Perrie
Pół roku później zbliżała się data wyznaczająca pięć miesięcy mieszkania razem z Zaynem w naszym apartamencie. Oboje tego nie chcieliśmy, ja nawet w przeciwieństwie do Malika próbowałam wybić ten pomysł z głowy Sama, ale nie dość, że mi się nie udało, to jeszcze po raz kolejny pokazał mi, że mam być mu posłuszna. Użył tego samego sposobu, co przy mojej próbie wymigania się od całowania z Mulatem, a ja ze strachu znowu zrobiłam, co chciał.
Dziewczyny zaraz po mojej wyprowadzce same się wyprowadziły do własnych mieszkań, więc nasz dawny dom sprzedałyśmy. Sytuacja z Jade się nie zmieniła. Dalej mnie unikała. Wyjątkiem była praca, w której udawałyśmy przyjaciółki. Chociaż ja już nie miałam siły i coraz mniej się starałam, częściej ją ignorując. Z Jesy i Leigh- Anne też nie miałam takiego kontaktu, jak jeszcze, kiedy mieszkałyśmy razem. Praktycznie z każdym kogo znałam osłabił mi się kontakt, bo gdy nie byłam w pracy, czy na spotkaniu z Zaynem siedziałam w mieszkaniu. Nie radziłam sobie z niczym, ale nawet nie próbowałam. Nie miałam na to chęci. Nie, jeśli nawet moja miłość miała mnie gdzieś i nie pomagała mi wytrzymać w sytuacji w jakiej zostałam postawiona.
Sam Malik przestał sobie z nią radzić. Stał się nerwowy i najmniejsza rzecz potrafiła go wyprowadzić z równowagi. Nas oboje nasz menadżer wykańczał, a u mnie dodatkowo oddziaływało zerwanie z różowowłosą.
- Pers!- poczułam mocniejsze szarpnięcie za ramie i spojrzałam pytająco na bruneta.
- Co?- spytałam, a on westchnął i posłał mi poirytowane spojrzenie.
- Mówię coś do ciebie od kilku minut, a ty mnie nie słuchasz.- wytknął mi, siadając naprzeciwko mnie w naszej kuchni.
- A co mówiłeś?- nie przejęłam się zbytnio jego uwagą.
- Szykuj się, bo za chwile wychodzimy.- oznajmił.
- Co? Gdzie?- zdziwiłam się i posłałam mu zaskoczone spojrzenie.
- Matko, Pezz. Przecież wczoraj Liam do nas przyszedł i nam powiedział, że dzisiejszy dzień spędzamy w dziewiątkę bez względu na wszystko, bo dawno tego nie robiliśmy. Trudno było zapamiętać?- zirytował się i wstał, kręcąc głową, przez co spuściłam wzrok, czując się jak bezpodstawnie skarcone dziecko.
- Przepraszam.- szepnęłam, nie patrząc na niego i wyminęłam go w przejściu, udając się do swojego pokoju.
Usłyszałam za sobą westchnięcie i szybkie kroki, po czym Mulat odwrócił mnie w swoją stronę.
- To ja przepraszam. To przez wczorajszą rozmowę z Samem.- odezwał się, posyłając mi przepraszające spojrzenie.
- Jasne, rozumiem.- posłałam mu wymuszony lekki uśmiech i poszłam do siebie.
Zrobiłam sobie makijaż, przeczesałam włosy i gotowa wyszłam z mieszkania razem z przyjacielem. Poszliśmy pieszo do domu chłopaków gdzie w salonie wszyscy już siedzieli. głośno się z czegoś śmiejąc. I kiedy oboje weszliśmy do pomieszczenia Jade zrzedła mina, tak samo jak mi i każdy od razu się uspokoił, dzięki czemu zapanowała cisza.
- Dobra, dość tego. Wy, faceci sobie tu gadajcie, a my idziemy.- Jesy przerwała dziwną atmosferę jaka zapanowała i pociągnęła mnie na schody.
Widziałam, że za mną szła Leigh, która z kolei ciągła Thirlwall, a chłopacy spojrzeli po sobie zdziwieni.
