sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział 9

Zayn

Kilka najbliższych dni mieliśmy tak samo pracowite, jak dziewczyny, co było trochę dziwne, bo zazwyczaj Sam chciał mieć na nas oko na wywiadach, więc jeśli my byliśmy w pracy, Pers, Jade, Jesy i Leigh miały wolne. Wtedy było inaczej, ale za to później mieliśmy kolejne dni wolne razem, dlatego mogliśmy spędzać je całą dziewiątką. Co do samej Perrie, to dokładnie przeszukałem jej rzeczy i skonfiskowałem wszystko, czym się raniła, tak samo kontrolowałem, czy nie ma nowych blizn i nie kontynuowała mimo obietnicy swoich działań. Do tej pory dotrzymywała słowa, a zamiast tego przychodziła do mnie rozmawiać. Sytuacja z naszym menadżerem się uspokoiła, nie wpadał na żadne pomysły, ale miałem przeczucie, że to tylko cisza przed burzą i po jakimś czasie znowu zacznie grać nam na nerwach.
Z samego rana poszedłem do mojego i chłopaków domu, nie mając, co robić, bo dziewczyny na cały dzień gdzieś tam wyjechały. Nie wiedziałem dokładnie gdzie, bo nie słuchałem nazwy miasta, jak Pezz mi o tym mówiła.
- Hej, Liam.- przywitałem się z przyjacielem, który z niewiadomych mi jeszcze powodów stał w wejściu do salonu, rozglądając się po nim- O, cholera! Co tu się stało? Skąd ten syf?- spytałem, z szokiem patrząc na porozwalane rzeczy po całym salonie.
- Właśnie próbuję się domyślić. Wczoraj ja wychodziłem i przed chwilą wróciłem, Hazza jechał do rodziców i niedługo dopiero ma przyjechać, a do Nialla i Louisa miała przyjść Cher. No tak. Trójka największych idiotów bez kontroli.- odpowiedział i wydarł się na cały dom.- Lloyd, Tomlinson, Horan na dół!- po kilkudziesięciu sekundach po schodach schodzili nasi zaspani przyjaciele.
- Cześć.- Cher pobieżnie objechała wzrokiem salon, dosłownie na sekundę się krzywiąc, a następnie z niewinnym uśmiechem spojrzała na Li.- O co chodzi, Li?- zachciało mi się śmiać, ale powstrzymałem się jedynie do stłumionego chichotu, kiedy słyszałem jej skruszony głos połączony z miną zbitego psa. Doskonale wiedziałem, że w ten sposób wywinie się od sprzątania, a nawet może zwolnić od tego obowiązku blondyna i Lou, choć mogłem się założyć, że cokolwiek tam robili, to ona była tego pomysłodawczynią. Zawsze tak było, bo ona miała wyjątkowy dar manipulowania ludźmi i prędzej, czy później wszyscy robili, co chciała. W naszym przypadku często udawało jej się to prędzej niż później. Mogła to być największa głupota, ona i tak przekonała, aby ją zrobić, a następnie wywijała się z poniesienia konsekwencji. A najgorsze, że każdy kto ją znał o tym wiedział, a i tak jej się dawał.
- Eee..- Liama udawało jej się owinąć wokół palca najszybciej, co po raz kolejny mogliśmy obserwować- Cholera, Cher! Nie rób takiej miny!- zbulwersował się, ale w jego oczach było widoczne wahanie, a nie jak minute wcześniej zirytowanie i determinacje.
- Jakiej?- zrobiła jeszcze słodszą minę i dla szybszego efektu w jej oczach pojawiły się łzy.
Chwile mierzyli się wzrokiem, po czym szatyn westchnął zrezygnowany, a ja się zaśmiałem. Widziałem blondyna i Louisa, którzy z trudem powstrzymywali się przed tym.
- Czasem naprawdę jesteś zołzą. Czy ty kiedykolwiek nie manipulujesz ludźmi?- zapytał zaczynając sprzątać, a brunetka zachichotała, puszczając chłopakom oczko za plecami Li.
- Tak, Liam też cie kocham. Miłego sprzątania.- powiedziała i popchnęła w stronę schodów swoich dzień wcześniejszych towarzyszy.
- Cher, jeszcze możesz ty to robić!- zawołał za nią, a ona z cwaniackim uśmiechem odwróciła się do niego na szczycie schodów.
- Jeśli potrzebujesz pomocy, Malik jest chętny.- stwierdziła.
