poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 4

Perrie

Miesiąc później rutyna w moim życiu przepełniona kłamstwem przed światem zaczynała mnie męczyć. Każdy dzień wyglądał tak samo. Rankiem spotkania z Zaynem, ewentualnie w towarzystwie kogokolwiek z naszych przyjaciół, południem praca i wypełnianie wszelkich obowiązków związanych z zespołem, a wieczorem znowu spotkanie z Zaynem i późny powrót do domu. Sam kontrolował wszystko, co robiłam. Nie miałam czasu na nic. Nawet na rozmowę z Jade dłuższą niż pięć minut. I to było najgorsze nie tylko dla mnie, ale dla niej też. Widziałam, jak powoli miała tego dosyć i zaczynałyśmy się od siebie oddalać. Powoli zaczynało do nas dochodzić, że ta ustawka, to wcale nie taka niewielka sprawa dla naszego związku i było gorzej, niż przypuszczałyśmy. Myśl, do czego może to doprowadzić, jeśli tylko różowowłosa straci cierpliwość i wyrozumiałość napawała mnie strachem wraz z dreszczami wzdłuż kręgosłupa. Nie wyobrażałam sobie, jakby to było, gdyby Jade zrezygnowała z naszego związku, bo miałaby dość tej sytuacji.
- Perrie!- głos Harry'ego i bolesne uderzenie jego łokciem w żebra wyrwały mnie z zamyślenia.
Byłam właśnie w garderobie chłopaków gdzie szykowali się na koncert, podczas którego Samuel nakazał mi być.
- Zgłupiałeś?!- naskoczyłam na niego, dotykając bolącego miejsca.
Loczek, jak lubiłam go określać posłał mi przepraszające spojrzenie i kiwnął głową w stronę drzwi, w których stał lekko zniecierpliwiony Sam.
- Co?- spytałam, podchodząc do menadżera, który chyba wcześniej coś do mnie mówił, co wywnioskowałam po jego niezadowoleniu i irytacji w oczach.
- Chodź na słówko.- wycofał się na korytarz, a ja zdziwiona, czemu nie mogliśmy rozmawiać przy chłopakach skoro i tak byli zajęci i nie zwracaliby na nas uwagi poszłam za nim.
Przeszliśmy cały korytarz, a na końcu Sam wszedł do małego pomieszczenia. Był tam tylko mały stolik z włączonym laptopem i kilkoma kartkami oraz dosunięte do niego krzesło, a mała lampka oświetlała cały pokój. Z niewiadomych mi przyczyn poczułam niepokój, gdy zamykałam za nami drzwi.
- O co chodzi?- odezwałam się, splatając ręce na wysokości klatki piersiowej.
- Dzisiaj, jak wyjdziesz z Malikiem na miasto musicie się pocałować.- oznajmił, stojąc naprzeciwko mnie.
Poczułam się jakby piorun we mnie strzelił, a oczy prawie wyszły mi z orbit. Po kilku sekundach zdziwienie zostało zastąpione przez złość i niedowierzanie. Czy on już kompletnie postradał zmysły?
- Słucham?! Chyba się za mocno uderzyłeś w główkę.- palnęłam bez zastanowienia szorstkim tonem i dopiero po skończeniu wypowiedzi spojrzałam na jego twarz.
Zaraz pożałowałam swoich słów, kiedy zobaczyłam jak złość w nim zbiera i podniósł rękę, którą od razu z dużą siłą uderzył mnie w policzek. Odwróciłam twarz i chwyciłam się odruchowo za miejsce uderzenia, czując piekący ból i syknęłam cicho, a oczy naszły mi łzami. Przeklęłam w myślach na swoją głupotę. Przecież wiedziałam, że lepiej z nim nie zadzierać, a w tak łatwy sposób go sprowokowałam.