- Możecie wyjaśnić, o co wam chodzi?- gdy znalazłyśmy się na piętrze w jednym z pokoi, chyba Liama różowowłosa założyła ręce, patrząc niezadowolona na czarnowłosą i brunetkę.
- Jeszcze się pytasz? Myślałam, że obie dojrzejecie i przestaniecie się zachowywać jak dzieci, ale widać się przeliczyłam. Mam dosyć tej napiętej atmosfery między wami, która odbija się na nas. Jesteśmy zespołem i przyjaciółkami, a w czwórkę nie potrafimy usiedzieć w jednym pokoju. Jak tak dalej pójdzie, to doprowadzimy do rozpadu Little Mix. Przepraszam, nie my, a wasze wybory do tego doprowadzą. I nawet jeśli początkowo hamowałam Leigh przed ingerowaniem w wasze sprawy, tak teraz razem z nią to robię, bo do cholery nie chce już na to wszystko patrzeć z boku! Na rozpad zespołu, ale przede wszystkim was.- nigdy nie pomyślałabym, że Jessica wybuchnie i naprawdę będzie chciała naprawić moje relacje z Jade.
Problem jednak polegał na tym, że z naszej dwójki tylko ja tego chciałam, a Thirlwall odpowiadała sytuacja, w której nie miała ze mną nic do czynienia, o czym dawała mi do zrozumienia od czasu naszego zerwania.
- I czego wy od nas oczekujecie?- do moich uszy doszedł głos mojej ukochanej nie wyrażający żadnych emocji, podczas gdy ja stałam podparta plecami o ścianę, nie odzywając się ani słowem i obserwując trójkę z boku.
- Pogódźcie się. Tym całym zerwaniem tylko sprawiłyście sobie nawzajem cierpienie i przerzuciłyście go po części na nas. Spójrzcie na siebie.- Leigh spojrzała na nas obydwie i kontynuowała- Ty, Jade nie ma dnia żebyś nie wychodziła na imprezy, a kontaktu z Perrie unikasz jak ognia. A ty, Pezz z kolei siedzisz całymi dniami u siebie, płacząc i unikając wszystkich. Do tego obie chodzicie przygnębione, wymuszając wszelkie pozytywne emocje. Gdzie wasza miłość? Gdzie ta para lgnąca do siebie, ciągle uśmiechnięta i nie mogąca bez siebie wytrzymać dłużej niż pięć minut? Co się z wami stało?
- To wszystko minęło.- wtrąciłam po kilku chwilach nie odzywania się naszej czwórki, chcąc w to wierzyć, na co Jade spuściła wzrok, a Leigh- Anne i Jesy posłały mi niezrozumiałe spojrzenia.- Jade tak uznała i chciała naszego rozstania, więc je ma. Z mojej strony to tyle. A jeśli boicie się o zespół mogę przystać na koleżeństwo z nią.
- Zespół nie jest najważniejszy. Cholera! Nam chodzi o was. Chcemy nasze dawne wesołe przyjaciółki.
- To nie takie proste. Owszem ja dalej kocham Pers, ona kocha mnie. Mogłabym ją przeprosić i może nawet zgodziłaby się na powrót Pade. Ale co z tego, skoro dalej nie będziemy miały na siebie czasu? Perrie ciągle będzie z Zaynem, bo Sam nie odpuści, a ja znowu będę patrzeć na nich z boku? Byłybyśmy znowu razem, ale jednak oddzielnie. Nie chce tego. Przestane unikać Pezz dla dobra zespołu i dlatego, że to i tak nie zmienia naszych uczuć. Zacznę ją traktować jak przyjaciółkę, ale nie będzie Pade dopóki jest Zerrie. I nie macie, o co prosić.- oznajmiła i wyszła.
Wyszłam zaraz po niej, nie pozwalając poczuciu winy za rozwalenie naszego związku i zniwelowanie jakichkolwiek szans na odbudowanie go przez zgodzenie się na tą cholerną ustawkę uderzyć do mojej głowy. Zamyślone dziewczyny kroczyły za mną.
- No wreszcie! Ile można rozmawiać?- powitał nas Niall przerywając przysłuchiwanie się Liamowi i Zaynowi, którzy rozbawieni o czymś mówili.
