czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 8

Perrie

Pół roku później zbliżała się data wyznaczająca pięć miesięcy mieszkania razem z Zaynem w naszym apartamencie. Oboje tego nie chcieliśmy, ja nawet w przeciwieństwie do Malika próbowałam wybić ten pomysł z głowy Sama, ale nie dość, że mi się nie udało, to jeszcze po raz kolejny pokazał mi, że mam być mu posłuszna. Użył tego samego sposobu, co przy mojej próbie wymigania się od całowania z Mulatem, a ja ze strachu znowu zrobiłam, co chciał.
Dziewczyny zaraz po mojej wyprowadzce same się wyprowadziły do własnych mieszkań, więc nasz dawny dom sprzedałyśmy. Sytuacja z Jade się nie zmieniła. Dalej mnie unikała. Wyjątkiem była praca, w której udawałyśmy przyjaciółki. Chociaż ja już nie miałam siły i coraz mniej się starałam, częściej ją ignorując. Z Jesy i Leigh- Anne też nie miałam takiego kontaktu, jak jeszcze, kiedy mieszkałyśmy razem. Praktycznie z każdym kogo znałam osłabił mi się kontakt, bo gdy nie byłam w pracy, czy na spotkaniu z Zaynem siedziałam w mieszkaniu. Nie radziłam sobie z niczym, ale nawet nie próbowałam. Nie miałam na to chęci. Nie, jeśli nawet moja miłość miała mnie gdzieś i nie pomagała mi wytrzymać w sytuacji w jakiej zostałam postawiona.
Sam Malik przestał sobie z nią radzić. Stał się nerwowy i najmniejsza rzecz potrafiła go wyprowadzić z równowagi. Nas oboje nasz menadżer wykańczał, a u mnie dodatkowo oddziaływało zerwanie z różowowłosą.
- Pers!- poczułam mocniejsze szarpnięcie za ramie i spojrzałam pytająco na bruneta.
- Co?- spytałam, a on westchnął i posłał mi poirytowane spojrzenie.
- Mówię coś do ciebie od kilku minut, a ty mnie nie słuchasz.- wytknął mi, siadając naprzeciwko mnie w naszej kuchni.
- A co mówiłeś?- nie przejęłam się zbytnio jego uwagą.
- Szykuj się, bo za chwile wychodzimy.- oznajmił.
- Co? Gdzie?- zdziwiłam się i posłałam mu zaskoczone spojrzenie.
- Matko, Pezz. Przecież wczoraj Liam do nas przyszedł i nam powiedział, że dzisiejszy dzień spędzamy w dziewiątkę bez względu na wszystko, bo dawno tego nie robiliśmy. Trudno było zapamiętać?- zirytował się i wstał, kręcąc głową, przez co spuściłam wzrok, czując się jak bezpodstawnie skarcone dziecko.
- Przepraszam.- szepnęłam, nie patrząc na niego i wyminęłam go w przejściu, udając się do swojego pokoju.
Usłyszałam za sobą westchnięcie i szybkie kroki, po czym Mulat odwrócił mnie w swoją stronę.
- To ja przepraszam. To przez wczorajszą rozmowę z Samem.- odezwał się, posyłając mi przepraszające spojrzenie.
- Jasne, rozumiem.- posłałam mu wymuszony lekki uśmiech i poszłam do siebie.
Zrobiłam sobie makijaż, przeczesałam włosy i gotowa wyszłam z mieszkania razem z przyjacielem. Poszliśmy pieszo do domu chłopaków gdzie w salonie wszyscy już siedzieli. głośno się z czegoś śmiejąc. I kiedy oboje weszliśmy do pomieszczenia Jade zrzedła mina, tak samo jak mi i każdy od razu się uspokoił, dzięki czemu zapanowała cisza.
- Dobra, dość tego. Wy, faceci sobie tu gadajcie, a my idziemy.- Jesy przerwała dziwną atmosferę jaka zapanowała i pociągnęła mnie na schody.
Widziałam, że za mną szła Leigh, która z kolei ciągła Thirlwall, a chłopacy spojrzeli po sobie zdziwieni.
- Możecie wyjaśnić, o co wam chodzi?- gdy znalazłyśmy się na piętrze w jednym z pokoi, chyba Liama różowowłosa założyła ręce, patrząc niezadowolona na czarnowłosą i brunetkę.
- Jeszcze się pytasz? Myślałam, że obie dojrzejecie i przestaniecie się zachowywać jak dzieci, ale widać się przeliczyłam. Mam dosyć tej napiętej atmosfery między wami, która odbija się na nas. Jesteśmy zespołem i przyjaciółkami, a w czwórkę nie potrafimy usiedzieć w jednym pokoju. Jak tak dalej pójdzie, to doprowadzimy do rozpadu Little Mix. Przepraszam, nie my, a wasze wybory do tego doprowadzą. I nawet jeśli początkowo hamowałam Leigh przed ingerowaniem w wasze sprawy, tak teraz razem z nią to robię, bo do cholery nie chce już na to wszystko patrzeć z boku! Na rozpad zespołu, ale przede wszystkim was.- nigdy nie pomyślałabym, że Jessica wybuchnie i naprawdę będzie chciała naprawić moje relacje z Jade.
Problem jednak polegał na tym, że z naszej dwójki tylko ja tego chciałam, a Thirlwall odpowiadała sytuacja, w której nie miała ze mną nic do czynienia, o czym dawała mi do zrozumienia od czasu naszego zerwania.
- I czego wy od nas oczekujecie?- do moich uszy doszedł głos mojej ukochanej nie wyrażający żadnych emocji, podczas gdy ja stałam podparta plecami o ścianę, nie odzywając się ani słowem i obserwując trójkę z boku.
- Pogódźcie się. Tym całym zerwaniem tylko sprawiłyście sobie nawzajem cierpienie i przerzuciłyście go po części na nas. Spójrzcie na siebie.- Leigh spojrzała na nas obydwie i kontynuowała- Ty, Jade nie ma dnia żebyś nie wychodziła na imprezy, a kontaktu z Perrie unikasz jak ognia. A ty, Pezz z kolei siedzisz całymi dniami u siebie, płacząc i unikając wszystkich. Do tego obie chodzicie przygnębione, wymuszając wszelkie pozytywne emocje. Gdzie wasza miłość? Gdzie ta para lgnąca do siebie, ciągle uśmiechnięta i nie mogąca bez siebie wytrzymać dłużej niż pięć minut? Co się z wami stało?
- To wszystko minęło.- wtrąciłam po kilku chwilach nie odzywania się naszej czwórki, chcąc w to wierzyć, na co Jade spuściła wzrok, a Leigh- Anne i Jesy posłały mi niezrozumiałe spojrzenia.- Jade tak uznała i chciała naszego rozstania, więc je ma. Z mojej strony to tyle. A jeśli boicie się o zespół mogę przystać na koleżeństwo z nią.
- Zespół nie jest najważniejszy. Cholera! Nam chodzi o was. Chcemy nasze dawne wesołe przyjaciółki.
- To nie takie proste. Owszem ja dalej kocham Pers, ona kocha mnie. Mogłabym ją przeprosić i może nawet zgodziłaby się na powrót Pade. Ale co z tego, skoro dalej nie będziemy miały na siebie czasu? Perrie ciągle będzie z Zaynem, bo Sam nie odpuści, a ja znowu będę patrzeć na nich z boku? Byłybyśmy znowu razem, ale jednak oddzielnie. Nie chce tego. Przestane unikać Pezz dla dobra zespołu i dlatego, że to i tak nie zmienia naszych uczuć. Zacznę ją traktować jak przyjaciółkę, ale nie będzie Pade dopóki jest Zerrie. I nie macie, o co prosić.- oznajmiła i wyszła.
Wyszłam zaraz po niej, nie pozwalając poczuciu winy za rozwalenie naszego związku i zniwelowanie jakichkolwiek szans na odbudowanie go przez zgodzenie się na tą cholerną ustawkę uderzyć do mojej głowy. Zamyślone dziewczyny kroczyły za mną.
- No wreszcie! Ile można rozmawiać?- powitał nas Niall przerywając przysłuchiwanie się Liamowi i Zaynowi, którzy rozbawieni o czymś mówili.
- Jak jest o czym, to długo.- stwierdziła czarnowłosa i dodała- Skoro nas tu zaprosiliście i wymyśliliście to spotkanie, to co robimy?- usiadłam między nią, a Harrym na kanapie i nie słuchając ich dalszej rozmowy zatopiłam się w swoich myślach.
Ocknęłam się dopiero, kiedy dostałam poduszką w głowę od Louisa, który wycelował we mnie zamiast w Jesy. Chciałam mu ją odrzucić, ale również nie wycelowałam, przez co Niall oberwał. Blondyn zamachnął się, aby mi oddać, ale zdążyłam się schylić i tym samym poduszka trafiła w półkę, zwalając ją z hukiem na podłogę razem z książkami, pustym wazonem i kwiatem w doniczce. W salonie zapadła cisza i zaskoczeni patrzyliśmy na to, co się stało.
- Niall, ty idioto!- powiedział Liam i równo z Mulatem jako pierwsi wybuchli śmiechem.
W ślad za nimi poszła reszta chłopaków i po kolei Jesy, Leigh- Anne, Jade i ja na końcu. Następne kilka godzin były najlepszymi w ciągu ostatnich miesięcy. Wygłupy chłopaków doprowadzały mnie do szczerego, dawno nie spotykanego śmiechu.
Niestety mój dobry humor minął, jak tylko wieczorem opuściłam grono przyjaciół i z Malikiem u boku wróciłam do domu.
- O czym wy dzisiaj gadałyście na osobności?- usłyszałam pytanie Zayna siedzącego w salonie przed telewizorem, kiedy sama siedziałam przy wyspie kuchennej oddzielającej dwa pomieszczenia i dziwnym trafem właśnie myślałam o tej rozmowie.
- Czy ty w końcu przestaniesz palić w domu?- spytałam czysto teoretycznie, gdy na niego spojrzałam, powtarzając się niezliczony już raz.
- Sama czasem to robisz. A, zresztą! Pytałem się o coś innego. Dziwne miałyście miny po przyjściu do nas, więc o czym rozmawiałyście?
- Dziewczyny chciały pogodzić mnie z Jade.
On w porównaniu z resztą wiedział w stu procentach o tym, co czuje przez wymysły Samuela i zachowanie Thirlwall. W tym sensie byłam z nim zawsze szczera. Nie uświadamiałam go jednak w jaki sposób sobie radziłam z problemami. Nie wiedział, że prawie codziennie nowe rany ozdabiały moje ciało. Tak samo nie wiedział o sposobie w jaki Sam mnie zmuszał do posłuszeństwa, gdy tylko próbowałam odwieść go od realizacji jego głupich pomysłów.
- I jaki uzyskały rezultat?- zaciekawił się, na co westchnęłam i kontynuowałam ze spuszczonym i załzawionym wzrokiem:
- Jade przestanie mnie unikać. A nasz związek można odbudować, jeśli jej wybaczę, i co ważniejsze dopiero, kiedy zakończy się ustawka.
- To powinnaś się cieszyć. Jest nadzieja, bo pierwszy warunek jest oczywisty, że zostanie spełniony, a drugi w końcu też.
- Nadzieja matką głupich. Zerrie będzie istniało tak długo, aż Sam nie zdecyduje się zakończyć tej farsy. Tak jest w tej pieprzonej umowie. A to nie nastąpi szybko. Kurwa, przez jeden podpis zniszczyłam szanse na istnienie mojego związku z Jade!
- Nie tylko tobie jest ciężko. Pamiętaj, że ja również jestem pod kontrolą Sama, muszę udawać związek z przyjaciółką, mieszkać z nią i pilnować się, abym nie złamał zasad, które ustalił ten skurwysyn, bo gdy to zrobię jest zdolny posunąć się do wszystkiego. Oboje w tym tkwimy. Dlatego ciesz się, że choć jeden problem możesz mieć mniej, a nie szukaj dziury w całym. Masz nadzieje na powrót do Jade, czyli połowa zmartwień związanych z rozstaniem ci uchodzi. Bądź optymistką, tak jak dawniej.- słyszałam zdenerwowanie w jego głosie. Kolejny raz, gdy bez szczególnego powodu się zezłościł, chociaż może ja nie widziałam tego powodu?
- Optymizm w tej sytuacji to ostatnia rzecz na jaką mnie stać. Prawda jest taka, że ta nadzieja, o której mówisz jest więcej niż nikła i dlatego nie warto z nią żyć. Po prostu nie odnajdę już szczęścia, a wszystko, co wymyśla Sam coraz bardziej mnie męczy. Ciebie też, ale ty sobie z tym radzisz. Złością na wszystkich i na wszystko, ale radzisz. A ja nie potrafię.- przyznałam i uświadamiając sobie, że byłam z nim za szczera ugryzłam się w język i pospiesznie wyszłam z salonu, chcąc zamknąć się w swoim pokoju.