- Co? Na pewno nie, ty mała wredna istotko.- odparłem i poszedłem w ślady szatyna i Nialla, którzy zniknęli w sypialni Larry'ego.
Mijając ją potargałem jej włosy.
- Zayn!- syknęła i spróbowała mi oddać tym samym, ale była za niska.
- Ugh.. Jeszcze ci oddam w zanadrzu.
- Nie liczyłbym na to, krasnalu. Może wszystkimi łatwo ci manipulować, ale na mnie praktykowałaś za często i się uodporniłem.
- Zobaczymy. I nie nazywaj mnie krasnalem.
- A jak? Twój brak wzrostu, złośliwy charakter i podstępność tylko z tym mi się kojarzą.- wzruszyłem ramionami, siadając obok Nialla.
- A ty niby taki święty?- zmrużyła śmiesznie oczy.
- W porównaniu z tobą tak. Mam ci przypomnieć twoje numery z samego tego miesiąca?- podniosłem pytająco brew.
- Dobra, skończ. Trzeba mieć z czego się śmiać, a to, że ludzie łatwo dają się podejść to nie moja wina.- odpowiedziała.
- Współczuję twojemu przyszłemu mężowi.- chciałem zakończyć temat, ale brunetkę coś tknęło.
- Właśnie, chciałam cie wczoraj opieprzyć, ale nie przyszedłeś. Jak mogłeś razem z Perrie się nie pochwalić takim newsem?!- zbulwersowała się, a ja zdezorientowany wymieniłem się spojrzeniami z chłopakami.
- O czym ty mówisz?- spytał Louis.
- Jak to o czym? To wam też nic nie powiedzieli?
- Niby czego?- zgłupiałem.
- Cały internet huczy o waszych zaręczynach.- oznajmiła, a we mnie się zagotowało.
- O czym?- równo z chłopakami zapytałem. Tylko u mnie oprócz szoku można było usłyszeć złość.
- Nie rżnij głupa, Zayn. Sami to z Pers potwierdzaliście na Twitterze. Tak samo wasz menadżer.
- O czym ty mówisz, do cholery?! Ja od dobrych kilku miesięcy jestem nieaktywny na koncie, nawet zapomniałem hasła, poza tym nie było żadnych zaręczyn. Coś ci się w główce poprzewracało.
- Malik, ale ona mówi prawdę. Zobacz.- blondyn odwrócił w moją stronę wyświetlacz jego komórki, pokazując wpis sprzed dwóch dni niby mojego autorstwa.
- Co to ma być, kurwa?! Ja nic takiego nie pisałem. Zaraz..- zawiesiłem się, gdy do mnie dotarł pewien szczegół i po chwili kontynuowałem- Powiedziałaś, że Sam też to potwierdzał?- zadałem pytanie, na co przytaknęła zdezorientowana- Wiedziałem, że na długo nie da nam spokoju.- ze złości wstałem i zacząłem krążyć po pokoju.
Do Nialla i Louisa nagle dotarło, o co chodzi, bo spojrzeli na siebie poważnie.
- Zayn, us..- zaczął cicho Lou, ale mu przerwałem.
- Nie będę się uspokajał! Przegiął, kurwa przegiął! Zaręczyny? Jeszcze nas o tym wcześniej nie poinformował, ani nic! Może jeszcze jutro wymyśli sobie ślub, co?! Nie! Nie będę więcej pionkiem w jego chorej grze! Koniec tego, koniec Zerrie, choćbym nie wiem jaką cenę miał zapłacić!
- Co tu się dzieje?- w drzwiach pojawił się Liam w towarzystwie Harry'ego.- O co się tak wściekasz?
- Właśnie się dowiedziałem, że mam narzeczoną, choć nikomu się nie oświadczałem. Świetna rzecz, prawda? Kurwa, jak on mógł coś takiego zrobić?!
- Co?- oboje spojrzeli na mnie, jak na wariata.
- Kto, co wymyślił? I o co chodzi z tą narzeczoną?- dopowiedział zaskoczony Hazza.
- Sam wymyślił jego zaręczyny z Pezz, co potwierdził dwa dni temu, a Zayn teraz się o tym dowiedział..- wyjaśnił blondyn i spojrzenie dwójki, która nadal stała w drzwiach spoczęła na nim.
- Wychodzę. Żadnych telefonów, ani nic.- oznajmiłem krótko wściekły i zbiegłem na dół, po czym wyszedłem z domu i szybkim krokiem zacząłem krążyć po mieście, chcąc chociaż trochę się uspokoić. Nie wychodziło mi to, a im dłużej o tym myślałem, tym bardziej byłem zdenerwowany. Brakowało mi już określenia na tą sytuacje, w której tkwiłem z Perrie od miesięcy. Byliśmy całkowicie pod kontrolą Samuela, który wpadał na coraz bardziej chore pomysły.