- Jak jest o czym, to długo.- stwierdziła czarnowłosa i dodała- Skoro nas tu zaprosiliście i wymyśliliście to spotkanie, to co robimy?- usiadłam między nią, a Harrym na kanapie i nie słuchając ich dalszej rozmowy zatopiłam się w swoich myślach.
Ocknęłam się dopiero, kiedy dostałam poduszką w głowę od Louisa, który wycelował we mnie zamiast w Jesy. Chciałam mu ją odrzucić, ale również nie wycelowałam, przez co Niall oberwał. Blondyn zamachnął się, aby mi oddać, ale zdążyłam się schylić i tym samym poduszka trafiła w półkę, zwalając ją z hukiem na podłogę razem z książkami, pustym wazonem i kwiatem w doniczce. W salonie zapadła cisza i zaskoczeni patrzyliśmy na to, co się stało.
- Niall, ty idioto!- powiedział Liam i równo z Mulatem jako pierwsi wybuchli śmiechem.
W ślad za nimi poszła reszta chłopaków i po kolei Jesy, Leigh- Anne, Jade i ja na końcu. Następne kilka godzin były najlepszymi w ciągu ostatnich miesięcy. Wygłupy chłopaków doprowadzały mnie do szczerego, dawno nie spotykanego śmiechu.
Niestety mój dobry humor minął, jak tylko wieczorem opuściłam grono przyjaciół i z Malikiem u boku wróciłam do domu.
- O czym wy dzisiaj gadałyście na osobności?- usłyszałam pytanie Zayna siedzącego w salonie przed telewizorem, kiedy sama siedziałam przy wyspie kuchennej oddzielającej dwa pomieszczenia i dziwnym trafem właśnie myślałam o tej rozmowie.
- Czy ty w końcu przestaniesz palić w domu?- spytałam czysto teoretycznie, gdy na niego spojrzałam, powtarzając się niezliczony już raz.
- Sama czasem to robisz. A, zresztą! Pytałem się o coś innego. Dziwne miałyście miny po przyjściu do nas, więc o czym rozmawiałyście?
- Dziewczyny chciały pogodzić mnie z Jade.
On w porównaniu z resztą wiedział w stu procentach o tym, co czuje przez wymysły Samuela i zachowanie Thirlwall. W tym sensie byłam z nim zawsze szczera. Nie uświadamiałam go jednak w jaki sposób sobie radziłam z problemami. Nie wiedział, że prawie codziennie nowe rany ozdabiały moje ciało. Tak samo nie wiedział o sposobie w jaki Sam mnie zmuszał do posłuszeństwa, gdy tylko próbowałam odwieść go od realizacji jego głupich pomysłów.
- I jaki uzyskały rezultat?- zaciekawił się, na co westchnęłam i kontynuowałam ze spuszczonym i załzawionym wzrokiem:
- Jade przestanie mnie unikać. A nasz związek można odbudować, jeśli jej wybaczę, i co ważniejsze dopiero, kiedy zakończy się ustawka.
- To powinnaś się cieszyć. Jest nadzieja, bo pierwszy warunek jest oczywisty, że zostanie spełniony, a drugi w końcu też.
- Nadzieja matką głupich. Zerrie będzie istniało tak długo, aż Sam nie zdecyduje się zakończyć tej farsy. Tak jest w tej pieprzonej umowie. A to nie nastąpi szybko. Kurwa, przez jeden podpis zniszczyłam szanse na istnienie mojego związku z Jade!
- Nie tylko tobie jest ciężko. Pamiętaj, że ja również jestem pod kontrolą Sama, muszę udawać związek z przyjaciółką, mieszkać z nią i pilnować się, abym nie złamał zasad, które ustalił ten skurwysyn, bo gdy to zrobię jest zdolny posunąć się do wszystkiego. Oboje w tym tkwimy. Dlatego ciesz się, że choć jeden problem możesz mieć mniej, a nie szukaj dziury w całym. Masz nadzieje na powrót do Jade, czyli połowa zmartwień związanych z rozstaniem ci uchodzi. Bądź optymistką, tak jak dawniej.- słyszałam zdenerwowanie w jego głosie. Kolejny raz, gdy bez szczególnego powodu się zezłościł, chociaż może ja nie widziałam tego powodu?