- Widzę, że muszę cię nauczyć posłuszeństwa w taki sam sposób, jak Malika. Albo bardziej dosadnie.- gwałtownie ścisnął swoją dłoń na moich policzkach, zmuszając tym samym do spojrzenia na niego.- Myślałem, że po lekcji, którą dałem mu na twoich oczach dojdziesz do tych samych wniosków, co on i nie będziesz wyskakiwać z takimi tekstami.- poczułam jego drugą dłoń na swoim biodrze, a następnie sunącą powoli wyżej, przez co strach i panika przejęły kontrole nad moim ciałem i myślami.
- C-co ty robisz?- wyjąkałam, ale zupełnie mnie zignorował.
- Najwidoczniej się myliłem. Masz być posłuszna i robić, to co ci każę, bo pogadamy inaczej.- zatrzymał swoją rękę na mojej piersi i delikatnie ją ścisnął.- Więc jak? Zrobisz, co mówiłem?- wyszeptał do mojego ucha, a ja pokręciłam twierdząco głową, nie mogąc wykrztusić z siebie ani słowa przez rosnącą gule w gardle i czując jak pojedyncza łza spływa po moim policzku.
Zaśmiał się i puścił mnie, cofając się o krok. Poczułam lekką ulgę, ale strach mnie dalej nie opuścił, mieszając się z obrzydzeniem do niego.
- Masz się postarać, bo coraz więcej osób wątpi w prawdziwość waszego związku przez wasze dotychczasowe samo trzymanie się za ręce. Chociaż nawet to robicie rzadko. Oby to się zmieniło.- rzucił i gestem ręki nakazał mi wyjście.
Gdy znalazłam się na pustym korytarzu oparłam się o ścianę, powstrzymując przed rozpłakaniem się. Koncert już się zaczął i musiałam iść za kulisy, a nie mogłam dopuścić, by którykolwiek z chłopaków zauważył moje roztrzęsienie.
Nie wiem ile tak stałam, ale po jakimś czasie wzięłam głęboki oddech i ruszyłam korytarzem, aż nie znalazłam się za kulisami, skąd doskonale słyszałam i widziałam widowisko chłopaków. Nie skupiałam się jednak na tym, a na wydarzeniu, które miało miejsce i rzeczy, którą kazał mi zrobić Sam. Pocałować Zayna. Nie wyobrażałam sobie tego. Nie dość, że tak na prawdę był tylko moim przyjacielem, to jeszcze nie mogłam tak zranić swojej dziewczyny. Zrobić coś wbrew sobie mogłam, ale nie jeśli ceną tego byłby ból mojej dziewczyny. Byłam przerażona zarówno na myśl o zrobieniu tego, jak i jakie konsekwencje poniosę, jeśli tego nie zrobię. Z jednej strony zraniona Jade, z drugiej wściekły Sam. Obydwie opcje były okropne.
- Pers, wszystko w porządku?- obok mnie zjawił się Mulat ze zmartwionym wyrazem twarzy.
Dopiero zorientowalam się, że mają przerwę.
- Tak.- skłamałam.
- Co chciał Sam? Długo cie nie było, a teraz wyglądasz, jakby coś się stało.- przyjrzał mi się uważnie.
- Przecież mówię, że wszystko w porządku. Później pogadamy. Za chwilę wchodzicie.- odpowiedziałam, widząc, że chłopacy zbierają się do ponownego wejścia na scenę.
Chwile mnie obserwował, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale kiedy Harry go zawołał odwrócił się i wraz z resztą poszli kontynuować koncert. Po jego zakończeniu wyszliśmy razem z terenu areny tylnym wyjściem i poszliśmy na spacer po mieście.
- Pezz, co jest? Dziwnie się zachowujesz.- po kilku minutach ciszy odezwał się.
- Samuel kazał nam się pocałować.- powiedziałam ściszonym głosem.
- Co?!- przystanął, patrząc na mnie zdziwiony.- Kurwa, czy on postradał zmysły?