Zayn

- Pezz, czekaj!- zawołałem i ruszyłem za blondynką.- Jeśli myślisz, że pozwolę na niedokończenie tej rozmowy, to się mylisz. Za dużo powiedziałaś. Co znaczy, że sobie nie radzisz?- zatrzymałem ją, chwytając za prawy nadgarstek w korytarzu.- Kurwa, ale ja jestem głupi! Perrie, to co widziałem w LA, te twoje blizny to nie była jednorazowa sprawa?- olśniło mnie, kiedy przez dłuższą chwile milczała.
W tym momencie mogłem siebie nazwać największym idiotą na świecie. Jak ja mogłem jej wtedy uwierzyć i później nic nie zauważyć? Byłem oszołomiony, ale również zły na siebie. Tak łatwo dałem się jej nabrać i nie widziałem do czego to wszystko ją doprowadza.
- Matko, Pers.- przytuliłem ją mocno, gdy zaczęła płakać.- Oprócz ustawki i zerwania z Jade jest jeszcze jakiś powód, dlaczego to robisz?- spytałem, pocierając jej plecy uspokajająco, a ona pokiwała twierdząco głową- Jaki?
- Sam.. Wtedy na waszym koncercie, kiedy chciał na mnie wymusić pocałowanie ciebie, a ja nie chciałam go posłuchać uderzył mnie i..- podciągnęła nosem i wzięła głębszy oddech- Dotykał mnie nie tak, jak powinien. Później się to powtórzyło, gdy przyszłam do niego i chciałam, żeby odwołał swoją decyzje odnośnie naszego wspólnego mieszkania. Przepraszam, że cie okłamałam i że to robię, ale nie potrafię inaczej.
- Nie przepraszaj. Kurwa, nie wierze! Co za jebany skurwiel! Jak on mógł cie tknąć?!- złość we mnie wezbrała i to już nie na mnie samego, a na tego dupka. Mogłem zrozumieć, że na mnie podnosił rękę, bo nieraz sobie zasłużyłem, ale co takiego mu zrobiła Perrie, aby ją bił i do tego obmacywał?! Byłem wściekły, ale i tak nic nie mogłem na to poradzić, a za to musiałem wybić Pezz z głowy cięcie się.- Koniec z tym. Jak będziesz miała jakiś problem, coś się stanie to mi o tym powiedz, ale nie krzywdź siebie. Rozumiesz?- odsunąłem się od niej i chwytając lekko za podbródek zmusiłem do spojrzenia w moje oczy.
- Tak.- skinęła głową.
- Obiecujesz?- musiałem się upewnić.
- Tak.- potwierdziła, a łzy dalej jej płynęły po twarzy i powstrzymywała się od płaczu, więc ponownie objąłem ją ramionami, a ona wtuliła się we mnie.
- Razem w tym wszystkim tkwimy i razem sobie ze wszystkim poradzimy.- zapewniłem, pozwalając blondynce się wypłakać.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pezz.. Tak, masz racje. W notce pod każdym rozdziałem będę cie nazywać Pezz, Vicky, Victoria, albo Perrie, bo te nazwy mi się spodobały najbardziej. A co do mojej, jeśli naprawdę tak ciężko ci wybrać którąś z tych dwóch możesz wymyślić nową. Jak ci to pomoże to w szkole na mnie wołają Ewcia, albo Mewa (moje nazwisko zaczyna się na "M" więc sobie tak połączyli), co jest dziwne, ale się przyzwyczaiłam i możesz użyć tych nazw haha :D A co do ostatniego późniejszego komentowania, to nie masz za co przepraszać. Każdemu zdarzają się poślizgi czasowe. Poza tym przecież nie masz żadnego obowiązku do wyrażania swoich opinii, a jedynie robisz to z własnej woli. Tak w ogóle, co sądzisz o rozdziale? Nie ma twojego ulubionego Larrego, ale myślę, że też się coś dzieje. W sumie według mnie dużo się dzieje no, ale opinie zostawiam tobie.
Do tego cofam swoje słowa z notki pod ostatnim rozdziałem. Czytelnicy pokazali mi, że nie tylko ty komentujesz i dajesz mi motywacje i za to WSZYSTKIM BARDZO DZIĘKUJĘ :) Do napisania!

niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 7

Perrie

Przez dwa tygodnie nie widywaliśmy się ani nie kontaktowaliśmy z Zaynem na rozporządzenie Sama, choć nie znałam powodu. Nie interesowało mnie to jednak. Nawet się z tego powodu cieszyłam, bo nie byłabym w stanie udawać zakochaną w Mulacie, mając złamane serce. W czasie, który zwykle byłby przeznaczony na tą szopkę siedziałam w swoim pokoju i cierpiałam wylewając morze łez. Chociaż Jade przeniosła się do innego pokoju i rzadko ją widziałam, to w głowie odtwarzałam coraz to inne wspomnienia. Gdzie nie spojrzałam widziałam kolejne sceny z naszego wspólnego życia. Sceny, które już nigdy miały się nie powtórzyć.
Tak cholernie tęskniłam za nią. Tęskniłam za uczuciem jakie we mnie rosło, kiedy złączałyśmy nasze wargi. Za przyjemnym dreszczem przechodzącym po moim kręgosłupie, gdy wymawiała głosem pełnym czułości moje imię. Za jej spojrzeniem w moją stronę. Za jej dotykiem. Za jej śmiechem. Za wszystkim. A najbardziej za tym, że po prostu była.
Po jej zerwaniu przez dwa dni starała się mi wytłumaczyć, że zrobiła to, aby żadna z nas więcej nie cierpiała, bo tak będzie lepiej, ale ja jej nie chciałam słuchać. Po prostu jej nie rozumiałam, a tymi słowami mnie raniła. W dodatku mówiła to spokojnym tonem głosu. W końcu zaprzestała, ale równo z tym zaczęła mnie unikać. Od tamtej pory nie odzywałyśmy się do siebie, nie wymieniłyśmy się spojrzeniami, jeśli nie byłyśmy w pracy, to nie przebywałyśmy w jednym pomieszczeniu dłużej niż kilkadziesiąt sekund. To Jade zawsze spuszczała głowę, zaciskała usta i wychodziła z pomieszczenia, do którego ja weszłam. Nigdy na odwrót. Kiedy miałyśmy wywiad, czy nagrywałyśmy i ze sobą rozmawiałyśmy, udając przed innymi, że nic się między nami nie zmieniło, to znaczy wciąż się przyjaźnimy jej głos był w stosunku do mnie chłodny, tak samo wzrok.
Raz usłyszałam jej rozmowę z Jesy i jak brunetka się jej spytała, dlaczego taka jest odpowiedziała krótkie:
- Aby Perrie szybciej o mnie zapomniała i przestała cierpieć.
Kolejna rzecz, której nie zrozumiałam, a która sprawiła mi ból. Nie rozumiałam tego, bo oczekiwała ode mnie rzeczy niemożliwej. Bo w końcu jakim cudem można zapomnieć o swojej drugiej połówce serca, o swoim powodzie do szczęścia i sensie życia? Nie wiedziałam i nie umiałam tego zrobić, choćbym do końca życia miała cierpieć przez jej zachowanie. Kochałam ją całym sercem i wiedziałam, że nigdy nie przestane.
W momentach największej tęsknoty i bólu, kiedy już płacz mi nie pomagał zdarzało mi się po raz kolejny specjalnie zranić skórę ostrym narzędziem. Widok krwi uspokajał mnie i zapewniał chwilowe zapomnienie.
Po dwutygodniowej przerwie Samuel zadzwonił i nie dość, że zdecydował się ponowić nasze spotkania, to jeszcze miałam wyjechać z chłopakami w trasę. W tym czasie Little Mix miało wolne. Pomimo mojej niechęci nie miałam nic do gadania i musiałam z nimi pojechać.
Późnym wieczorem spotkałam się z chłopakami na lotnisku. Oczywiście towarzyszył nam Sam, który pilnował, abyśmy z Zaynem zachowywali się jak para. Było wyjątkowo pusto wokół, więc szybko przeszliśmy bez problemu przez odprawę i po niedługim czasie wystartowaliśmy, lecąc do Los Angeles. Od razu podłączyłam słuchawki do telefonu i patrząc przez okno słuchałam swojej ulubionej muzyki, starając się nie myśleć w jakiej byłam sytuacji. Wyłączyłam się do tego stopnia, że nie zauważyłam, jak chłopacy i nasz menadżer zasnęli, a siedzący obok Zayn mnie obserwował. Dopiero, kiedy szturchnął mnie za ramie zwróciłam na niego uwagę.
- Co?- spytałam, wyciągając słuchawki z uszu.
- No właśnie, co? Stało się coś? Czemu jesteś taka przygnębiona?- odpowiedział pytająco.
- Jade ze mną zerwała.- odpowiedziałam przezornie ściszonym głosem, żeby przypadkiem Samuel, bądź któryś z chłopaków mnie nie usłyszał. W końcu zamiast spać mogli po prostu leżeć z zamkniętymi oczami.
- Przykro mi.- stwierdził i zamilkliśmy.
Widząc, że żadne z nas nic więcej nie powie z powrotem zaczęłam słuchać muzyki, a po jakimś czasie zasnęłam. Mulat obudził mnie po wylądowaniu.
Na lotnisku chłopacy porozdawali autografy i porobili sobie zdjęcia z fanami, a gdy skończyli pojechaliśmy do hotelu. Tam znowu Sam poinformował nas o swoim głupim pomyśle. Zdenerwował mnie i Malika, kiedy oznajmił nam, że mieliśmy wspólny pokój, a następnie oddalił się kawałek od nas, gdzieś dzwoniąc. Harry z Louisem usłyszawszy to spojrzeli po sobie z szerokimi uśmiechami i kazali nam iść z nimi szybko do windy, co zdziwieni ich radością zrobiliśmy.
- Macie i w zamian nam dajcie klucz do waszego pokoju. Nam się bardziej uśmiecha mieć wspólny.- uśmiechnięty Lou wcisnął nam do rąk klucze swoje i loczka.
- Widać. Tylko nie rozwalcie łóżka.- odparł i zaśmiał się Zayn, na co jęknęłam.
- Tylko bez takich tekstów.- poprosiłam.
- Właśnie, Malik.- potwierdził Harry, ale z uśmiechem pocałował Lou.
Odwróciłam wzrok, widząc, że najwyraźniej ta dwójka za bardzo się siebie stęskniła i nie zamierzała się powstrzymywać przy nas przed czułościami. Normalnie by mi to nie przeszkadzało, ale nie w tym czasie, nie świeżo po rozstaniu.
Na szczęście po chwili drzwi windy się otworzyły i mogłam w spokoju pójść do siebie. Otwierając drzwi kątem oka widziałam, jak Larry wchodzi szybko do pokoju, całując się, na co wywróciłam oczami. Zadałam sobie w myślach pytanie, co ich tak nagle wzięło, ale nie chciałam znać odpowiedzi. Zamknęłam się w pokoju i położyłam na łóżku, znowu zatracając się w myślach o różowowłosej i zaczynając płakać.

Zayn

Przez czas, w którym nie wiedzieliśmy się w ogóle z Pers wróciłem do formy, a dzięki całodniowych obecnościach chłopaków udało mi się przestać myśleć w jak durnej sytuacji Sam nas postawił. To był urlop od wszystkich obowiązków, nakazów i zakazów. I zdecydowanie pozwolił mi odpocząć i poprawić humor. No, ale wszystko co dobre kiedyś ma swój koniec. Cały ciężar udawania związku i podporządkowywania się Samuelowi wrócił, zaczynając ciążyć coraz bardziej.
Od razu, jak zobaczyłem blondynkę zauważyłem, że jej uśmiech jej wymuszony, w czym utwierdziło mnie przygnębienie i smutek w jej oczach. Jeszcze bardziej niż jej takim nastrojem zdziwiłem się jego powodem. Co prawda na naszym ostatnim spotkaniu mówiła, że się pokłóciła z Jade, ale nie myślałem, że zerwą. Domyśliłem się, że rozstały się pewnie przez tą ustawkę, ale nie chciałem drążyć bolesnego dla niej tematu, więc się w tym przypuszczeniu nie utwierdzałem.
Pierwsze dwa dni pobytu w LA przesiedziała w swoim pokoju z wyjątkiem dwóch naszych spotkań zorganizowanych przez Sama i jednego naszego koncertu, na którym musiała być. Razem z chłopakami zaczęliśmy się o nią martwić, ale tylko ja znałem powód takiego jej zachowania.
- Może któryś z nas poszedłby po Pers? Ile może siedzieć u siebie.- stwierdził Li, gdy w piątkę byliśmy u niego i zabijaliśmy nudę graniem w karty i wygłupami.
- Zayn, jesteś najbliżej drzwi.- powiedział Niall.
- Wcale nie, bo Lou jest najbliżej. Poza tym wątpię, że będzie chciała wyjść.- odpowiedziałem bez zastanowienia.
- Niby dlaczego?- Harry spojrzał na mnie uważnie, a za nim reszta.
- Jednak po nią pójdę.- odparłem od razu, nie chcąc się tłumaczyć i szybko wyszedłem z pokoju, pukając do drzwi obok.
Jako, że całe piętro było wynajęte tylko dla naszej szóstki nie zakluczaliśmy drzwi, więc nie czekając na odpowiedź otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
- Wyglądasz okropnie. Masz szczęście, że to ja tu przyszedłem.- powiedziałem, widząc blondynkę z zaczerwienionymi i podpuchniętymi oczami oraz potarganymi włosami.- Ogarnij się jakoś, bo idziesz do nas. Nie będziesz cały czas siedzieć w pokoju.
- Nie mam zamiaru nigdzie iść.- powiedziała.
- Tak myślałem, że to powiesz i zanim pomyślałem, to powiedziałem to chłopakom i jeśli nie chcesz, żeby drążyli dlaczego lepiej przyjdź do nas.
- Możesz im powiedzieć, o co chodzi. Bylebyście mi dali spokój.
- Nie ma ma tak łatwo, Pezz. Musisz przestać myśleć o Jade. A siedząc całymi dniami u siebie bez kontaktu z kimkolwiek to ci się nie uda.
- A może ja nie chce przestać o niej myśleć? Wyjdź i daj mi spokój.
- Mało masz problemów przez Sama, żeby jeszcze bardziej się dołować? Pers..- ściągnąłem z jej głowy koc, który sobie na nią zaciągnęła i przeżyłem szok.- Co to jest?- chwyciłem jej nadgarstek i zacząłem mu się przypatrywać.- Skąd te blizny?- spytałem, nie odrywając wzroku od świeżych jeszcze zaczerwienionych śladach po ranach.
Blondynka wyszarpnęła swoją rękę z mojego uścisku. Wstała, spuszczając głowę, po czym ominęła mnie, chcąc udać się do łazienki bez słowa.
- Perrie, pytałem się coś.- przypomniałem, stając w przejściu i obserwując, jak rozczesuje włosy.
- Zraniłam się przez przypadek. Nic wielkiego.- wzruszyła ramionami.
- Pezz, nie..- zacząłem, ale do pokoju bez pukania i z impetem wszedł Louis i nas popędził, przerywając mi w pół zdania.
- Jeszcze o tym porozmawiamy.- ostrzegłem poważnie, wychodząc z pokoju, a za mną wyszedł zdziwiony Lou i smutna Pers.
Widziałem, że kłamała i do tego jaki idiota by uwierzył, że kilka blizn przy sobie o takiej samej długości i takim samym odstępie może być po przypadkowym zranieniu? Musiała je sobie zrobić celowo, co mnie przerażało i martwiło. Czy naprawdę wszystko tak bardzo ją przerastało, aby w ten sposób odreagowywać?
Okazje do rozmowy uzyskałem niemal od razu, bo po jakimś kwadransie siedzenia w szóstkę zadzwonił nasz menadżer i kazał nam wyjść na miasto.
- Pers, dlaczego to zrobiłaś?- spytałem, kiedy tylko byliśmy w dwójkę.
- Nic nie zrobiłam.- odpowiedziała, patrząc przed siebie i wzruszając ramionami.
- Nie rób ze mnie idioty. Rozumiem, że nie jesteś w łatwej sytuacji, ale po co sama siebie ranisz?
- Matko, Zayn zrobiłam to raz dawno temu i nie zamierzam tego powtarzać. Odpuść już, bo nie będę się tłumaczyć.- stwierdziła z rezygnacją i uporem, więc zrobiłem, co chciała, obiecując, że jeśli zobaczę jeszcze raz jakieś ślady nie odpuszczę tak łatwo. Możliwe, że za szybko dałem spokój, ale po prostu jej zaufałem i uwierzyłem, że to był pojedynczy raz, gdy się zraniła celowo.
Z czasem sam przed sobą przyznałem jakim głupkiem po raz kolejny w życiu się okazałem.