Perrie

Tego dnia cały dzień dużo pracowałyśmy poza Londynem. Nie miałyśmy nawet zbytnio czasu na rozmowę, choć dziewczyny dziwnie się zachowywały, a ja nie miałam pojęcia, o co chodzi. Bo niby jak mogłam sobie tłumaczyć zaniepokojony i zawiedziony wzrok Leigh- Anne i Jesy oraz wściekły Jade kierowany tylko do mnie? Byłam pewna, że Zayn nie powiedział im nic o moich problemach, bo go o to prosiłam, a on zawsze dotrzymywał obietnic złożonych przyjaciołom. Wieczorem, gdy wracałyśmy i między nami w samochodzie panowała cisza, a dziewczyny rzucały mi ukradkowe spojrzenia zapytałam:
- O co wam chodzi? Zrobiłam coś nie tak?
- Dlaczego nic nie powiedziałaś?
- Dlaczego kłamałaś?
Pierwsze pytanie padło z ust Leigh, a drugie Jade i to właśnie na nie zwróciłam uwagę.
- Kłamałam z czym?- zdezorientowana spojrzałam na dziewczynę.
- Z tym, że mnie nadal kochasz i chcesz powrotu naszego związku. Po co to było?- widząc w jej oczach złość i ból zgłupiałam.
- Ale a co ci.. Przecież mówiłam prawdę.. Nie kłamałam..- zaczęłam się tłumaczyć, ale przerwała mi, prychając pod nosem.
- Jasne, teraz też nie kłamiesz. Dobrze, że nie byłam głupia i nie zgodziłam się na powrót naszego związku. Tylko byłabym twoją zabawką.
- Jaką zabawką? Czemu mi zarzucasz, że kłamałam? O co chodzi? Wytłumacz mi to.- poprosiłam, czując piekące przez łzy oczy.
- Perrie, przestań udawać. Naprawdę myślałam, że kochasz Jade i chciałam wam pomóc do siebie wrócić, ale jak widać się pomyliłam. My już znamy prawdę, powiedz tylko, dlaczego udawałaś?- wtrąciła Leigh z wyrzutem i zawodem.
- Jesy, możesz chociaż ty mi wyjaśnić, o co chodzi?- zwróciłam się do wpatrującej się w widok za oknem brunetki.
- Pers, do cholery przestań udawać! Chodzi o twoje pieprzone zaręczyny z Malikiem!- zanim Jessica się odezwała czarnowłosa się na mnie wydarła.
- Zarę.. Że co?!- zszokowana podniosłam głos, przerywając w pół słowa- O czym wy mówicie? Nie było żadnych zaręczyn. Przecież sam nasz związek to fikcja, nie kochamy się, co wyście wymyśliły?
Jesy skupiła na mnie swój uważny wzrok, a Jade i Leigh zatkało i nie mogłam odgadnąć jakie emocje nimi targają.
- My nic nie wymyśliłyśmy. Sama to potwierdzałaś, tak samo Zayn. A po was Sam.- do tej pory milcząca Jesy wyjaśniła, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Jak mogłam potwierdzić coś o czym nie miałam zielonego pojęcia?
- A jak wytłumaczysz to?- Jade podała mi swojego laptopa, którego miała na kolanach i pokazała mój tweet, w którym potwierdzałam swoje "zaręczyny" z Malikiem.
- Ale ja tego nie pisałam..- zmarszczyłam lekko brwi i spojrzałam na siedzącego z przodu samochodu obok kierowcy Sama, który obserwował nas i kiedy spotkał się ze mną wzrokiem uśmiechnął się dumnie- Och, rozumiem.. Pogadamy o tym jutro, ok?- spojrzałam zła na dziewczyny, gdy dotarło do mnie, że to sprawka menadżera.
- Pezz..
- Leigh, jesteśmy na miejscu.- przerwał jej Sam, a ona zirytowana wysiadła i pociągnęła za sobą brunetkę, oznajmiając, że nocuje u niej, na co Jesy skinęła głową, po czym pożegnały się z nami i ruszyły do małego domu czarnowłosej.
Z różowowłosą się nie odzywałyśmy do siebie, bo obie byłyśmy pochłonięte myślami. Po niecałych dziesięciu minutach byliśmy pod blokiem, w którym znajdowało się mieszkanie Thirlwall, więc się pożegnałyśmy krótko i gdy zostałam sama w samochodzie z Samem i kierowcą usłyszałam:
- Poinformuj Malika, że za pół godziny mamy spotkanie u mnie w biurze.
Wyciągnęłam swój telefon i wysłałam przyjacielowi SMS-a, a przez następne dwadzieścia minut drogi nie odzywałam się, czując złość i łzy w oczach. Gdy dojechaliśmy na miejsce, nie czekając na Samuela poszłam do jego biura, a on po kilku minutach rozmowy z kierowcą do mnie doszedł. Zaraz za nim przyszedł Zayn, który aż kipiał wściekłością, zaciskając mocno szczękę i jedną dłoń, mając zaróżowione policzki i do tego jego wzrok gdyby mógł, to by zabijał. Wzdrygnęłam się, gdy na kilka sekund spotkaliśmy się spojrzeniami, a następnie Mulat, zakładając ręce zwrócił się do naszego menadżera, który miał zadowolony wyraz twarzy:
- Możesz mi, kurwa wyjaśnić co ty wymyśliłeś, skurwysynie?!- podniósł głos, zapominając o zachowaniu jakichkolwiek granic.
- Taka kolej rzeczy. Jesteście już ze sobą kilka miesięcy i każdy się do tego już przyzwyczaił i przestał na was i zespoły zwracać uwagę. Potrzeba czegoś więcej, dlatego zostaliście narzeczeństwem.- wzruszył ramionami, czym jeszcze bardziej mnie zdenerwował, a Malika szlag trafił.
- Czy ty siebie, kurwa słyszysz?! Nie będzie żadnego narzeczeństwa, dupku! Tej cholernej ustawki też nie będzie! Koniec z decydowaniem o naszym życiu i kontrolowaniu go, psychiczny gnojku!- wydarł się, a na twarzy Sama i w jego oczach momentalnie szło zobaczyć gniew. Zanim się obejrzałam szarpnął nim do tyłu, chwytając za koszulkę i przycisnął do ściany.
- Nie ty, kurwa tu o wszystkim decydujesz! Masz być posłuszny, zapomniałeś już o tym?- wysyczał, a mnie jak widziałam jedną dłoń menadżera zaciskającą się w pięść oraz Zayna zamykającego gwałtownie oczy i czekającego na uderzenie coś tknęło. Zrobiłam szybkie dwa kroki w ich kierunku i obiema rękoma złapałam za jego rękę, powstrzymując go.
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, a Samuel zastygł w miejscu i odwrócił twarz w moją stronę ze zdziwieniem i złością widocznymi w oczach.
- Perrie, nie.- szepnął mój przyjaciel ostrzegawczo, ale go zignorowałam. Nie mogłam odpuścić, musiałam mu pomóc.
- Zostaw go.- powiedziałam ściszonym głosem, starając się brzmieć stanowczo.
- Na co ty sobie pozwalasz, Edwards?!- warknął wściekły menadżer, wymierzając mi mocne uderzenie w policzek, przez które straciłam równowagę i przewróciłam się na podłogę. Uderzyłam o coś głową i straciłam przytomność.