- Optymizm w tej sytuacji to ostatnia rzecz na jaką mnie stać. Prawda jest taka, że ta nadzieja, o której mówisz jest więcej niż nikła i dlatego nie warto z nią żyć. Po prostu nie odnajdę już szczęścia, a wszystko, co wymyśla Sam coraz bardziej mnie męczy. Ciebie też, ale ty sobie z tym radzisz. Złością na wszystkich i na wszystko, ale radzisz. A ja nie potrafię.- przyznałam i uświadamiając sobie, że byłam z nim za szczera ugryzłam się w język i pospiesznie wyszłam z salonu, chcąc zamknąć się w swoim pokoju.
Zayn
- Pezz, czekaj!- zawołałem i ruszyłem za blondynką.- Jeśli myślisz, że pozwolę na niedokończenie tej rozmowy, to się mylisz. Za dużo powiedziałaś. Co znaczy, że sobie nie radzisz?- zatrzymałem ją, chwytając za prawy nadgarstek w korytarzu.- Kurwa, ale ja jestem głupi! Perrie, to co widziałem w LA, te twoje blizny to nie była jednorazowa sprawa?- olśniło mnie, kiedy przez dłuższą chwile milczała.
W tym momencie mogłem siebie nazwać największym idiotą na świecie. Jak ja mogłem jej wtedy uwierzyć i później nic nie zauważyć? Byłem oszołomiony, ale również zły na siebie. Tak łatwo dałem się jej nabrać i nie widziałem do czego to wszystko ją doprowadza.
- Matko, Pers.- przytuliłem ją mocno, gdy zaczęła płakać.- Oprócz ustawki i zerwania z Jade jest jeszcze jakiś powód, dlaczego to robisz?- spytałem, pocierając jej plecy uspokajająco, a ona pokiwała twierdząco głową- Jaki?
- Sam.. Wtedy na waszym koncercie, kiedy chciał na mnie wymusić pocałowanie ciebie, a ja nie chciałam go posłuchać uderzył mnie i..- podciągnęła nosem i wzięła głębszy oddech- Dotykał mnie nie tak, jak powinien. Później się to powtórzyło, gdy przyszłam do niego i chciałam, żeby odwołał swoją decyzje odnośnie naszego wspólnego mieszkania. Przepraszam, że cie okłamałam i że to robię, ale nie potrafię inaczej.
- Nie przepraszaj. Kurwa, nie wierze! Co za jebany skurwiel! Jak on mógł cie tknąć?!- złość we mnie wezbrała i to już nie na mnie samego, a na tego dupka. Mogłem zrozumieć, że na mnie podnosił rękę, bo nieraz sobie zasłużyłem, ale co takiego mu zrobiła Perrie, aby ją bił i do tego obmacywał?! Byłem wściekły, ale i tak nic nie mogłem na to poradzić, a za to musiałem wybić Pezz z głowy cięcie się.- Koniec z tym. Jak będziesz miała jakiś problem, coś się stanie to mi o tym powiedz, ale nie krzywdź siebie. Rozumiesz?- odsunąłem się od niej i chwytając lekko za podbródek zmusiłem do spojrzenia w moje oczy.
- Tak.- skinęła głową.
- Obiecujesz?- musiałem się upewnić.
- Tak.- potwierdziła, a łzy dalej jej płynęły po twarzy i powstrzymywała się od płaczu, więc ponownie objąłem ją ramionami, a ona wtuliła się we mnie.
- Razem w tym wszystkim tkwimy i razem sobie ze wszystkim poradzimy.- zapewniłem, pozwalając blondynce się wypłakać.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pezz.. Tak, masz racje. W notce pod każdym rozdziałem będę cie nazywać Pezz, Vicky, Victoria, albo Perrie, bo te nazwy mi się spodobały najbardziej. A co do mojej, jeśli naprawdę tak ciężko ci wybrać którąś z tych dwóch możesz wymyślić nową. Jak ci to pomoże to w szkole na mnie wołają Ewcia, albo Mewa (moje nazwisko zaczyna się na "M" więc sobie tak połączyli), co jest dziwne, ale się przyzwyczaiłam i możesz użyć tych nazw haha :D A co do ostatniego późniejszego komentowania, to nie masz za co przepraszać. Każdemu zdarzają się poślizgi czasowe. Poza tym przecież nie masz żadnego obowiązku do wyrażania swoich opinii, a jedynie robisz to z własnej woli. Tak w ogóle, co sądzisz o rozdziale? Nie ma twojego ulubionego Larrego, ale myślę, że też się coś dzieje. W sumie według mnie dużo się dzieje no, ale opinie zostawiam tobie.