Perrie

Przez ponad miesiąc podróżowałam z chłopakami, znosząc wszystkie pomysły Sama. Na szczęście nie dowiedział się, że przez ten czas w jakimkolwiek mieście byliśmy zamienialiśmy się pokojami z Larrym. Ani ja, ani Zayn, ani tym bardziej Harry z Louisem nie mieliśmy nic przeciwko. Malik za każdym razem, gdy oni mieli czas wolny pilnował żebym nie siedziała sama w swoim pokoju. Chciał, abym zapomniała, ale udawało mu się to tylko na kilka godzin w ciągu dnia. Mógł mnie wtedy kontrolować i sprawdzać, czy nie mam kolejnych blizn na nadgarstkach, ale nie miał wpływu na to, co robiłam w nocy. Już parę dni przed odkryciem Mulata "przerzuciłam się" na cięcie w mniej widocznych miejscach stąd łatwiej mi było skłamać przed nim, że zrobiłam to raz i nigdy tego nie powtórzę. A on w to uwierzył. Nie czułam się dobrze z okłamywaniem go, ale inaczej nie potrafiłam. Cierpienie przez udawanie związku z nim mieszało się z cierpieniem po stracie Jade i nie znalazłam innego sposobu na odreagowanie.
Tęsknota z każdym dniem nie spotykania się, nawet na chwile z różowowłosą była jeszcze gorsza niż w domu gdzie nie dzieliła nas spora odległość. Wydaje mi się, że wpływ na to miał fakt, że będąc w Londynie miałam świadomość jej obecności w tym samym budynku, czy chociażby możliwość paro sekundowego widzenia jej, lub usłyszenia. A tak pomimo telefonów do dziewczyn nie miałam z nią kontaktu. Ani razu jej nie usłyszałam, a dziewczyny nic o niej nie wspominały.
Na szczęście wreszcie wracaliśmy do Londynu. W stolicy Anglii wylądowaliśmy wieczorem. Chłopaków zatrzymały fanki, a ja nie chciałam na nich czekać, więc zdecydowałam się sama wracać do domu. Zdziwiły mnie słowa Zayna, kiedy na pokaz czule się przytuliliśmy z szerokimi uśmiechami:
- Nie zrób nic głupiego.- szepnął mi do ucha, po czym pocałował mnie we włosy i spojrzał w oczy. I mimo uśmiechu w jego oczach zobaczyłam przygnębienie i troskę.
Spojrzałam na niego pytająco i zmarszczyłam lekko brwi, ale nie odpowiadając odsunął się, dając Liamowi szanse pożegnać się ze mną, a później reszcie. Po pół godzinie od wyjścia z lotniska weszłam do domu.
- Cześć!- przywitałam się z Leigh- Anne i Jesy, które siedziały w salonie.
- Pezz!- powiedziały równo z uśmiechami i wstały, mocno mnie przytulając.
Odwzajemniłam uścisk i lekko uśmiechnęłam.
- Gdzie Jade?- spytałam, smutniejąc, kiedy w trójkę usiadłyśmy na kanapie.- Co?- spojrzałam na nie pytająco, gdy obydwie wymieniły się dziwnymi spojrzeniami.
- Thirlwall kupiła własne mieszkanie i teraz rzadko tu bywa.- odpowiedziała Leigh.
Kolejny krok żebym szybciej "zapomniała"? To pytanie od razu przeszło mi przez myśl, sprawiając ból. Poczułam łzy w oczach. Wyprowadziła się z naszego wspólnego domu, uciekając ode mnie. Czy ona naprawdę sądziła, że przez jej unikanie mnie i tą wyprowadzkę przestane ją kochać?
- Perrie, nie płacz.- czarnowłosa przytuliła mnie, a Jesy bez słowa odwróciła wzrok.
Wtuliłam się nic nie mówiąc w przyjaciółkę i pozwoliłam łzom spływać wzdłuż mojej twarzy. Nie płakałam. Już chyba od czasu naszego rozstania za często to robiłam. Czarnowłosa zaczęła mnie pocieszać, a po jakimś czasie mój telefon zaczął dzwonić. Wyciągnęłam go z kieszeni spodni i po spojrzeniu na ekran przeklęłam pod nosem. Dzwonił Sam. Odebrałam, wycierając jedną dłonią policzki. Nie zdążyłam się, jak zwykle nawet odezwać, a usłyszałam jego rozkazujący ton głosu:
- Masz razem z Malikiem do godziny czasu na przyjście do mojego gabinetu. Mamy ważną sprawę do omówienia.- po tych słowach najzwyczajniej w świecie się rozłączył.
- Cholera!- ponownie przeklęłam.
Nie miałam siły na to spotkanie i dowiadywanie się o kolejnym idiotycznym pomyśle Samuela.
- Co chciał?- spytała do tej pory milcząca Jesy.
- Mam z Zaynem do niego przyjść. Znowu coś wymyślił.- odpowiedziałam, pisząc jednocześnie wiadomość do Mulata.
Żadna z nich nic nie odpowiedziała, a za to poczułam pocieszające pocieranie dłonią Leigh na ramieniu. Nie zareagowałam w jakikolwiek sposób, tylko wstałam po wysłaniu SMS- a i wyszłam z domu, mówiąc krótkie "Pa!" do dziewczyn.
Nie śpiesząc się poszłam pod wieżowiec, w którym znajdował się między innymi gabinet Sama, a pod budynkiem spotkałam Malika dopalającego papierosa. Wspólnie weszliśmy do środka i udaliśmy się do odpowiedniego pomieszczenia.
- O co chodzi?- zapytał brązowooki od razu po wejściu.
- Czas na kolejny krok w waszym związku.- powiedział nasz menadżer poważnym tonem głosu.
- To znaczy?- spytałam, czując, jak kolana mi z nerwów miękną.
- Zamieszkacie razem.- odpowiedział i zapadła grobowa cisza pomiędzy nami na kilka minut.
- Nie.- pokręciłam głową i zaśmiałam się nerwowo z nadmiaru emocji, po czym stamtąd wybiegłam.
Słyszałam przez chwile wołanie Zayna, ale nie zwracałam na nie uwagi, więc najwyraźniej sobie odpuścił. Drogę do domu przebiegłam z zamazanym widokiem przez łzy. Wleciałam na korytarz, trzaskając za sobą drzwiami i mijając zdziwione dziewczyny dalej siedzące w salonie pobiegłam do swojego pokoju zakluczając się. Za dużo wszystkiego działo się w moim życiu. Zsunęłam się po ścianie na podłogę, wyładowując się przez płacz. Miałam wrażenie jakby wszystko, co przez ostatnie blisko cztery miesiące się wydarzyło przez tą pierdoloną ustawkę było jakimś koszmarem. Wszystko po kolei się jebało, a ja nie wiedziałam, jak poradzić sobie z tym wszystkim. Nie wiedziałam, czy w ogóle sobie kiedykolwiek poradzę.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pezz.. Ja cie tylko proszę nie denerwuj się na mnie za końcówkę i ostatnie zdanie w perspektywie Zayna, które teraz może wzbudzać dodatkowe emocje, a później wyjaśnić, o co chodzi. Myślę, że przyzwyczaiłaś się, że w moich opowiadaniach musi się coś dziać, więc to jest taka zapowiedź tego, co się wydarzy. Tak poza tym, co powiesz na przeprowadzkę Jade i prawdopodobną (?) przeprowadzkę Zayna i Pers do jednego mieszkania? A o kolejnym Larrym i ich pomocy? No i o zachowaniu Perrie? Rozumiesz postępowanie wszystkich bohaterów?
Wiesz, że swoimi komentarzami mnie rozwalasz i wprost uwielbiam je czytać? Tak jest przy każdym, ale przy ostatnim to pobiłaś sama siebie. Po pierwsze po raz kolejny pobiłaś rekord jego długości, a po drugie zdaniem, że jesteś ciekawa, czy kiedykolwiek napiszesz dłuższy komentarz niż rozdział, który komentujesz. U mnie, jeśli dalej będziesz pisać takie zajebiście długie i przepełnione emocjami opinie niedługo ci się to uda :D I naprawdę nie miałabym nic przeciwko :D Bo szczerze ty jesteś jedyną komentująca tego bloga i dzięki tobie mam motywacje do prowadzenia go. I to ja ci powinnam za to i wiele innych rzeczy podziękować, a nie ty mi. Według mnie nie zrobiłam dla ciebie żadnej rzeczy, za którą mogłabyś być mi wdzięczna. No, poza rozchwianiem emocjonalnym :D
ILYSM, Skarbie <3 Czekam na twój komentarz (oby dłuższy niż poprzedni haha :D)
Do napisania!

czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 6

Zayn

Cały dzień przesiedziałem w pokoju, a nocą ciągle się budziłem. Wszystko mnie bolało, a jak widziałem wieczorem przed prysznicem w lustrze wyglądałem, jak żywy worek treningowy. Na moim tułowiu siniak nachodził na siniak. Jeszcze nigdy w życiu, nawet w czasach szkolnych gdzie często brałem udział w bójkach nie wyglądałem tak okropnie, ani nie czułem takiego bólu, żeby ciężko mi było się ruszać.
Myślałem o tym, co się stało i uznałem, że sam sobie byłem winien. To nie wina chłopaków, bo powiedzieli za dużo w towarzystwie Samuela, a moja, bo złamałem zakaz. Gdybym poczekał jeszcze kilka dni odpuściliby temat mojego "związku" z Perrie i uwierzyliby w niego oraz zaakceptowali. To ja głupi nie wytrzymałem i wszystko wypaplałem, choć zdawałem sobie sprawę, że słono za to zapłacę. Sam dał mi w pełni zasłużoną nauczkę i teraz musiałem to przecierpieć oraz nie popełnić po raz kolejny tego samego błędu i posłuchać naszego menadżera odnośnie trzymania gęby na kłódkę.
Rankiem, uważając na swoje ruchy zszedłem na dół do kuchni. Otworzyłem jedną z szuflad, z której wyciągnąłem pudełko z tabletkami przeciwbólowymi i połknąłem dwie.
- Po co ci te tabletki z samego rana?- usłyszałem Liama, a kiedy zaskoczony spojrzałem w jego stronę zobaczyłem, że opiera się z założonymi rękami o framugę drzwi.
- Głowa mnie boli. Zresztą nie muszę ci się tłumaczyć.- odpowiedziałem i chciałem go wyminąć, ale mnie zatrzymał.
- A ja sądzę inaczej. Powiedz, jak wczorajsza rozmowa z Samem?- chwycił mnie za ramie, zatrzymując gwałtownie, na co syknąłem cicho i spiąłem wszystkie mięśnie.- Co jest?- automatycznie mnie puścił i spytał z troską.
- Nic.- skłamałem i poszedłem do siebie.
Chwyciłem za telefon, który zabrzęczał na szafce nocnej, informując o nowym SMS- ie, w momencie gdy zamknąłem za sobą drzwi i odczytałem informacje od Samuela, że tego dnia i przez najbliższe kilka dni miałem się nie spotykać z Pezz. Do tego dał nam nagle kilkanaście dni wolnego, odwołując wszystko, co mieliśmy zaplanowane. Wiedział, co zrobić, żeby pobicie nie wyszło na jaw.
Udałem się do łazienki, by się ogarnąć. Gdy zakładałem bluzkę przez głowę drzwi się otworzyły.
- Prze.. O, cholera! Zayn, co ci się stało?!- Louis podniósł głos, a ja spanikowany zasłoniłem mocno poobijane części ciała.
- Nie drzyj się. Kilku siniaków nigdy nie widziałeś?- spytałem, zaprzeczając sam sobie, bo przecież doskonale zdawałem sobie sprawę, że to nie tylko kilka zwykłych siniaków.
- Chyba sam sobie nie wierzysz. Kto cie pobił?- mimo mojej prośby dalej nie schodził z tonu zaskoczony i zmartwiony.
- O co chodzi, Lou?- obok swojego chłopaka znalazł się Harry, marszcząc brwi w zastanowieniu i tuląc go od tylu położył głowę na jego ramieniu.
- Zayna ktoś pobił, ale udaje idiotę i nie chce powiedzieć kto.- odpowiedział, a zaskoczony Hazza spojrzał na mnie pytająco.
- Nie wasza sprawa. Odwalcie się.- powiedziałem szorstko, wymijając Larry'ego.
- Sam?- usłyszałem za sobą pytanie Louisa, na co przystanąłem w połowie drogi do swojego pokoju, nie odwracając się w ich stronę. Strach w tamtej chwili przejął kontrole nad moim umysłem. Nie mogłem im przyznać racji.
- Powiedziałem, że to nie wasza sprawa.- powtórzyłem, nie zmieniając tonu głosu.
- Tak samo mówiłeś, kiedy ci nabił limo pod okiem.- przypomniał.
Nie odpowiedziałem nic, tylko poszedłem do swojego pokoju i się zakluczyłem, aby nie próbowali kontynuować tej rozmowy. Bałem się, co by mogło się wydarzyć, jakbym złamał jeszcze jeden zakaz, więc wolałem uciec od tematu. W ten sposób oni mieli tylko domysły, a nie mając pewności nie mogli nic zrobić. Poza tym, gdybym im się przyznał, to winę wzięliby na siebie, bo mnie wydali, a nie było to prawdą. Jak już mówiłem, gdybym siedział cicho nic by się nie wydarzyło.