Zayn

- Pers!- krzyknąłem, kiedy straciła przytomność po uderzeniu głową w kant biurka. Oprócz złości i strachu mój umysł wypełniła troska. Chciałem się wyrwać z uścisku Sama, ale ten zareagował od razu, zacieśniając go.
- Gdzie, kurwa?! Zasłużyła sobie, suka.- odezwał się szorstko.
- Nie mów tak o niej.- stwierdziłem od razu wściekły, zachowując się jak kompletny idiota, bo powaga sytuacji była za duża i bez tego, a tym sposobem jeszcze bardziej wyprowadziłem go z równowagi.
- Zademonstruje ci teraz kolejną lekcje posłuszeństwa, skoro sam się o to prosisz.- nie zdążyłem dobrze przetworzyć w głowie jego słów, gdy poczułem jego pięść zderzającą się z moją kością policzkową.
Późniejszych ciosów nie rejestrowałem. Nie wiem ile ich było i gdzie zostały wymierzone. Wiem, że poczułem cholerną ulgę, kiedy sobie odpuścił i przeklinając pod nosem wyszedł, trzaskając drzwiami. Ignorując ból zbliżyłem się do blondynki i zacząłem ją cucić. Po chwili mi się udało, a Pezz od razu syknęła, chwytając się za głowę.
- Moja głowa. O, matko! Jak ty wyglądasz?- przyjrzała mi się.
- Wstawaj, musimy wrócić do domu zanim znowu tu przyjdzie.- sam wstałem, zaciskając zęby z bólu i jej pomogłem.
Na nasze szczęście mieszkaliśmy tylko kilka ulic dalej i było grubo po północy, więc nikt nas nie widział. Blondynka od razu pociągnęła mnie do kuchni, skąd wyciągnęła apteczkę.
- Po co to?- zdziwiłem się.
- Siadaj. Masz rozwaloną wargę i siniak już ci się utworzył pod okiem.- usiadłem i syknąłem, gdy przyłożyła wacik nasączony wodą utlenioną do mojej górnej wargi, czując pieczenie. Skończywszy podała mi lód, a sama wzięła swój i przyłożyła do swojego policzka.
- Idę się położyć.- oznajmiłem, nie biorąc okładu i poszedłem do swojego pokoju gdzie szybko zasnąłem.

Harry

Następnego dnia razem z Liamem i Louisem poszliśmy do Zayna i Perrie, bo mieliśmy złe przeczucia po dzień wcześniejszym wybuchu Mulata. Baliśmy się, że w złości poszedł do Sama i jak się okazało mieliśmy poniekąd racje. Drzwi otworzyła nam Pers z zaczerwienionymi i podpuchniętymi oczami, które świadczyły o przepłakanej i nieprzespanej nocy oraz z siniakiem na policzku.
- Co wy tu robicie?- spytała, wpuszczając nas i zasłaniając się włosami.
- Za późno. Już zauważyliśmy.- oznajmił poważnie Lou, wskazując na siniaka.
- Kto cie uderzył?- dodał Liam z troską w głosie.
- Siadajcie.- wskazała w stronę salonu, bo cały czas byliśmy w korytarzu.
W czwórkę usiedliśmy na kanapie, a blondynka westchnęła i po chwili ciszy zaczęła:
- Wczoraj Sam zorganizował spotkanie ze mną i Zaynem, bo kiedy wracałam z dziewczynami dowiedziałam się o tych całych zaręczynach. Zayn pewnie też już wiedział, bo gdy przyszedł był nieźle wkurzony. Nie pohamował się i powiedział Samowi za dużo, czym go wyprowadził z równowagi. Jak go przyparł do ściany i chciał uderzyć, to go chwyciłam za rękę, powstrzymując, przez co sama oberwałam. Uderzyłam głową o biurko i straciłam przytomność, ale jak się ocknęłam to Zayn już był pobity.- spojrzałem z Lou po sobie wystraszony.
- Jak bardzo?- zapytał Louis, zapewne przypominając sobie jego ostatnie pobicie.
- A jak myślisz?- w progu stał Malik z założonymi rękami, a w jego oczach widziałem ból.
Wstrzymałem oddech, zauważając jego rozwaloną wargę i siniaka na twarzy. Przez jego bluzkę z krótkim rękawem mieliśmy doskonały wgląd na jego ręce, które również pokrywały pojedyncze siniaki. Wolnym krokiem podszedł do nas i robiąc lekki grymas usiadł na fotelu.