- Podobno coraz więcej osób wątpi w nasz "związek", dlatego musimy dać im jakiś solidny dowód na to, że się mylą.- odpowiedziałam i zauważyłam kilku paparazzich robiących nam nieopodal zdjęcia.
Ze ściśniętym gardłem zanim Mulat zdążył coś powiedzieć przybliżyłam się do niego i zaskakując go pocałowałam. Początkowo osłupiały po zauważeniu błysków fleszy zaczął oddawać w pełni wymuszony pocałunek.
- Przepraszam.- szepnęłam, gdy oderwałam swoje wargi od jego.
- Nie przepraszaj. Nie masz za co. Nie zrobiłaś tego z własnej woli.- odszepnął i zaczęliśmy iść dalej.
Przez kilka minut się nie odzywaliśmy, ale kiedy Malik został ochlapany wodą z kałuży, którą rozpryskał rozpędzony samochód przejeżdżający obok zaczęłam się z niego śmiać i atmosfera się rozluźniła.
Przez następną godzinę chodziliśmy, rozmawiając i wydurniając się, tak jak zwykli przyjaciele, po czym Zayn odprowadził mnie do domu. Przez ten czas nie myślałam o przykrych wydarzeniach z tego dnia, ale zaraz po wejściu i zamknięciu za sobą drzwi moją głowę zapełniły tylko myśli o tym. Zachciało mi się płakać, ale nie mogłam sobie na to pozwolić. Na pewno któraś z dziewczyn by to zauważyła i chciała wiedzieć, co się stało. Byłam wystraszona, że Sam oprócz uderzenia mnie dotykał mnie w sposób, w który nie powinien. Do tego całowałam się z Zaynem. Bałam się, jak zareaguje Jade. To wszystko mnie coraz bardziej przerastało.
Poszłam do pokoju mojego i mojej dziewczyny gdzie zobaczyłam różowowłosą siedzącą na łóżku i przeglądającą coś w internecie.
- Hej.- Jade przywitała się ze mną z uśmiechem, a ja usiadłam koło niej i mocno przytuliłam, chcąc odegnać od siebie wszelkie złe wspomnienia z tego dnia.- Stało się coś?- spytała, odwzajemniając uścisk.
- Stęskniłam się.- odpowiedziałam, nie mówiąc nawet połowy prawdy.
- Ja też. Jutro znowu od rana będziesz z Malikiem?- nagle jej głos z wesołego stał się smutny.
Odsunęłam się od niej i przytaknęłam.
- Wiesz, że to nie zależy ode mnie.- stwierdziłam.
- Wiem.- przyznała, wzdychając i wracając do robienia czegoś w laptopie.
- Pójdę wziąć prysznic.- powiedziałam po dłuższej chwili niezręcznej ciszy, która między nami zapanowała.
- Czekaj.- zatrzymała mnie ze złością w głosie, co mnie zdziwiło.- Wyjaśnisz mi, co to ma znaczyć?!- odwróciła w moją stronę monitor, na którym widniało zdjęcie moje i Zayna z tego wieczoru. Na stronie, którą otworzyła Jade nie było innego zdjęcia, jak to, na którym się całowaliśmy.
- Jade.. Skarbie.. Przepraszam.. Ja musiałam.. Nie chciałam.- wyjąkałam zaskoczona, że tak szybko fotografia została opublikowana i nie mogąc utrzymać nerwów na wodzy pozwoliłam łzom spływać po moich policzkach. Za dużo emocji się we mnie kumulowało przez ostatnie godziny, abym jeszcze dłużej mogła powstrzymywać się od płaczu.
- Wiesz, co?! Zaczynam tracić cierpliwość. Cały wolny czas spędzasz z Malikiem, na każdym kroku widzę, lub słyszę nowości o waszym związku, teraz jeszcze ten pocałunek. Podobno to ze mną chodzisz na prawdę, a zachowujesz się jakby było na odwrót. Jakby to Zayn był twoim prawdziwym chłopakiem, a relacje ze mną były udawane.- naskoczyła na mnie podniesionym głosem.