Leigh- Anne

Byłam w szoku na wieść o zerwaniu Pade. No przecież to nie mogła być prawda. Pers i Jade za bardzo się kochały i do siebie pasowały. Fakt, ta ustawka mocno pokomplikowała w ich życiu, ale rozstanie? W głowie mi się to nie mieściło. Do tego widok cierpiącej i obwiniającej się Pezz bolał. I bez tego nie miała łatwo, a Thirlwall zamiast jej pomóc, to z nią zerwała. Rozumiałam, że ona też miała ciężko, ale dlaczego wybrała najgorsze z możliwych rozwiązań?
Blondynka po ponad godzinie płakania zasnęła, dlatego zostawiłam ją samą w pokoju, wcześniej okrywając kocem i zeszłam na dół gdzie Jesy rozmawiała z Jade.
- Możesz mi wyjaśnić, jak mogłaś wpaść na tak głupi pomysł i zerwać z Perrie? Co ci strzeliło do głowy? Pomyślałaś o niej?- może trochę za bardzo na nią naskoczyłam, ale nie umiałam się powstrzymać, gdy sprawiała wrażenie jakby jej to w ogóle nie ruszało i zachowywała się jak zawsze.
- Co? Jak to zerwałaś? Dlaczego?- Jessica zaskoczona na nią spojrzała. A więc nawet się nie przyznała? Zgłupiałam. Co z nią się stało?
- Przemyślałam wszystko. Tak będzie lepiej i Pers w końcu to zrozumie. Ona będzie mogła bez przeszkód udawać związek z Zaynem, a ja nie będę się temu przypatrywać z boku, zastanawiając się, czemu to nie ja jestem na jego miejscu, kiedy chodzą za ręce, albo się całują.- wytłumaczyła.
- Czyli zazdrość wzięła górę? Nie myślałam, że zachowasz się tak głupio. Powinnaś jej ufać i wspierać, a nie zostawiać. Ona ci ufała i chciała przejść przez to razem, bo wiedziała, że dla ciebie to też nie jest łatwa sprawa. Bo pomimo, że przy mediach udawała miłość do Zayna, to wracała do domu i to tobie posyłała spojrzenia pełne miłości, tobie ją wyznawała, udowadniając, że tylko ciebie kocha. Dlatego, pytam się po cholerę to zrobiłaś?!- zbulwersowałam się, podnosząc lekko głos.
- Minie jej. I wyjdzie nam to na dobre.- odpowiedziała, spuszczając głowę.
- A czy tobie od tak minęłaby miłość do kogoś, kogo byś kochała całym sercem i jeszcze ta osoba opuściłaby cie w najgorszym momencie?- spytałam, na co Jesy skarciła mnie spojrzeniem- A, zresztą!- machnęłam ręką.- To twoja decyzja, ale żebyś jej później nie żałowała.
- Pinnock!- syknęła Jesy ostrzegawczo.- Jade, to wasza sprawa, a my nie mamy prawa się wtrącać. Chodź, Leigh!- brunetka pociągnęła mnie za nadgarstek w stronę kuchni.
- Co?- spytałam, splątując ręce na wysokości klatki piersiowej, kiedy mnie puściła i spojrzała niezadowolona.
- Nie uważasz, że przegięłaś? Obie są naszymi przyjaciółkami i powinnyśmy je obie wspierać, nawet jeśli jedna z nich podjęła głupią decyzje. A ty najzwyczajniej w świecie na nią naskoczyłaś!
- A miałam wybór?! Nie widziałaś Perrie. Ona przez nią cierpi i się obwinia. Musiałam jej uświadomić, że zrobiła najgorszą rzecz jaką mogła.
- Nie, właśnie nie! Powinnaś być bezstronna, bo nie tylko Pezz to boli, ale również Jade jakbyś nie zauważyła. To ich życie i tylko one mogą sobie wytykać błędy.
Westchnęłam, z trudem przyznając jej racje. Niepotrzebnie dałam się ponieść emocjom. Nie zmieniło to jednak mojego zdania, że różowowłosa zachowała się głupio. I nie zamierzałam cofać swoich słów oraz jej przepraszać.

Louis

- Czekaj!- zatrzymałem swojego chłopaka, gdy nie chciał odpuścić Malikowi rozmowy i chciał iść do niego, kiedy Zayn poszedł do swojego pokoju.- Nie słyszałeś przekręcanego klucza? Zamknął się i nam nie otworzy.
- I tak po prostu mamy mu odpuścić? To jest poważna sprawa.- zbulwersował się.
- Wiem, ale porozmawiamy z nim razem z resztą, jak wyjdzie. Dobijanie się do niego nie ma sensu.- odparłem, zastanawiając się, czy to naprawdę Samuel mógł pobić Mulata, czy też nasz przyjaciel komuś się naraził. W końcu nie odpowiedział na moje pytanie, a je zignorował. Stąd mogłem mieć podejrzenia do obydwu opcji, aczkolwiek ta druga wydawała mi się mniej prawdopodobna. No, bo komu on mógł się narazić? Odkąd staliśmy się sławni przyjaźniliśmy się tylko z dziewczynami, a jeśli chodzi o kolegów, to mieliśmy ich garstkę, choć w sumie kontakt z nimi był równy kilku rozmów telefonicznych rocznie, więc nie wiem, czy mogłem określić nasze relacje mianem koleżeństwa. No, a przecież z rodziną by się nie bił. Albo poprawka, nikt z rodziny by go nie pobił.
- O czym porozmawiacie z resztą?- ze swojego pokoju wyszedł Niall.
- O Maliku.- odpowiedział Hazza i w trójkę zaczęliśmy iść na dół.
- A co zrobił?
- Raczej kto, co jemu zrobił. Ktoś go pobił.
Blondyn przystanął w miejscu i patrzył na nas zdziwiony.
- Niby kto i za co?- spytał zszokowany.
- Właśnie o tym chcemy z nim porozmawiać razem z tobą i Liamem, bo jak my sami się go spytaliśmy, to zamknął się w pokoju.- wytłumaczyłem.
- Ja go dzisiaj przyłapałem na braniu tabletek przeciwbólowych, ale nie chciał powiedzieć, po co mu one. Nie myślałem, że tu chodzi o pobicie.- za sobą usłyszałem zmartwionego Li.
- Myślicie, że to Sam? W końcu raz go już uderzył. A jeszcze dowiedział się, że my wiemy o ustawce.- spytał Niall.
- Obawiam się, że tak. Ale pewności nie możemy mieć, jeśli Zayn tego nie powie.- odpowiedziałem.

Perrie

Obudziłam się następnego dnia rano w pokoju Leigh- Anne. Po spojrzeniu na zegarek zdziwiłam się, że o tak wczesnej porze, bo zaledwie siódmej rano ja już nie spałam. Na drugim krańcu łóżka zobaczyłam śpiącą Leigh, więc po cichu wstałam i poszłam do mojego wspólnego z Jade pokoju, aby zabrać świeże ciuchy.
Po wejściu do pokoju przeżyłam niemiłą niespodziankę, kiedy zobaczyłam różowowłosą, która zamiast spać, jak to miałam na to nadzieje leżała na łóżku i wpatrywała się w sufit. Jej widok sprawił zakłucie w sercu i łzy w oczach, dlatego spuściłam głowę i bez słowa podeszłam do szafy. Wyciągnęłam potrzebne ubrania i zabrałam kosmetyczkę, żeby móc zrobić sobie makijaż, po czym skierowałam się do drzwi, czując na sobie wzrok mojej byłej dziewczyny.
- Pezz..- zaczęła, zatrzymując mnie z dłonią na klamce- Nie musimy się do siebie nie odzywać, tylko dlatego, bo nie jesteśmy już ze sobą. Dalej możemy się przyjaźnić.
- Przez rok udawałam przyjaźń z tobą, ukrywając naszą miłość, teraz będę udawać przyjaźń z tobą, ukrywając, że między nami nic nie ma. Sama wszystko skreśliłaś.- stwierdziłam, starając się powstrzymać łzy przed spłynięciem po policzkach.
- Nasza miłość dalej istnieje. Tylko za dużo rzeczy w niej namieszało i nie możemy już jej rozwijać. W końcu zrozumiesz, że słusznie zrobiłam, bo tylko taki jest sposób, aby żadna z nas nie cierpiała.- pokręciłam głową i wyszłam nie odpowiadając.
Jak ona mogła tak powiedzieć? Nie rozumiałam tego. Przecież ja właśnie wtedy bardziej cierpiałam niż przed zerwaniem. Za dużo wszystkiego. Nie powstrzymałam się i zaraz po wejściu do łazienki wybuchnęłam płaczem.

Harry

Dopiero wieczorem Zayn wyszedł ze swojego pokoju. Chciał bez słowa przejść przez salon, w którym byliśmy i pójść do kuchni, ale Liam go zatrzymał, każąc usiąść, bo chcieliśmy z nim porozmawiać.
- O co wam chodzi?- zapytał zrezygnowanym głosem, gdy nie udało mu się przegadać Li i sobie pójść.
- Wiesz, o co i nie udawaj idioty.- odpowiedziałem, zauważając, jak zaciska usta i się spina. Zmarszczyłem brwi ze zdziwienia. Czy on się bał?
Odwrócił głowę i nie patrząc na nas odparł:
- W takim razie nie mamy, po co rozmawiać. I tak wam nic nie powiem.
- Malik, do cholery!- zirytował się Niall- Kto cie pobił? Martwimy się, więc z łaski swojej nam to wyjaśnij!
- Ale tu nie ma nic do wyjaśniania. Zasłużyłem sobie i koniec tematu. Nie mam zamiaru z nikim rozmawiać.- obruszył się zdenerwowany.
- W ten sposób nie damy tobie spokoju.- wtrącił Louis- Po prostu powiedz, co się stało i kto to zrobił, a nie zachowuj się jak przedszkolak.
- Sam to zrobił i znowu kazał ci być cicho?- spytał Liam, nie dając mu szansy się odezwać.
- Nie, nie Sam. I dajcie spokój.- powiedział i wstał z miejsca, wychodząc z salonu.
Nie miałem zamiaru mu odpuścić, zwłaszcza, że poznałem, że próbował skłamać i zanim Lou zdążył mnie zatrzymać poszedłem za nim, zatrzymując za ramie w korytarzu.
- Nie umiesz kłamać. Nie w stosunku do nas. Za dobrze cie znamy. Czemu on to zrobił? Przez nasze wygadanie się?- zapytałem, uznając to za bardzo prawdopodobną wersje.
- Przecież powiedziałem, że to tylko i wyłącznie moja wina. Sam sobie zasłużyłem.- odpowiedział, nie zaprzeczając, dlatego uznałem, że słusznie z Lou, Liamem i Niallem myślałem.
- A co ty niby takiego zrobiłeś, aby go wkurzyć i skłonić do takiego czegoś?- nie rozumiałem jego toku myślenia, a on na chwile zamilkł.
- Złamałem zakaz i teraz, kurwa też to robię.- powiedział i sam nie wiedziałem, czy miał więcej złości, czy strachu w swoim głosie.
Spojrzałem zaskoczony na chłopaków stojących za mną, a następnie na wchodzącego po schodach Mulata. Nie mogłem uwierzyć, że temu skurwysynowi udało się wmówić winę Zaynowi za to, co mu zrobił. Przecież Malik do uległych i słabych nie należał, więc jak bardzo musiał go zastraszyć? Cholera, to była chora sytuacja i nie zapowiadało się, że szybko minie.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Vicky (naprawdę dużo tych ksywek mi podałaś, kto ci tyle wymyślił?) zrozumiałaś choć w najmniejszym stopniu Jade? I jak myślisz, jeśli Zayn znowu został zmuszony przez chłopaków do powiedzenia prawdy, to Sam się o tym dowie? I w ogóle, co powiesz na wieść, że Zayn wziął winę na siebie? Spodziewałaś się tego? Obym cie po raz kolejny zaskoczyła, kochanie bo uwielbiam te twoje przepełnione emocjami komentarze :D I odpowiadając na twoje pytanie. Tak, ostatnim komentarzem pobiłaś rekord i stwierdzam, że ten był najdłuższym jaki w życiu dostałam :) W dodatku były to dwa komentarze. Nawet nie wiesz jaki miałam zaciesz, jak je zobaczyłam :D No nic.. Czekam na opinie odnośnie szóstki.
P.S. Pod twoim wpływem coraz bardziej zaczęłam się rozpisywać w notkach :) Do napisania!

wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 5

Perrie

Następnego dnia po przepłakanej i prawie bezsennej nocy ranem zeszłam do kuchni gdzie wszystkie dziewczyny już były. Zaraz po moim wejściu Jade ucichła i spuściła głowę z zaciśniętymi w wąską linie ustami. Tej nocy nie spędziła u nas w pokoju, a jak się domyślałam po rzuconym byle jak kocu na kanapie w salonie.
- Cześć.- przywitałam się, patrząc smutno na zachowanie mojej dziewczyny, która zamiast odpowiedzieć wstała i wyszła.
- Pierwsza kłótnia Pade? O co poszło?- Leigh- Anne spojrzała na mnie z pytaniem i zdziwieniem.
- O zdjęcie z mojego wczorajszego wyjścia z Zaynem.- odpowiedziałam, siadając koło niej z kubkiem kawy w ręce.
- A dokładniej?- dociekała Jesy.
Westchnęłam i powiedziałam ściszonym głosem:
- Sam kazał nam się wczoraj pocałować.
- Co?- spytały równo, a Leigh o mało nie wypluła wody, którą piła.- I wy to zrobiliście?- zapytała z niedowierzaniem Jesy.
- A mieliśmy wybór? Nie. A Jade je zobaczyła i się wkurzyła.- przyznałam z bólem.
- Minie jej. Musicie tylko porozmawiać.- czarnowłosa pocieszająco potarła moje ramie, obejmując mnie.
- Oby.- dopiłam kawę i wstałam.- Muszę iść.- oznajmiłam, patrząc na zegarek.
Ubrałam bluzę i buty, po czym wyszłam z domu. Poszłam do parku w miejsce, które wskazał mi Sam w SMS- ie przy jedynej tam fontannie. Poczekałam chwile i przyszedł Zayn.