- Musimy coś z tym zrobić. Przecież, kurwa on was obydwóch pobił! A ciebie, Zayn nie po raz pierwszy.- Liam podniósł głos.
- No i co z tego? Dla niego to nie ma znaczenia. A zrobić nic nie możemy. Umowa została przez nas podpisana, a ta ustawka i jego rządzenie się będzie trwało tak długo, jak on chce.- odpowiedziała Pezz.
- A jeśli rozwiążemy zespoły?- zapytał śmiele Lou.
- Pojebało cie?!- Malik krzyknął zaraz żałując, bo skulił się z cichym "kurwa!"- Wybijcie sobie ten pomysł z głowy zanim wam się dobrze w nich nie zakorzenił. Nie będziemy blokować wam i dziewczynom możliwości spełniania marzeń i rozwijania się. Po prostu przeczekamy, aż mu się nie znudzi.
- Ile jeszcze razy chcesz dostać po mordzie, żeby zmądrzeć? Lou ma racje. To byłby dobry pomysł. Spełniając marzenia powinno się cieszyć, a my od kilku miesięcy to się zamartwiamy i obserwujemy jak cierpicie. Ty też, Pers, choć rzadziej się widzimy. Poza tym to nie musiałoby być długotrwałe.- stwierdziłem, a Lou i Li przytaknęli głowami.
- A niby jakie?
- Moglibyśmy rozwiązać zespoły, Sam automatycznie straciłby posadę, a jak się jego pozbędziemy możemy je reaktywować. A umowa straci ważność, bo ta ustawka miała dać nam większy rozgłos. Jakby zespoły nie istniały, to co miałaby rozgłaszać? To byłaby tymczasowa sytuacja. Odzyskalibyście w końcu wolność i nie musieli udawać zakochanych.
- A, co panie mądry, jakby nie udało nam się reaktywować obydwóch zespołów, albo w ogóle je rozwiązać? Mamy kilka innych umów dla przypomnienia, które cholernie trudno unieważnić. Nie, ja się na to nie zgadzam. Nie będziecie płacić przez nasze błędy.
- Ja się zgadzam z Zaynem.- dopowiedziała Perrie.
Liam westchnął i po kilku chwilach przerwał ciszę między nami:
- Jak chcecie. Wiedzcie jednak, że jeśli sprawy zajdą dalej my to zrobimy, już nie patrząc na was. Myślę, że Niall i dziewczyny nie będą miały nic przeciwko, gdy dowiedzą się o wszystkich rzeczach, które wam zrobił. Póki co zostawiamy wam wolną rękę i możecie sami to rozwiązać, ale do czasu. Idziemy, chłopaki!- wstał, ciągnąc mnie i Lou do wyjścia.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pezz.. żyjesz jeszcze? Oby pomimo tego, że tak dużo się dzieje tak. Samowi znowu odwaliło, co o tym sądzisz? I ja cie przepraszam, że znowu twojego ukochanego bohatera zraniłam, ale musiałam. Dzisiaj nie będzie długiej notki, bo jest 4 nad ranem, a chciałam jak najszybciej dokończyć ten rozdział i pisałam całą noc, przez co mój mózg przestaje działać.
Ale jeszcze chciałabym się odnieść do waszych opinii spod ósemki. Kilka osób pisało i miało nadzieje, że Zerrie w tym opowiadaniu będzie prawdziwa i w ogóle zaczęło się cieszyć. Ale ja mam pytanie, kto tak powiedział? Ja coś źle napisałam, że źle to zinterpretowaliście, czy co? Bo mi chodziło o ukazanie troski Zayna do Perrie jako przyjaciela i w sumie nie wiem jak mam rozumieć to, że zaczęliście sądzić, że rodzi się między nimi miłość. Jeśli to ja popełniłam błąd w opisaniu ich sytuacji, to mi to napiszcie. Postaram się to poprawić, aby więcej osób nie wprowadzać w błąd, bo nie będzie prawdziwej Zerrie w tej historii. Od początku była Pade i tak zostanie. Także, Vicky nie masz co się bulwersować :D Dziękuję za komentarze pod ósmym rozdziałem. Mam nadzieje, że pod tym też się jakieś pojawią. Do napisania!