Do tego cofam swoje słowa z notki pod ostatnim rozdziałem. Czytelnicy pokazali mi, że nie tylko ty komentujesz i dajesz mi motywacje i za to WSZYSTKIM BARDZO DZIĘKUJĘ :) Do napisania!
świetna
OdpowiedzUsuńfajnie by było jakby Zerrie stało się prawdziwe :D
rozdział jest świetny
OdpowiedzUsuńto słodkie jak Zayn dba o Perrie
Moim zdaniem Jade nie zasługuje na Perrie. Naprawdę. Powinna ją wspierać a nie się obrażać.Tak wiem to dosyć ciężka sytuacja ale gdyby mimo wszystko przy niej była to byłoby im łatwiej. Obydwie powinny sobie siebie odpuścić. Takie moje zdanie :)
ale jestem ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy
z niecierpliwością czekam na następny
Ohh... Myślałam,że zayn i perrie będą się kłócić ale to kochanie ze strony Malika :)
OdpowiedzUsuńNie lubię Sama ch*j
Czekam na kolejny i mam nadzieje ze zayn mu wpierdoli :)
Pozdrawiam Vicky :D
clokworlove.blogspot.com
Zapraszam!
Mixer, Ewciu, Ewuniu... Kurwa no wszystko mi pasuje! Tylko nie ta Mewa bo to tak dziwnie. Nie wyobrażam sb żebym mogła mówić na cb Mewa. No dżizas! Kto ci to wymyślił? O.o
OdpowiedzUsuńW ogóle jak widze to wszyscy sie jarają bo Zayn zajmuje sie Perrie, miłość kwitnie itd. ale ja kurwa sie nie ciesze! Bo oni nie moga być razem do jasnej anileki nooo. Fuck, fuck, fuck! Nie. Ja sie na to nie zgadzam!
Nie no owszem... Niech się nią zajmuje, niech jej pilnuje itd. ale niech nic więcej między nimi nie będzie jak tylko przyjaźni. Błagaaaaam... Nie wyobrażam sb, żeby oni byli tutaj akurat razem. Nie.
Ale dobrze się stało, że Perrie w końcu się wygadała, a mój Zayn nie był taki głupi, jak to zwykle u niego bywa i sie wszystkiego domyślił. Jestem z niego dumna haha xD Nie no ale ogólnie to bardzo dobrze. Może w ten sposób Perrie przestanie się kaleczyć i zacznie opowiadać wszystko po kolei Zaynowi. Ale to też znowuż mi się nie podoba, bo po pewnym czasie Zayn może się porządnie zezłościć, tak jak teraz na Sama, pójść do niego z pretensjami a ten chuj mu tylko wpierdzieli. Dlatego nie. I tak już jest tego za dużo, a jak jeszcze coś mu się stanie to nie przeżyje... O.O
Ale ty i tak dobrze o tym wszystkim wiesz...
No ale co dalej...
Bardzo spodobała mi się postawa Jesy. W końcu najechała na Jade i ta coś niecoś zrozumiała. Dobre chociaż tyle, że przestanie jej unikać...
No i co więcej...
Ogólnie to jest świetne. Owszem, nie było tutaj mojego Larry'ego, ale był Zayn i na prawdę cholernie dużo się działo, więc naprawdę bardzo mi się podobało :)
Ogólnie rozdział boski, ale ty i tak o tym doskonale wiesz, więc nie będę się powtarzać ^^
Czekam już na kolejny <3
ILYSM <3
Do następnego Misiu <3
Twoja @LoveWithHarold
Zayn jest uroczy aw
OdpowiedzUsuń