Z impetem zamknęła laptopa i odłożyła go na szafkę nocną. Była na mnie zła i nie zapowiadało się, że łatwo jej przejdzie. Tylko dlaczego była zła na mnie, a nie Sama? Przecież to on za wszystko odpowiadał i do wszystkiego mnie zmuszał. Poczułam się niczym niezrozumiałe przez nikogo i zagubione dziecko. Przez Samuela i tą cholerną umowę wszystko się komplikowało i zaczynałam tracić kontrole nad własnym życiem.
- Jade to nie moja wina..- zaczęłam, ale mi przerwała.
- Tak, wiem. Ciągle to samo. Sam ci każe. Tylko poza wykonywaniem jego nakazów pomyśl o mnie, bo w końcu zepsujesz wszystko, co pomiędzy nami jest.- oznajmiła oschle i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami.
Przez chwile wpatrywałam się w punkt, za którym zniknęła i zsuwając się na podłogę wybuchnęłam płaczem. Dlaczego wszystko obracało się przeciwko mnie? Czemu nie mogło być, tak jak przed podpisaniem umowy?

Harry

Zaraz po wyjściu Zayna i Perrie sami też zaczynaliśmy się zbierać do powrotu do domu. Razem z Louisem jako pierwsi pozbieraliśmy swoje rzeczy i postanowiliśmy czekać na Nialla i Liama na tyłach areny na świeżym powietrzu. Oparłem się plecami o ścianę i spojrzałem na mojego zamyślonego chłopaka.
- Co jest?- spytałem, a on westchnął.
- Żal mi Pezz i Zayna. Ta ustawka ich męczy. Widziałeś Pers dzisiaj?- odpowiedział, ale mnie zatkało, gdy zobaczyłem stojącego kilka metrów dalej Sama z telefonem przy uchu, który wpatrywał się w nas z niedowierzaniem i złością.
- O, kurwa!- przekląłem pod nosem, a Lou spojrzał w tym samym kierunku i jego reakcja była taka sama.
Samuel bez słowa przerwał rozmowę i do nas podszedł.
- O czym wy, do cholery mówicie?! Jaka ustawka? Skąd to wiecie?!- podniósł głos, a w tym momencie Li i blondyn wyszli na zewnątrz i spojrzeli na naszą trójkę zdziwieni.
Żaden z nas się nie odezwał, aby nie pogarszać sytuacji, a po dłuższej chwili ciszy nasz menadżer odwrócił się i odszedł, przeklinając pod nosem.
- Co wyście zrobili?! Sam nie miał się dowiedzieć, że znamy prawdę!
Dokładnie to samo pytanie, co Liam zadałem sam sobie. Co myśmy zrobili?! Nad odpowiedzią długo nie myślałem, bo była prosta. Narobiliśmy Mulatowi kłopotów. I to porządnych, biorąc pod uwagę fakt, że Sam się cholernie wkurzył. A w takim przypadku mógł zrobić wszystko.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Victoria McPerrie, kochanie ty moje ja mam nadzieje, że twoje zdrowie w ostatnim czasie przeze mnie nie ucierpiało. Cały czas cie szokuje i bulwersuje i na tym opowiadaniu, i na drugim. Co sądzisz o kolejnej akcji Sama? I kłótni Pade? I końcówce? Jeny tyle się dzieje, że aż sama się dziwie :D
Eh.. Czekam na twój komentarz, jak i innych. Dziękuję za wyrażenie swojej opinii pod trójką. Do napisania!