7 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt cb do tego nie zmusza i jeśli nie akceptujesz, czy chociażby tolerujesz homoseksualistów i opowiadań o nich, to twoja sprawa. Jednak to cie nie upoważnia do pisania takich komentarzy.

      Usuń
    2. pomyliłam się opo jest świetne czekam nn jednak będę czytać nie patrz na ten wcześniejszy komentarz wtedy chyba były te dni kiedy nie wiem co mówię i piszę więc życzę weny i nowych czytelników

      Usuń
  2. Zaczęłam dzisiaj czytać i to jest zajebista i oryginalna historia. Kurwa jakie to jest genialne. Zakochałam się normalnie w tym blogu.
    Biedny Zayn i biedna Pezz. Współczuję im, że muszą znosić tego Sam'a.
    Pomysł z rozwiązaniem zespołów mnie zaciekawił i to bardzo, więc czekam na następny rozdział oraz baaardzoo mocno pozdrawiam
    Zoey

    OdpowiedzUsuń
  3. Prosze daj next :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. 40 yrs old Help Desk Operator Rycca Tear, hailing from Dolbeau-Mistassini enjoys watching movies like Major League and Fashion. Took a trip to Sacred City of Caral-Supe Inner City and Harbour and drives a Oldsmobile Limited Five-Passenger Touring. zawartosc strony

    OdpowiedzUsuń