Zayn

Tamtą noc spędziłem u swojej siostry, która od niedawna mieszkała w Londynie. Jako, że nie widzieliśmy się kilka tygodni to rozmawialiśmy przez pół nocy, dlatego zdecydowałem się zostać u niej, a nie wracać do domu.
- Hej, Pers.- przywitałem się, gdy doszedłem na miejsce. w którym mieliśmy się spotkać i zauważyłem czekającą blondynkę.
- Hej.- odpowiedziała przygnębiona.
- Co jest?- zapytałem od razu.
- Pokłóciłam się z Jade. Przez ten wczorajszy pocałunek.
- Nie przejmuj się. Szybko jej minie. W końcu ona też nie ma łatwo.
- Wiem i w sumie nie dziwie się jej. Ja na jej miejscu również zrobiłabym sobie wyrzuty.- nie zdążyłem jej nic odpowiedzieć, bo zadzwonił mój telefon.
Sądząc, że to któryś z chłopaków bez patrzenia na wyświetlacz odebrałem. Myliłem się jednak, bo zanim się odezwałem w słuchawce rozbrzmiał głos wkurzonego Samuela, a nie któregoś z moich przyjaciół:
- Spotkanie odwołane. Masz pół godziny na przyjście do mojego biura. Radze ci się nie spóźnić.- po czym się rozłączył.
Zdziwiony odsunąłem komórkę od ucha i chwile w nią patrzyłem, zastanawiając się, co się mogło stać, że był taki wkurzony.
- Sam odwołał nasze spotkanie. Muszę iść. Pa i nie przejmuj się tak, porozmawiacie i wszystko będzie ok.- pożegnałem się z Perrie i szybkim krokiem zacząłem się od niej oddalać, kiedy nagle mnie olśniło.
Był tylko jeden powód, przez który nasz menadżer mógł zostać wytrącony z równowagi. Zdenerwowany wybrałem pierwszy lepszy numer któregokolwiek z chłopaków, którym okazał się telefon Harry'ego. Zaraz, gdy usłyszałem, że odebrał naskoczyłem na niego:
- Miesiąc czasu to za długo, żeby trzymać język za zębami?! Mówiłem wam, cholera, że nie macie nic mówić Samowi!
- Zayn, myśmy nie wiedzieli, że on nas słyszy..- zaczął, ale mu przerwałem.
- To po co w ogóle rozmawialiście o tej ustawce?! W każdym razie dziękuję wam za narobienie mi problemów.
- Zayn..- ponownie zaczął, ale ja go nie słuchałem, tylko się rozłączyłem.
Byłem na nich zły, ale również zdenerwowany, co takiego miało się wydarzyć. Nie wiedziałem czego się spodziewać po Samuelu w tamtej chwili. Przecież złamałem jego zakaz, a on się o tym dowiedział!
Po dwudziestu minutach znalazłem się pod drzwiami biura Sama i po wzięciu głębokiego wdechu zapukałem i wszedłem, nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź.
- O co chodzi?- zapytałem i przełykając ślinę z przerażeniem stwierdziłem, że nie byłem w pomieszczeniu sam z Samem, a jeszcze z dwoma innymi mężczyznami, których w życiu na oczy nie widziałem.
- Nie wiesz?- zaśmiał się, kipiąc złością i podszedł do mnie, gwałtownie przypierając do ściany.- Co ja ci, kurwa mówiłem?! Miałeś siedzieć cicho i chłopacy nie mieli wiedzieć o ustawce. Ale ty oczywiście musiałeś im wszystko wyśpiewać.
- Nic im nie powiedziałem.- chciałem jakoś załagodzić sytuacje, ale nie wyszło mi to.
- A kto?! Perrie?! Którakolwiek z dziewczyn?!- wydarł się i wymierzył mi cios z pięści w brzuch.- Gadaj!
- Kurwa, sami się domyślili!- odparłem, pochylając się do przodu przez ból brzucha.
- Nie mieliby ku temu podstaw, gdybyś im ich nie dał.- z impetem popchnął mnie w stronę jego towarzyszy, którzy się odsunęli, a ja nie zdążając złapać równowagi poleciałem na biurko Sama, przewracając je i uderzając w nie głową.- Może wreszcie nauczysz się robić, co każe, bo jak widać ostatni raz nic ci nie dał.
Po jego słowach poczułem kolejne uderzenie, ale nie zarejestrowałem którego z nich. W trójkę przez najbliższe kilka minut okładali mnie pięściami i kopniakami w jak najmniej widoczne miejsca, głównie brzuch i plecy. Nie zważali na moje krzyki, tylko robili swoje, a ja nie mogłem nic zrobić. Mieli nade mną przewagę, chociażby liczebną.
- Dość!- do moich uszu doszedł głos menadżera, po którym ciosy ustały.
Poczułem szarpnięcie za ramie, które zmusiło mnie do wstania i ponownie tego dnia zostałem przyparty do ściany, przez co syknąłem, gdy moje plecy zderzyły się z chropowatą powierzchnią.
- Zrozumiałeś wreszcie, że ze mną nie warto igrać?- przytaknąłem, kiwając głową, a on zwiększył siłę z jaką mnie przyciskał do ściany.- Zrozumiałeś?!
- Tak.- odpowiedziałem ściszonym i zachrypniętym głosem.
- Mam taką nadzieje.- puścił mnie i popchnął w stronę drzwi.- Więc teraz ściemnisz coś swoim przyjaciołom z kim się biłeś i spróbuj znowu mnie nie posłuchać. A teraz spieprzaj stąd!- powiedział, na co z ulgą wyszedłem.
Wszystko mnie bolało, dlatego drogę do domu pokonałem w dwa razy dłuższym czasie niż zwykle. Strach jeszcze ze mnie nie zszedł. W sumie, co ja mówię. Przerażenie ze mnie jeszcze nie zeszło. Po raz kolejny przekonałem się, że byłem pod kontrolą ostatniego skurwiela zdolnego do wszystkiego. Tylko tym razem to było naprawdę bolesne przekonanie.
Zaraz po wejściu do domu chciałem bez słowa udać się do swojego pokoju, ale niestety chłopacy mnie zatrzymali, kiedy przechodziłem przez salon.
- Zayn, przepraszamy. Powinniśmy pomyśleć zanim zaczęliśmy rozmawiać o tej ustawce. Sam mocno się wkurzył, czy od wczoraj mu trochę przeszło?- Louis odezwał się za całą czwórkę skruszony.
- To już jest nieważne. Dajcie spokój.- stwierdziłem, nawet na nich nie patrząc i poszedłem na górę.

Perrie

Naprawdę zdziwiłam się odwołaniem spotkania przez Samuela i zachowaniem Malika, ale również ucieszyłam. Miałam możliwość porozmawiania z różowowłosą i nadzieje, że złość jej na tyle przeszła, aby tą rozmowę przeprowadzić na spokojnie, bez kolejnej kłótni.
Wróciłam do domu, a w salonie zastałam swoją dziewczynę samotnie oglądającą telewizje.
- Możemy porozmawiać?- zapytałam nieśmiało, zwracając na siebie jej uwagę.
Jade spojrzała na mnie i wyłączyła telewizor, kiwając przytakująco głową. Usiadłam obok niej na kanapie i przez chwile wpatrywałyśmy się w siebie bez słowa, aż różowowłosa jako pierwsza zabrała głos:
- Przepraszam. Nie powinnam robić ci awantury, ale po prostu ja już tak dłużej nie potrafię. Myślę, że najlepiej będzie, jak od siebie odpoczniemy. Przynajmniej na jakiś czas. Przestaniemy siebie nawzajem ranić.
- Co?- spytałam, mając wrażenie jakby, to co powiedziała było jakimś żartem- Zrywasz ze mną?- odwróciłam głowę ze łzami w oczach.
- Nie, chce przerwy w naszym związku. Aż ta ustawka nie zostanie odwołana.- odpowiedziała spokojnym tonem głosu, co mnie jednocześnie zezłościło i zabolało.
- A czy to nie to samo?- zadałam retoryczne pytanie, nie powstrzymując się przed rozpłakaniem.- Boże..- szepnęłam i kręcąc z niedowierzania głową wstałam, udając się do łazienki na parterze, w której się zamknęłam. Z własnej winy straciłam Jade. Mój skarb, powód do szczęścia. Mój sens życia.
Oparłam się o szafkę, przez przypadek zrzucając lusterko, które po zderzeniu z podłogą stłukło się. Wszystko mnie przerosło. Chciałam sobie ulżyć, więc zrobiłam największą głupotę jaką mogłam.
Usiadłam na podłodze i nie przestając płakać chwyciłam jeden z odłamków szkła. Podciągnęłam rękaw bluzki i przyciskając do nadgarstka ostry przedmiot przeciągnęłam go po skórze, tworząc niegłęboką ranę. Poczułam nieprzyjemne szczypanie, ale przestałam o tym myśleć, kiedy widok krwi sprawił, jakby wszystkie problemy odeszły. Powtórzyłam czynność jeszcze dwa razy, po czym posprzątałam potłuczone lusterko i spłukałam resztki czerwonej cieczy, która zdążyła zaschnąć z ręki, po czym zakryłam rany rękawem i wyszłam z łazienki.
Poszłam do pokoju Leigh- Anne, podejrzewając, że w moim siedzi różowowłosa, gdyż nie było jej już w salonie. Weszłam bez pukania z załzawionymi oczami.
- Pers, co się stało?- przyjaciółka odłożyła książkę, którą czytała na szafkę nocną i do mnie podeszła.
Przytuliłam się do niej, ponownie wybuchając płaczem.
- Straciłam ją. Zniszczyłam wszystko, co pomiędzy nami było.- wymamrotałam zniekształconym głosem przez szloch.
- Matko. Cii.. Nie płacz.. To nie twoja wina..- Leigh zaczęła pocieszająco gładzić mnie dłonią po włosach i kierować nas obie w stronę łóżka, na którym usiadłyśmy, po czym szepcząc uspokajające słówka czekała, aż przestane płakać.

Louis

- Czy tylko mi się wydaje, czy znowu coś się stało, a on nie chce tego powiedzieć?- zapytałem zaskoczony zignorowaniem tematu przez Zayna zaraz po tym, jak zniknął na piętrze.
Niespełna godzinę wcześniej zadzwonił wkurzony z wyrzutami, a wtedy po prostu uznał temat za nieważny? Coś mi nie pasowało. Do tego przecież Sam na pewno z nim rozmawiał, bo nie odpuściłby mu złamania zakazu i za bardzo się zdenerwował dzień wcześniej, gdy usłyszał mnie i Hazze. Ewidentnie po raz kolejny Malik chciał ukryć cokolwiek, co się wydarzyło. Za dobrze go znałem, aby się mylić.
- Nie tylko tobie.- przyznał Liam.- Ale gadaj tu z nim. Znowu zacznie się kłócić.- westchnął.
- To co? W końcu się przyzna.- odpowiedziałem.
- Później z nim pogadamy.- oznajmił zamyślony Harry, na co skinąłem głową.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Eh.. Victoria (chyba mogę tak skrócić twój nick na bloggerze?), planowałam udostępnić ten rozdział później, ale po przeczytaniu twojego komentarza nie mogłam się powstrzymać. Mam nadzieje, że nie jesteś już "kłębkiem nerwów" cytując ciebie. Chociaż w sumie znowu dużo się dzieje. No nic, oby tylko na prawdę ten rozdział nie uszkodził twojego zdrowia, bo się boje, że pójdzie na mnie :D Tak swoją drogą to twój ostatni komentarz był najdłuższym jaki ktokolwiek kiedykolwiek mi napisał :) I wcale mnie nie zanudził, ani nie był beznadziejny! Nie wiem, czy czytałaś moją odpowiedź na twój komentarz z rozdziału 19 na drugim blogu, ale żadne komentarze mnie nie nudzą, a dają wielką motywacje i są ciekawe oraz mnie cieszą. Twoje również rzecz jasna :D
Czekam na opinie i do napisania!