1 komentarz:

  1. kurwa
    nieee... wiesz co ci powiem? moje zdrowie nie ucierpiało jeszcze aż tak bardzo, jak ucierpi przy kolejnym rozdziale. jestem tego pewna bo tak się kurcze boje... Sam na 100% zrobi coś teraz Zaynowi i to mnie przeraża. boje sie o niego jak cholera i już jestem pewna że przez cały najbliższy rozdział będę ryczeć. tak kurewsko nie chce żeby mu się coś stało. boże no zrób coś! O.O
    w następnym rozdziale jak coś mu zrobisz to będę ryczeć jak jakiś bachor ale pomijam już fakt, że przez ten rozdział cały czas miałam łzy w oczach. tyle emocji... kurcze. może ja zaczne to opisywać od końca bo jak zaczęłam już od Zayna to może to skończe...
    ja dziękuję Bogu, że chociaż w minimalnym stopniu go oszczędziłaś. nic się z nim tutaj takiego nie dzieje co mnie cholernie cieszy, bo przynajmniej nie widzę jak cierpi a ja razem z nim. a co do Louisa tutaj jak to wszystko powiedział... nie jestem na niego zła. nie mogę być na niego zła no bo kurcze. przecież on nie zrobił tego specjalnie! gdyby wiedział że tam obok stoi Sam to przecież by się nie odezwał. nie wkopałby Zayna specjalnie... teraz tylko nie wiem jak Louis i reszta to zrobią, ale muszą mu pomóc, bo Sam nie oszczędzi Zayna. Jestem tego pewna. Patrząc po tym, co wyrządził tutaj Perrie. No cholera! Ja myślałam, ze on ją zgwałci w tym pokoju czy co to tam było O.O
    Nosz kurwa! Jezu no to że ją uderzył, to już był cios poniżej pasa, ale to obmacywanie?! Nie no jprdl! Nie wierzę. Po prostu nie wierzę! Cholera no jak to czytałam to aż nie wierzyłam, że on może dopuścić się aż takiego świństwa! No to jest jakaś paranoja...! jeszcze jak podle musiała się wtedy czuć Perrie... ona jest innej orientacji i jeszcze facet ją obmacuje... nie. to już jest stanowczo za dużo. A Jade? ja widze, że ona rozumie to, co się dzieje wokół, ale po prostu ją to już przerasta. i wcale jej sie nie dziwie. Perrie już tego wszystkiego nie wytrzymuje a co ma powiedzieć ona, jak ogląda to wszystko z boku i nie moze nic na to poradzić? nie no kurwa mać! nieee... nie mam siły.
    a ten pocałunek Perrie i Zayna... szczerze to zastanawiałam się kiedy on w końcu nastąpi i cholernie się tego bałam. wiedziałam, że to będzie całkowity przełom, który będzie bolesny zarówno dla niego jak i dla niej. ale Zayn jeszcze jakoś by to przebolał, ale nie Perrie. przecież całowanie się z facetem i każdy bliższy kontakt z nim sprawia jej problem. to widać. i nie mówię tu o przyjaźni, bo to nie o to tu chodzi.
    nie no po prostu masakra co się tutaj dzieje.
    jestem cholernym kłębkiem nerwów, ale po tym rozdziale już totalnie wymiękłam O.o
    nie mam już siły. serio. dobiłaś mnie xD
    ogólnie to rozdział jest genialny. chyba nie musze ci mówić, a raczej powtarzać, ze bardzo mi się podobał :D
    na prawdę kocham to jak tworzysz ale to też już chyba wiesz xD
    czekam już na kolejny rozdział. mam nadzieję, że będzie szybko.
    ale błagam... oszczędź mi w nim chociaż Zayna, bo nie wytrzymam... :c
    no cholernie boje sie tego, co Sam mu zrobi. jak nigdy! O.O
    Boże...
    dobra. koniec. tyle emocji, że ja chyba nigdy stąd nie wyjde, haha xD
    pewnie cię zanudziłam, za co cholernie przepraszam O.O
    i za ten beznadziejnie długi i totalnie bez sensu komentarz -.-
    dobra. już...
    czekam na kolejny :*
    Kocham Cię <3
    Całuję,
    Twoja @LoveWithHarold

    OdpowiedzUsuń