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 4

Perrie

Miesiąc później rutyna w moim życiu przepełniona kłamstwem przed światem zaczynała mnie męczyć. Każdy dzień wyglądał tak samo. Rankiem spotkania z Zaynem, ewentualnie w towarzystwie kogokolwiek z naszych przyjaciół, południem praca i wypełnianie wszelkich obowiązków związanych z zespołem, a wieczorem znowu spotkanie z Zaynem i późny powrót do domu. Sam kontrolował wszystko, co robiłam. Nie miałam czasu na nic. Nawet na rozmowę z Jade dłuższą niż pięć minut. I to było najgorsze nie tylko dla mnie, ale dla niej też. Widziałam, jak powoli miała tego dosyć i zaczynałyśmy się od siebie oddalać. Powoli zaczynało do nas dochodzić, że ta ustawka, to wcale nie taka niewielka sprawa dla naszego związku i było gorzej, niż przypuszczałyśmy. Myśl, do czego może to doprowadzić, jeśli tylko różowowłosa straci cierpliwość i wyrozumiałość napawała mnie strachem wraz z dreszczami wzdłuż kręgosłupa. Nie wyobrażałam sobie, jakby to było, gdyby Jade zrezygnowała z naszego związku, bo miałaby dość tej sytuacji.
- Perrie!- głos Harry'ego i bolesne uderzenie jego łokciem w żebra wyrwały mnie z zamyślenia.
Byłam właśnie w garderobie chłopaków gdzie szykowali się na koncert, podczas którego Samuel nakazał mi być.
- Zgłupiałeś?!- naskoczyłam na niego, dotykając bolącego miejsca.
Loczek, jak lubiłam go określać posłał mi przepraszające spojrzenie i kiwnął głową w stronę drzwi, w których stał lekko zniecierpliwiony Sam.
- Co?- spytałam, podchodząc do menadżera, który chyba wcześniej coś do mnie mówił, co wywnioskowałam po jego niezadowoleniu i irytacji w oczach.
- Chodź na słówko.- wycofał się na korytarz, a ja zdziwiona, czemu nie mogliśmy rozmawiać przy chłopakach skoro i tak byli zajęci i nie zwracaliby na nas uwagi poszłam za nim.
Przeszliśmy cały korytarz, a na końcu Sam wszedł do małego pomieszczenia. Był tam tylko mały stolik z włączonym laptopem i kilkoma kartkami oraz dosunięte do niego krzesło, a mała lampka oświetlała cały pokój. Z niewiadomych mi przyczyn poczułam niepokój, gdy zamykałam za nami drzwi.
- O co chodzi?- odezwałam się, splatając ręce na wysokości klatki piersiowej.
- Dzisiaj, jak wyjdziesz z Malikiem na miasto musicie się pocałować.- oznajmił, stojąc naprzeciwko mnie.
Poczułam się jakby piorun we mnie strzelił, a oczy prawie wyszły mi z orbit. Po kilku sekundach zdziwienie zostało zastąpione przez złość i niedowierzanie. Czy on już kompletnie postradał zmysły?
- Słucham?! Chyba się za mocno uderzyłeś w główkę.- palnęłam bez zastanowienia szorstkim tonem i dopiero po skończeniu wypowiedzi spojrzałam na jego twarz.
Zaraz pożałowałam swoich słów, kiedy zobaczyłam jak złość w nim zbiera i podniósł rękę, którą od razu z dużą siłą uderzył mnie w policzek. Odwróciłam twarz i chwyciłam się odruchowo za miejsce uderzenia, czując piekący ból i syknęłam cicho, a oczy naszły mi łzami. Przeklęłam w myślach na swoją głupotę. Przecież wiedziałam, że lepiej z nim nie zadzierać, a w tak łatwy sposób go sprowokowałam.
- Widzę, że muszę cię nauczyć posłuszeństwa w taki sam sposób, jak Malika. Albo bardziej dosadnie.- gwałtownie ścisnął swoją dłoń na moich policzkach, zmuszając tym samym do spojrzenia na niego.- Myślałem, że po lekcji, którą dałem mu na twoich oczach dojdziesz do tych samych wniosków, co on i nie będziesz wyskakiwać z takimi tekstami.- poczułam jego drugą dłoń na swoim biodrze, a następnie sunącą powoli wyżej, przez co strach i panika przejęły kontrole nad moim ciałem i myślami.
- C-co ty robisz?- wyjąkałam, ale zupełnie mnie zignorował.
- Najwidoczniej się myliłem. Masz być posłuszna i robić, to co ci każę, bo pogadamy inaczej.- zatrzymał swoją rękę na mojej piersi i delikatnie ją ścisnął.- Więc jak? Zrobisz, co mówiłem?- wyszeptał do mojego ucha, a ja pokręciłam twierdząco głową, nie mogąc wykrztusić z siebie ani słowa przez rosnącą gule w gardle i czując jak pojedyncza łza spływa po moim policzku.
Zaśmiał się i puścił mnie, cofając się o krok. Poczułam lekką ulgę, ale strach mnie dalej nie opuścił, mieszając się z obrzydzeniem do niego.
- Masz się postarać, bo coraz więcej osób wątpi w prawdziwość waszego związku przez wasze dotychczasowe samo trzymanie się za ręce. Chociaż nawet to robicie rzadko. Oby to się zmieniło.- rzucił i gestem ręki nakazał mi wyjście.
Gdy znalazłam się na pustym korytarzu oparłam się o ścianę, powstrzymując przed rozpłakaniem się. Koncert już się zaczął i musiałam iść za kulisy, a nie mogłam dopuścić, by którykolwiek z chłopaków zauważył moje roztrzęsienie.
Nie wiem ile tak stałam, ale po jakimś czasie wzięłam głęboki oddech i ruszyłam korytarzem, aż nie znalazłam się za kulisami, skąd doskonale słyszałam i widziałam widowisko chłopaków. Nie skupiałam się jednak na tym, a na wydarzeniu, które miało miejsce i rzeczy, którą kazał mi zrobić Sam. Pocałować Zayna. Nie wyobrażałam sobie tego. Nie dość, że tak na prawdę był tylko moim przyjacielem, to jeszcze nie mogłam tak zranić swojej dziewczyny. Zrobić coś wbrew sobie mogłam, ale nie jeśli ceną tego byłby ból mojej dziewczyny. Byłam przerażona zarówno na myśl o zrobieniu tego, jak i jakie konsekwencje poniosę, jeśli tego nie zrobię. Z jednej strony zraniona Jade, z drugiej wściekły Sam. Obydwie opcje były okropne.
- Pers, wszystko w porządku?- obok mnie zjawił się Mulat ze zmartwionym wyrazem twarzy.
Dopiero zorientowalam się, że mają przerwę.
- Tak.- skłamałam.
- Co chciał Sam? Długo cie nie było, a teraz wyglądasz, jakby coś się stało.- przyjrzał mi się uważnie.
- Przecież mówię, że wszystko w porządku. Później pogadamy. Za chwilę wchodzicie.- odpowiedziałam, widząc, że chłopacy zbierają się do ponownego wejścia na scenę.
Chwile mnie obserwował, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale kiedy Harry go zawołał odwrócił się i wraz z resztą poszli kontynuować koncert. Po jego zakończeniu wyszliśmy razem z terenu areny tylnym wyjściem i poszliśmy na spacer po mieście.
- Pezz, co jest? Dziwnie się zachowujesz.- po kilku minutach ciszy odezwał się.
- Samuel kazał nam się pocałować.- powiedziałam ściszonym głosem.
- Co?!- przystanął, patrząc na mnie zdziwiony.- Kurwa, czy on postradał zmysły?
- Podobno coraz więcej osób wątpi w nasz "związek", dlatego musimy dać im jakiś solidny dowód na to, że się mylą.- odpowiedziałam i zauważyłam kilku paparazzich robiących nam nieopodal zdjęcia.
Ze ściśniętym gardłem zanim Mulat zdążył coś powiedzieć przybliżyłam się do niego i zaskakując go pocałowałam. Początkowo osłupiały po zauważeniu błysków fleszy zaczął oddawać w pełni wymuszony pocałunek.
- Przepraszam.- szepnęłam, gdy oderwałam swoje wargi od jego.
- Nie przepraszaj. Nie masz za co. Nie zrobiłaś tego z własnej woli.- odszepnął i zaczęliśmy iść dalej.
Przez kilka minut się nie odzywaliśmy, ale kiedy Malik został ochlapany wodą z kałuży, którą rozpryskał rozpędzony samochód przejeżdżający obok zaczęłam się z niego śmiać i atmosfera się rozluźniła.
Przez następną godzinę chodziliśmy, rozmawiając i wydurniając się, tak jak zwykli przyjaciele, po czym Zayn odprowadził mnie do domu. Przez ten czas nie myślałam o przykrych wydarzeniach z tego dnia, ale zaraz po wejściu i zamknięciu za sobą drzwi moją głowę zapełniły tylko myśli o tym. Zachciało mi się płakać, ale nie mogłam sobie na to pozwolić. Na pewno któraś z dziewczyn by to zauważyła i chciała wiedzieć, co się stało. Byłam wystraszona, że Sam oprócz uderzenia mnie dotykał mnie w sposób, w który nie powinien. Do tego całowałam się z Zaynem. Bałam się, jak zareaguje Jade. To wszystko mnie coraz bardziej przerastało.
Poszłam do pokoju mojego i mojej dziewczyny gdzie zobaczyłam różowowłosą siedzącą na łóżku i przeglądającą coś w internecie.
- Hej.- Jade przywitała się ze mną z uśmiechem, a ja usiadłam koło niej i mocno przytuliłam, chcąc odegnać od siebie wszelkie złe wspomnienia z tego dnia.- Stało się coś?- spytała, odwzajemniając uścisk.
- Stęskniłam się.- odpowiedziałam, nie mówiąc nawet połowy prawdy.
- Ja też. Jutro znowu od rana będziesz z Malikiem?- nagle jej głos z wesołego stał się smutny.
Odsunęłam się od niej i przytaknęłam.
- Wiesz, że to nie zależy ode mnie.- stwierdziłam.
- Wiem.- przyznała, wzdychając i wracając do robienia czegoś w laptopie.
- Pójdę wziąć prysznic.- powiedziałam po dłuższej chwili niezręcznej ciszy, która między nami zapanowała.
- Czekaj.- zatrzymała mnie ze złością w głosie, co mnie zdziwiło.- Wyjaśnisz mi, co to ma znaczyć?!- odwróciła w moją stronę monitor, na którym widniało zdjęcie moje i Zayna z tego wieczoru. Na stronie, którą otworzyła Jade nie było innego zdjęcia, jak to, na którym się całowaliśmy.
- Jade.. Skarbie.. Przepraszam.. Ja musiałam.. Nie chciałam.- wyjąkałam zaskoczona, że tak szybko fotografia została opublikowana i nie mogąc utrzymać nerwów na wodzy pozwoliłam łzom spływać po moich policzkach. Za dużo emocji się we mnie kumulowało przez ostatnie godziny, abym jeszcze dłużej mogła powstrzymywać się od płaczu.
- Wiesz, co?! Zaczynam tracić cierpliwość. Cały wolny czas spędzasz z Malikiem, na każdym kroku widzę, lub słyszę nowości o waszym związku, teraz jeszcze ten pocałunek. Podobno to ze mną chodzisz na prawdę, a zachowujesz się jakby było na odwrót. Jakby to Zayn był twoim prawdziwym chłopakiem, a relacje ze mną były udawane.- naskoczyła na mnie podniesionym głosem.
Z impetem zamknęła laptopa i odłożyła go na szafkę nocną. Była na mnie zła i nie zapowiadało się, że łatwo jej przejdzie. Tylko dlaczego była zła na mnie, a nie Sama? Przecież to on za wszystko odpowiadał i do wszystkiego mnie zmuszał. Poczułam się niczym niezrozumiałe przez nikogo i zagubione dziecko. Przez Samuela i tą cholerną umowę wszystko się komplikowało i zaczynałam tracić kontrole nad własnym życiem.
- Jade to nie moja wina..- zaczęłam, ale mi przerwała.
- Tak, wiem. Ciągle to samo. Sam ci każe. Tylko poza wykonywaniem jego nakazów pomyśl o mnie, bo w końcu zepsujesz wszystko, co pomiędzy nami jest.- oznajmiła oschle i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami.
Przez chwile wpatrywałam się w punkt, za którym zniknęła i zsuwając się na podłogę wybuchnęłam płaczem. Dlaczego wszystko obracało się przeciwko mnie? Czemu nie mogło być, tak jak przed podpisaniem umowy?

Harry

Zaraz po wyjściu Zayna i Perrie sami też zaczynaliśmy się zbierać do powrotu do domu. Razem z Louisem jako pierwsi pozbieraliśmy swoje rzeczy i postanowiliśmy czekać na Nialla i Liama na tyłach areny na świeżym powietrzu. Oparłem się plecami o ścianę i spojrzałem na mojego zamyślonego chłopaka.
- Co jest?- spytałem, a on westchnął.
- Żal mi Pezz i Zayna. Ta ustawka ich męczy. Widziałeś Pers dzisiaj?- odpowiedział, ale mnie zatkało, gdy zobaczyłem stojącego kilka metrów dalej Sama z telefonem przy uchu, który wpatrywał się w nas z niedowierzaniem i złością.
- O, kurwa!- przekląłem pod nosem, a Lou spojrzał w tym samym kierunku i jego reakcja była taka sama.
Samuel bez słowa przerwał rozmowę i do nas podszedł.
- O czym wy, do cholery mówicie?! Jaka ustawka? Skąd to wiecie?!- podniósł głos, a w tym momencie Li i blondyn wyszli na zewnątrz i spojrzeli na naszą trójkę zdziwieni.
Żaden z nas się nie odezwał, aby nie pogarszać sytuacji, a po dłuższej chwili ciszy nasz menadżer odwrócił się i odszedł, przeklinając pod nosem.
- Co wyście zrobili?! Sam nie miał się dowiedzieć, że znamy prawdę!
Dokładnie to samo pytanie, co Liam zadałem sam sobie. Co myśmy zrobili?! Nad odpowiedzią długo nie myślałem, bo była prosta. Narobiliśmy Mulatowi kłopotów. I to porządnych, biorąc pod uwagę fakt, że Sam się cholernie wkurzył. A w takim przypadku mógł zrobić wszystko.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Victoria McPerrie, kochanie ty moje ja mam nadzieje, że twoje zdrowie w ostatnim czasie przeze mnie nie ucierpiało. Cały czas cie szokuje i bulwersuje i na tym opowiadaniu, i na drugim. Co sądzisz o kolejnej akcji Sama? I kłótni Pade? I końcówce? Jeny tyle się dzieje, że aż sama się dziwie :D
Eh.. Czekam na twój komentarz, jak i innych. Dziękuję za wyrażenie swojej opinii pod trójką. Do napisania!

niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 3

Zayn

Przez następne dwa dni rankiem razem z Pers mieliśmy spotkania z Samem, podczas których mówił nam gdzie mieliśmy wyjść, a południa i wieczory razem z chłopakami pracowaliśmy. Do tej pory więcej Sam nie podniósł na mnie ręki, choć w sumie ja mu się nie narażałem. Nie protestowałem na nic, co wymyślił, a posłusznie to wykonywałem. Aczkolwiek musiałem zaciskać zęby, aby bezmyślnie nic nie powiedzieć. Nie chciałem, aby moje ciało zdobiły kolejne siniaki. I z tym jednym chłopacy nie dawali mi spokoju i kiedy tylko mogli, to próbowali się dowiedzieć, co się stało, że go miałem. Całe szczęście Perrie codziennie pomagała mi go zamaskować, więc nie miałem nikogo więcej do zbywania.
Co do naszej ustawki, to niestety musiałem Samowi przyznać racje. Prawie od razu po potwierdzenia naszego "związku" wzrosło zainteresowanie zespołami, a nas fani zaczęli określać słowem "Zerrie". Dalej nie byłem z tego zadowolony i mi to przeszkadzało, ale nic nie mogłem zrobić. Zacząłem się pocieszać myślą, że oboje z Pezz wiedzieliśmy, że łączy nas tylko przyjaźń i ona naprawdę była zajęta, co ułatwiało mi dostosowanie się do tej całej szopki wokół nas.
- Malik!- krzyk Harry'ego z góry i po chwili jego zbieganie po schodach wyrwało mnie z zamyśleń.
- Co się drzesz?- spojrzałem na niego pytająco, upijając przy tym poranną kawę.
- Co to ma być?- podstawił mi pod nos swój telefon z otwartą stroną jakiegoś portalu plotkarskiego, na której były opisane moje niby głębokie relacje z Pers wraz ze zdjęciami z naszych spotkań.
- Serio wchodzisz na takie strony?- spytałem zdziwiony, czym zezłościłem Hazze.
- Nie wszedłbym, gdyby na Twiterze nie zaczęto się rozpisywać o twoim związku z Perrie.- wytłumaczył, nie kryjąc złości.
- To masz odpowiedź na swoje pytanie.- wypaliłem, nie zwracając uwagi na jego zdenerwowanie.
- Nie wkurzaj mnie, Zayn. Po co to wszystko? Pers to nasza przyjaciółka i nie uwierzę, że się w niej zakochałeś. Nie zapomniałbyś tak szybko o Kate.
- To uwierz i nie mieszaj w to Kate. Jej już nie ma i koniec.- niekontrolowanie podniosłem głos.
- Widzisz? Gdybyś przestał ją kochać, to nie zdenerwowałbyś się teraz. Dlatego pytam się, po co ci związek z Perrie? Chcesz się nią zabawić, rozkochać i zostawić ze złamanym sercem?
- Co?! Za kogo ty mnie masz?!- tą wypowiedzią podniósł mi ciśnienie, aż gwałtownie wstałem, przystając naprzeciwko niego. Nie mogłem uwierzyć, że mój przyjaciel mógł pomyśleć sobie o mnie coś takiego. Dobrze wiedział, że nie byłbym zdolny do zranienia kobiety w jakikolwiek sposób, a tu wypalił z takim tekstem. Chociaż z drugiej strony, co innego mógł o tym sądzić? Zdawał sobie sprawę i miał racje, że nie zapomniałem o Kate, a przez to nie potrafiłem się zakochać i stworzyć prawdziwego związku. No ale Sam i ta jego przeklęta umowa oraz zakaz uniemożliwiły mi przyznanie, jak było naprawdę.
- Co tu się dzieje? O co się kłócicie?- do kuchni, w której się znajdowaliśmy weszła reszta chłopaków.
Louis zmierzył wzrokiem nasze wkurzone sylwetki i ze zmarszczonymi lekko brwiami stanął jak najbliżej Harry'ego, zupełnie jakby myślał, że możemy zacząć się bić. W sumie ja byłem bliski uderzenia lokowatego, dlatego w duchu mu podziękowałem.
- Sprawdźcie Twittera i przeczytajcie to.- Hazza, nie schodząc z tonu podał im swój telefon, tak jak wcześniej mi i każdy od razu w swoich zaczął sprawdzać, to co im nakazał, jednocześnie czytając artykuł.
- Zayn, co to ma być?- jako pierwszy Liam podniósł na mnie swoje zdziwione spojrzenie.
- Przecież wszystko tam pisze.- odpowiedziałem, odsuwając się od Larry'ego o krok.
- No ja tu widzę opisane i rozpowszechnione kłamstwo. Mamy ci uwierzyć, że chodzisz z Pers? A co z Kate? Zapomniałeś o niej?- cholera, czy Lou musiał gadać to samo, co Harry?
- Kurwa, odpierdolcie się od Kate! Trudno wam zrozumieć, że jej już nie ma i nie macie jej w nic mieszać?! I tak, macie mi uwierzyć, że chodzę z Pezz, bo to prawda!- zirytowany i wkurzony wyszedłem z domu, trzaskając drzwiami.
Po spojrzeniu na zegarek zobaczyłem, że miałem idealne wyczucie czasu, aby nie spóźnić się po Perrie i Leigh- Anne, z którymi- jak napisał mi Sam rankiem w SMS- ie- musiałem iść na zakupy do centrum handlowego. Poszedłem pod dom dziewczyn, gdzie na tarasie siedziały blondynka i Leigh.
- Cześć, Zayn!- czarnowłosa jako pierwsza mnie zauważyła i przywitała z uśmiechem.
- Hej!- Pers spojrzała na mnie z uśmiechem, który jej zrzedł po chwilowym przypatrzeniu mi się.
- Cześć.- odpowiedziałem bez entuzjazmu dalej zdenerwowany na chłopaków.
- Coś ty taki nie w humorze?- zapytały równo, czym rozbawiły siebie nawzajem, a mnie zdziwiły.
- Chłopacy dowiedzieli się o naszym "związku" i zrobili mi wyrzuty, przez co się pokłóciliśmy. Do tego zaczęli wspominać o Kate.- Perrie wiedziała o zakazie i domyśliła się, o co mogło chodzić chłopakom i skinęła głową w zrozumieniu, w przeciwieństwie do Leigh.
- Jakie wyrzuty?- spytała, delikatnie marszcząc brwi.
- Sądzą, że chce się zabawić Pezz i później ją zostawić, bo nie wiedzą, że to ustawka.- wyjaśniłem.
- To czemu im nie powiesz?
- Bo nie mogę. Sam mi zabronił.
- Dlaczego?
- A skąd ja mam to wiedzieć? Może w ten sposób łatwiej mu mną manipulować? Nie wiem.- wzruszyłem ramionami.
- To by nawet miało sens. Jakby chłopacy wiedzieli nie byłbyś tak uległy, bo w końcu w grupie siła.- wtrąciła Pers, a po tym jak Leigh spojrzała na nią, jak na idiotkę domyśliłem się, że nie wiedziała do czego on potrafi być zdolny.
- Nie przesadzacie trochę? On może jest wredny i wkurzający, ale nie..- przerwałem jej prychając pod nosem.
- Nie wiem dlaczego Perrie ci nie powiedziała, ale to..- wskazałem na powoli blaknącego i lekko widocznego pod pudrem, który nałożyła na moją twarz blondynka wcześniej siniaka na policzku pod lewym okiem- jest jego sprawką. A poza tym przypomnij sobie, co zrobił jak Pezz nie chciała podpisać umowy? Użył siły, więc jest zdolny do manipulacji i wymuszania. Sukinsyn robi, co tylko chce, a my nic na to nie możemy poradzić.- dokończyłem, domyślając się, co takiego chciała powiedzieć i między nami zapanowała cisza, a Leigh- Anne się zamyśliła i jakby lekko zawstydziła.
- To idziemy na te zakupy?- po chwili Pers się odezwała, zmieniając temat.
- Tak, jasne.- w trójkę ruszyliśmy w stronę centrum.

Louis

- O co mu chodzi?- zaraz po wyjściu Zayna zaskoczony jego zachowaniem Li się spytał.
Sam byłem niemniej zaskoczony, bo przez ostatnie dni zachowywał się w stosunku do nas chamsko, znikał na pół dnia, nie chciał powiedzieć skąd miał limo pod okiem, a wtedy jeszcze ten związek z Perrie. To do niego nie pasowało. On na pewno nie zapomniał o Kate, co jeszcze potwierdził swoim wybuchem na wspomnienie o niej, a co za tym idzie nie mógł się zakochać. Więc co miało znaczyć chodzenie z Pezz? Nie chciało mi się wierzyć, że chciał się nią zabawić i skrzywdzić, bo do kobiet miał za duży szacunek.
- A może to ustawka?- wypaliłem, bo tylko to przychodziło mi do głowy. Przypomniało mi się, że raz Sam taką zorganizował Harry'emu z jakąś dziewczyną, której imienia nie pamiętałem, o czym dowiedzieliśmy się po skończeniu jego umowy. Do tego czasu wszyscy myśleliśmy, że tworzyli prawdziwy związek. Jednak minęło półtora roku i nic nie wskazywało, że nasz menadżer wpadnie na taki pomysł ponownie.
- No, ale to by nie wyjaśniało jego ostatniego zachowania i tego siniaka.- zwątpił Hazza.
- Skąd wiesz, że to ma ze sobą związek? To mogą być dwie różne sprawy. Musimy z nim porozmawiać. To się robi coraz dziwniejsze, a gdybaniem nic nie wyjaśnimy.- stwierdził Niall, a my przytaknęliśmy.
- Jeśli w ogóle będzie chciał rozmawiać.- mruknął pod nosem mój chłopak.
- Nie będzie miał wyboru.- odpowiedziałem, uciszając go całusem w usta.
- Rozumiem, że jesteście razem i nie mam nic przeciwko, ale oszczędźcie mi tych widoków.- jęknął Li, na co blondyn się zaśmiał, a ja z Harrym uśmiechnęliśmy szeroko.

Perrie

Po trzech godzinach chodzenia po sklepach i wysłuchiwania marudzenia Zayna razem z Leigh- Anne postanowiłyśmy wracać do domu. Mulat, jak to zawsze robił po naszych spotkaniach odprowadził nas do domu. Pożegnałyśmy się z nim i weszłyśmy do środka.
- Gdzie Jesy?- Leigh rozejrzała się po salonie, w którym była sama Jade i oglądała telewizje.
- Poszła do swojej siostry. Powiedziała, że spotkamy się w studiu.- odpowiedziała i tym samym przypomniała mi, że w ten dzień mieliśmy nagrywać piosenki na nowy album. Jak zwykle zapomniałam o naszych obowiązkach.
- Mamy jeszcze dwie godziny, więc co robimy?- usiadłam obok swojej dziewczyny i pocałowałam ją w policzek na przywitanie po parogodzinnej rozłące.
- Oglądamy jakiś film.- Jade i czarnowłosa odpowiedziały równo, dzięki czemu się zaśmiałyśmy.
Puściłam pierwszy lepszy film, który okazał się komedią i po obejrzeniu go razem pojechałyśmy do studia gdzie czekała już na nas Jesy, po czym zabrałyśmy się do pracy.

Zayn

Po odprowadzeniu dziewczyn celowo nie od razu wróciłem do domu. Wiedziałem, że chłopacy nie odpuszczą i będą chcieli kontynuować poranną rozmowę, a mi nie śpieszyło się do tego. Nie miałem zamiaru się z nimi po raz kolejny kłócić, bo jak przeczuwałem do tego by prowadziła ta rozmowa. Oni i bez tej jednej kłótni byli na mnie źli, że nic im nie tłumaczyłem i zacząłem być do nich oschły. A jako, że nadal nie mogłem im powiedzieć prawdy, to mogli się wkurzyć jeszcze bardziej.
Chodziłem bez sensu przez kilka godzin po mieście, ale kiedy zbliżał się wieczór zdecydowałem się więcej nie przedłużać. Poszedłem do domu, a w salonie, tak jak przypuszczałem wcześniej siedzieli Harry, Lou, Niall i Li.
- Wyjaśnisz nam w końcu, po co ci ten związek z Perrie?- od razu po moim wejściu do pomieszczenia Liam się odezwał.
- Zadajesz trochę głupie pytanie. Równie dobrze możesz spytać, dlaczego dwóch zupełnie obcych ci ludzi jest ze sobą w związku.- zauważyłem, uciekając od odpowiedzi.
- Wiesz, o co mi chodzi. Przecież to wiadome, że jej nie kochasz. Idiotów z nas nie zrobisz. A skoro jej nie kochasz, to po co zostaliście parą?- podniósł pytająco brew.
- Spytam prosto z mostu. To jest ustawka?- wtrącił Hazza, a mnie zatkało.
Nie spodziewałem się, że zaczną się domyślać. Zaśmiałem się nerwowo i odruchowo podrapałem po karku.
- Skąd ten pomysł?- odpowiedziałem.
- Jeśli to nie to, to co?- cholera i co ja miałem powiedzieć?- Czyli mam racje. Czemu nie powiedziałeś od razu?
Westchnąłem zrezygnowany. Nawet, jeślibym nadal chciał trzymać się zakazowi, to wyglądałoby to śmiesznie. Nie miałem innego wyjścia, jak się przyznać.
- Sam mi zabronił. Nie mam pojęcia dlaczego, ale jeśli już wiecie, to trzymajcie język za zębami. On nie może się dowiedzieć, że wy wiecie.
- Nie uważasz, że to dziwne? Sam jest naszym menadżerem.- zdziwił się Li.
- Matko, raz zróbcie to, o co was proszę. Nie znacie go od tej strony, co ja, więc siedźcie cicho i mu się nie przyznawajcie. A teraz koniec tematu.- chciałem jak najszybciej zakończyć temat, ale kim byliby moi przyjaciele, jeśli nie dowiedzieliby się wszystkiego od A do Z?
- O jaką stronę ci chodzi?- spytał Louis.
- A z czym mnie męczycie od dwóch dni?- odwróciłem wzrok, bo najzwyczajniej w świecie zrobiło mi się głupio. W końcu dałem rządzić sobą strachowi i zaraz po tym, jak Sam mnie uderzył praktycznie się poddałem i odszedłem, dając mu satysfakcje bycia nade mną, a nie walczyłem, tak jak powinienem. Zachowałem się jak szczeniak i musiałem to przyznać przed przyjaciółmi.
- Skąd masz limo pod okiem..- odpowiedział niepewnie Niall- No chyba nam nie powiesz, że to on cie uderzył.- nie dowierzał.
- Postawiłem mu się, więc dostałem za swoje.- przyznałem ze wstydem i wszyscy umilkli.
Wykorzystałem moment i poszedłem na górę do swojego pokoju, zanim zaczęliby bardziej drążyć temat.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Co sądzicie o trójce? Proszę o komentarze, które dają dużo motywacji. Dziękuję za te pod drugim rozdziałem. Anonimku: Jeszcze o tym nie myślałam, ale wszystko może się wydarzyć :) Do napisania!

piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 2

Perrie

Po pół godzinie siedzenia w łazience, płacząc opanowałam się i wróciłam do domu gdzie były wszystkie dziewczyny. Wcześniej Leigh i Jesy poszły za mną, chcąc pocieszyć, ale kazałam im mnie zostawić samą, w czym mnie posłuchały.
- Gdzie Jade?- spytałam siedzące w kuchni przyjaciółki.
- W waszym pokoju.- odpowiedziała Jesy, posyłając mi smutne spojrzenie.
Skinęłam głową i poszłam na górę. Po wejściu do pokoju zobaczyłam siedzącą na łóżku i zamyśloną Jade. Usiadłam obok niej, a ona spojrzała na mnie pustym wzrokiem.
- Jade, kochanie.. Przepraszam, nie chciałam cię zranić.- oczy mi się załzawiły, a po chwili łzy zaczęły spływać mi po policzku.
Moja dziewczyna ku mojemu zdziwieniu zagarnęła mnie w swoje ramiona, przez co znowu się rozkleiłam. Myślałam, że zacznie mi wyrzucać, dlaczego podpisałam ta umowę, jeśli na prawdę nie chciałam jej zranić. A zamiast tego mocno mnie przytuliła i pozwoliła chwile płakać w jej bluzkę. Sama już nie wiedziałam, czy płacze przez tą ustawkę z Zaynem, czy dlatego, że mam taką kochaną i wyrozumiałą dziewczynę.
- Wiem o tym Perrie. Nie płacz, bo to nie ma sensu. Nie rozmawiajmy o tym. W końcu nie powinno być tak źle. Czasem razem gdzieś wyjdziecie, poudajecie parę i tyle. Ta ustawka nie zmieni naszych uczuć, prawda?- oderwała mnie od siebie i trzymając moją twarz w swoich dłoniach spojrzała wprost w moje oczy, posyłając lekki uśmiech.
- Kocham cię.- odpowiedziałam, odwzajemniając uśmiech i przestając płakać.
- Ja ciebie też, Pers.- przybliżyła swoją twarz do mojej i dotknęła swoimi wargami moje, łącząc je w pocałunek pełen miłości i delikatności.
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie wejście dziewczyn. Jęknęłam cicho, kiedy odłączyłyśmy swoje usta z niezadowolenia. Czy one muszą wchodzić bez pukania? Jade spojrzała na mnie, lekko chichocząc i odwróciła głowę w stronę drzwi, w których stały Leigh i Jesy.
- O co chodzi, że po raz kolejny tego dnia weszłyście bez pukania w nieodpowiednim momencie?- zapytałam, spoglądając w tym samym kierunku i uśmiechnęłam widząc lekko zaskoczone przyjaciółki.
- Em.. Między wami wszystko ok? Nie ma żadnych kłótni, obrażania się, czy coś?- spytała czarnowłosa.
- Nie ma, nie widać? A teraz jeśli to wszystko, to do widzenia.- wstałam i lekko wypychając je na korytarz zamknęłam im drzwi przed nosem, zamykając na klucz pokój, aby nie weszły ponownie.
Resztę dnia spędziłyśmy w dwójkę, zapominając o sytuacji z rana i świetnie się bawiąc w swoim towarzystwie.

Zayn

Następnego dnia obudził mnie SMS od Sama. Miałem półtorej godziny do spotkania z nim i Perrie w jego biurze. W ten sposób zjebał mi dzień od samego rana. Zły wstałem i po ogarnięciu się zszedłem na dół. Wszedłem do kuchni gdzie siedział Harry z Niallem i Louisem.
- Gdzie Liam?- spytałem, sięgając po sok z lodówki.
- Wyszedł gdzieś. A ty dalej wkurzony? Co się stało?- Hazza spojrzał na mnie pytająco.
- Mówiłem wczoraj, nie interesujcie się. Wychodzę, nie wiem kiedy wrócę.- napiłem się szybko soku i odkładając szklankę do zlewu wyszedłem.
Po pół godzinie wchodziłem do biura Samuela, w którym była już Pezz. Po jej minie poznałem, że tak samo, jak ja nie była zadowolona z tego spotkania. Usiadłem koło niej na kanapie, kiwając głową na przywitanie, na co odpowiedziała mi lekkim uśmiechem i poważniejąc spojrzała na Sama.
- Po co mieliśmy tu przyjść?- spytała, nie ukrywając złości i niechęci w głosie.
Samowi, co zobaczyłem po jego wzroku nie spodobał się jej ton, ale nic o tym nie mówiąc odpowiedział:
- Dzisiaj macie gdzieś razem wyjść. Postarajcie się udawać jak najlepiej parę, żebyście mogli mieć podstawę do potwierdzenia wieczorem swojego związku i żeby nie zaskoczyć zbytnio fanów. Ja już się postarałem o paparazzi. To wszystko. Możecie iść. I pamiętaj, co ci mówiłem.- w tym momencie spojrzał na mnie.
- Myślisz, że przez dzień mogłem zapomnieć?- zakpiłem, czując, jak ciśnienie mi się podnosi.
- Nie tym tonem, Malik.- syknął, piorunując mnie wzrokiem przez zaciśnięte zęby.
- Sądzisz, że się wystraszę?- zapytałem, jeszcze bardziej go denerwując, przez co uśmiechnąłem się zadowolony. Chociaż raz ja go wkurzałem, a nie on mnie.- Chodź, Pezz.- wstałem, nie czekając na jego reakcje i skierowałem się do wyjścia, a za mną blondynka.
Miałem już dłoń na klamce, kiedy szarpnięciem za ramie zostałem odwrócony w stronę stojącego przede mną wkurzonego menadżera. Zdziwiony na niego spojrzałem, kątem oka widząc przestraszoną Perrie.
- Tak. Sądzę, że się wystraszysz, bo możesz za takie odzywki mocno zapłacić.- zacisnął swój uścisk i wtedy mi się przypomniało, że taką samą taktykę zastosował, aby zmusić Pers do podpisania umowy. Nie powiem, poczułem strach, ale nie mogłem mu tego pokazać.
- Grozisz mi? Jesteś naszym menadżerem, a nie panem świata, który może nami dyrygować.- zauważyłem, ale zaraz tego pożałowałem, gdy poczułem jego pięść na twarzy. Pezz pisnęła cicho, cofając się o krok, a ja chwyciłem się przez ból za lewy policzek, w który oberwałem.
- Tu się mylisz. Mogę robić, co mi się żywnie podoba, a ty masz się do tego przystosować. A teraz wypieprzać mi stąd!- podniósł głos, co posłusznie zrobiliśmy.
- Co za skurwiel!- przekląłem ze złości i z trudem powstrzymałem się przed zrobieniem czegokolwiek, żeby dać jej ujście.
- Załóż kaptur, bo masz czerwony ślad. Lepiej, żeby nikt za bardzo się nie interesował.- do tej pory milcząca Perrie przed drzwiami wyjściowymi z budynku odezwała się.
Zrobiłem, co mówiła i oboje wyszliśmy.
- Gdzie idziemy?- zapytałem, uspokajając się do pewnego stopnia. Nie mogłem przecież w stosunku do niej okazywać negatywnych uczuć, które były skierowane tylko na tego dupka Samuela.
- Niedaleko jest mały park. Teraz będzie prawie całkiem pusty, więc nikt więcej ci nie zajdzie za skórę.- odpowiedziała, za dobrze mnie znając. Wiedziała, że wtedy łatwo było mnie ponownie zdenerwować i w takiej sytuacji mógłbym już się nie opanować.
- Nikt poza paparazzi nasłanymi przez Sama i już teraz łażącymi za nami.- powiedziałem, patrząc w kierunku jednej z kilku osób z aparatami stojących kilka metrów dalej i robiących nam zdjęcia.
- Nie zwracaj na nich uwagi, bo narobisz sobie jeszcze więcej kłopotów. A chyba na dzisiaj masz dość.- po tych słowach zamilkliśmy na następne dziesięć minut, aż nie doszliśmy do parku.
- Z kim piszesz?- spytałem, widząc, że wyciągnęła telefon, po tym jak dał znać o nowej wiadomości. Może było to trochę niekulturalne z mojej strony, ale chciałem jakoś zacząć rozmowę i w końcu przyjaźniliśmy się.
- Z moją.. Znaczy z Jade.- poprawiła się, przez co zdziwiony i zaciekawiony spojrzałem na nią, unosząc lekko jedną brew.
- Z twoją.. Kim?
- Przyjaciółką.- odparła i odwróciła wzrok, ewidentnie kłamiąc.
- Nie umiesz kłamać. Z kim?
- Och.. Z nikim. Nie bądź taki ciekawy.- widziałem, że z trudem powstrzymuje się przed przyznaniem prawdy, dlatego tym bardziej nie chciałem dać za wygraną. Swoją drogą dzięki tej rozmowie zupełnie zapomniałem o sytuacji z Samem. Przynajmniej na jakiś czas.
- No powiedz. Jesteśmy przyjaciółmi. Przyłapałaś Larry'ego i ci się przyznali, że są razem, choć nie chcieli. Powinniśmy być ze sobą szczerzy.- podałem pierwszy lepszy pretekst, aby bardziej ją nakłonić do wyjaśnienia, co takiego początkowo chciała powiedzieć.
Blondynka uśmiechnęła się, a jej policzki zrobiły się czerwone zapewne przez wspomnienie sprzed kilku tygodni, gdy razem z resztą dziewczyn przyszły do nas na grilla i przypadkowo weszła do kuchni, w której Harry całował się z Louisem.
- Nie przypominaj mi tego. Nie wiedziałam, jak się zachować. A jeszcze oboje zaczęli się tłumaczyć, bełkocząc pod nosem coś niezrozumiałego niczym dzieci w przedszkolu. Wtedy dopiero zgłupiałam.- przyznała, a ja się zaśmiałem, czego zaraz pożałowałem, bo policzek mnie zabolał.
- Au!- chwyciłem delikatnie bolące miejsce, a w tej chwili telefon Pezz zadzwonił.
Kiedy odczytywała wiadomość i uśmiechnęła się pod nosem nie umiałem się powstrzymać i wyrwałem jej z ręki komórkę, odczytując nadawce.
- Skarb? Zaraz.. Czy to nie jest numer Jade?- spytałem, rozpoznając znajomy ciąg cyfr.
- Oddawaj to!- Pers zdenerwowała się i wyciągnęła rękę, aby zabrać mi swoją własność.
- Najpierw mi wyjaśnij, o co chodzi. Czemu masz jej numer zapisany jako "Skarb"?- odpowiedziałem poważnie, chowając za sobą jej telefon.
- Kurwa, Malik, ale ty upierdliwy jesteś. Ja i Jade chodzimy ze sobą, ale nikt nie ma wiedzieć.- skapitulowała, a ja przeżyłem szok.
- Jak długo?- spytałem, dziwiąc się, że ani ja, ani reszta chłopaków nic nie zauważyliśmy.
- Ugh.. Od ponad roku. Oddawaj mój telefon!- oddałem jej, to co zabrałem, a ona gdy na mnie spojrzała zaśmiała się pod nosem.
- Gdybyś tylko widział swoją minę.- stwierdziła, a ja otrząsnąłem się z szoku.
- Jak wy to zrobiłyście, że nic nie zauważyliśmy?
- Wrodzony talent aktorski. Oprócz ciebie wiedzą tylko dziewczyny i tak ma zostać.- zastrzegła, na co skinąłem głową.- A ty masz kogoś z kim się ukrywasz?
- Teraz już nie.- spochmurniałem na wspomnienie swojej byłej dziewczyny.
- To znaczy? Ty wyciągnąłeś ze mnie prawdę, to tak samo zrobię ja.
- Przez dwa lata chodziłem z Kate. Nikt oprócz chłopaków nie wiedział o niej, bo nie była sławna i Sam zabronił nam się ujawniać, bo "to może źle wpłynąć na naszą karierę".- zacytowałem naszego menadżera, robiąc w powietrzu cudzysłów i kontynuowałem- Nawet nie wiesz, jak teraz żałuję posłuchania się jego.
- Dlaczego?
- Bo jej już nie ma. Miesiąc temu miała wypadek samochodowy i zginęła.- wyjaśniłem, ale nie chcąc ciągnąć dalej tego tematu od razu go zmieniłem.
Kilka godzin spacerowaliśmy, rozmawiając na luźniejsze tematy. Gdy zdecydowaliśmy się wracać odprowadziłem ją pod same drzwi. Pożegnaliśmy się, całując w policzek, bo paparazzi w dalszym ciągu nam towarzyszyli, po czym sam wróciłem do domu.
Rzuciłem swoją bluzę byle gdzie w korytarzu, bo nie chciało mi się iść do pokoju odnieść ją i wszedłem do salonu, gdzie wszyscy siedzieli, oglądając telewizje. Od razu cała czwórka zaczęła mi się przypatrywać ze zdziwieniem i pytaniem i wtedy przypomniałem sobie o uderzeniu od Sama. Mentalnie walnąłem się ze swojej głupoty w czoło. Przecież to było oczywiste, że zauważą ślad, który już miałem wcześniej, jeśli już nie utworzył mi się siniak. Jak mogłem o tym nie pomyśleć?
- Co ci się stało w twarz?- zapytał Liam, pokazując na swój policzek.
- Co? To? A to nic takiego.- zdecydowałem, że najlepiej będzie spróbować udawać głupa, co mi nie wyszło.
- Zaczynasz mnie już irytować. Od wczoraj chodzisz wkurwiony na cały świat, po czym znikasz na pół dnia i wracasz z obitą mordą. Z kim się biłeś i gdzie ty byłeś, do cholery?!- Harry podniósł głos, a w jego oczach zobaczyłem złość.
- Z nikim się nie biłem. A wyszedłem do Perrie.- wzruszyłem ramionami i rozsiadłem się na kanapie obok niego i Nialla.
- Taa.. Z nikim się nie biłeś.- blondyn przewrócił oczami i spojrzał na mnie, jak na idiotę, dodając- A siniak pod okiem sam się zrobił.
- Kurwa, dajcie mi spokój.- zirytowałem się.
- Nie, Zayn co się z tobą dzieje? Od wczoraj zachowujesz się, jak nie ty.- zauważył Louis.
- Nic się nie dzieje. Po prostu z kimś się pokłóciłem. Ale teraz serio dajcie mi spokój.- skłamałem, zakończając temat.
Widziałem, że chłopacy wymieniają się zrezygnowanymi spojrzeniami i byli na mnie źli, ale nie mogłem im nic powiedzieć. Nie chciałem po raz kolejny narazić się Samowi, bo byłem pewny, że gdyby chłopacy dowiedzieliby się kto mnie uderzył nie zostawiliby sprawy w spokoju, ale poszli do niego i zrobili awanturę. A w takim przypadku mógłby mi zrobić wszystko, do czego-jak się przekonałem- był zdolny. Do końca dnia nie wracali do tematu, co przyjąłem z ulgą.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Co sądzicie o dwójce? Proszę, skomentujcie, jeśli czytacie to opowiadanie. Chciałabym znać waszą opinie, zwłaszcza, że jest to nietypowe fanfiction. Dziękuję za komentarze pod pierwszym rozdziałem. Do napisania!