piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 2

Perrie

Po pół godzinie siedzenia w łazience, płacząc opanowałam się i wróciłam do domu gdzie były wszystkie dziewczyny. Wcześniej Leigh i Jesy poszły za mną, chcąc pocieszyć, ale kazałam im mnie zostawić samą, w czym mnie posłuchały.
- Gdzie Jade?- spytałam siedzące w kuchni przyjaciółki.
- W waszym pokoju.- odpowiedziała Jesy, posyłając mi smutne spojrzenie.
Skinęłam głową i poszłam na górę. Po wejściu do pokoju zobaczyłam siedzącą na łóżku i zamyśloną Jade. Usiadłam obok niej, a ona spojrzała na mnie pustym wzrokiem.
- Jade, kochanie.. Przepraszam, nie chciałam cię zranić.- oczy mi się załzawiły, a po chwili łzy zaczęły spływać mi po policzku.
Moja dziewczyna ku mojemu zdziwieniu zagarnęła mnie w swoje ramiona, przez co znowu się rozkleiłam. Myślałam, że zacznie mi wyrzucać, dlaczego podpisałam ta umowę, jeśli na prawdę nie chciałam jej zranić. A zamiast tego mocno mnie przytuliła i pozwoliła chwile płakać w jej bluzkę. Sama już nie wiedziałam, czy płacze przez tą ustawkę z Zaynem, czy dlatego, że mam taką kochaną i wyrozumiałą dziewczynę.
- Wiem o tym Perrie. Nie płacz, bo to nie ma sensu. Nie rozmawiajmy o tym. W końcu nie powinno być tak źle. Czasem razem gdzieś wyjdziecie, poudajecie parę i tyle. Ta ustawka nie zmieni naszych uczuć, prawda?- oderwała mnie od siebie i trzymając moją twarz w swoich dłoniach spojrzała wprost w moje oczy, posyłając lekki uśmiech.
- Kocham cię.- odpowiedziałam, odwzajemniając uśmiech i przestając płakać.
- Ja ciebie też, Pers.- przybliżyła swoją twarz do mojej i dotknęła swoimi wargami moje, łącząc je w pocałunek pełen miłości i delikatności.
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie wejście dziewczyn. Jęknęłam cicho, kiedy odłączyłyśmy swoje usta z niezadowolenia. Czy one muszą wchodzić bez pukania? Jade spojrzała na mnie, lekko chichocząc i odwróciła głowę w stronę drzwi, w których stały Leigh i Jesy.
- O co chodzi, że po raz kolejny tego dnia weszłyście bez pukania w nieodpowiednim momencie?- zapytałam, spoglądając w tym samym kierunku i uśmiechnęłam widząc lekko zaskoczone przyjaciółki.
- Em.. Między wami wszystko ok? Nie ma żadnych kłótni, obrażania się, czy coś?- spytała czarnowłosa.
- Nie ma, nie widać? A teraz jeśli to wszystko, to do widzenia.- wstałam i lekko wypychając je na korytarz zamknęłam im drzwi przed nosem, zamykając na klucz pokój, aby nie weszły ponownie.
Resztę dnia spędziłyśmy w dwójkę, zapominając o sytuacji z rana i świetnie się bawiąc w swoim towarzystwie.

Zayn

Następnego dnia obudził mnie SMS od Sama. Miałem półtorej godziny do spotkania z nim i Perrie w jego biurze. W ten sposób zjebał mi dzień od samego rana. Zły wstałem i po ogarnięciu się zszedłem na dół. Wszedłem do kuchni gdzie siedział Harry z Niallem i Louisem.
- Gdzie Liam?- spytałem, sięgając po sok z lodówki.
- Wyszedł gdzieś. A ty dalej wkurzony? Co się stało?- Hazza spojrzał na mnie pytająco.
- Mówiłem wczoraj, nie interesujcie się. Wychodzę, nie wiem kiedy wrócę.- napiłem się szybko soku i odkładając szklankę do zlewu wyszedłem.
Po pół godzinie wchodziłem do biura Samuela, w którym była już Pezz. Po jej minie poznałem, że tak samo, jak ja nie była zadowolona z tego spotkania. Usiadłem koło niej na kanapie, kiwając głową na przywitanie, na co odpowiedziała mi lekkim uśmiechem i poważniejąc spojrzała na Sama.
- Po co mieliśmy tu przyjść?- spytała, nie ukrywając złości i niechęci w głosie.
Samowi, co zobaczyłem po jego wzroku nie spodobał się jej ton, ale nic o tym nie mówiąc odpowiedział:
- Dzisiaj macie gdzieś razem wyjść. Postarajcie się udawać jak najlepiej parę, żebyście mogli mieć podstawę do potwierdzenia wieczorem swojego związku i żeby nie zaskoczyć zbytnio fanów. Ja już się postarałem o paparazzi. To wszystko. Możecie iść. I pamiętaj, co ci mówiłem.- w tym momencie spojrzał na mnie.
- Myślisz, że przez dzień mogłem zapomnieć?- zakpiłem, czując, jak ciśnienie mi się podnosi.
- Nie tym tonem, Malik.- syknął, piorunując mnie wzrokiem przez zaciśnięte zęby.
- Sądzisz, że się wystraszę?- zapytałem, jeszcze bardziej go denerwując, przez co uśmiechnąłem się zadowolony. Chociaż raz ja go wkurzałem, a nie on mnie.- Chodź, Pezz.- wstałem, nie czekając na jego reakcje i skierowałem się do wyjścia, a za mną blondynka.
Miałem już dłoń na klamce, kiedy szarpnięciem za ramie zostałem odwrócony w stronę stojącego przede mną wkurzonego menadżera. Zdziwiony na niego spojrzałem, kątem oka widząc przestraszoną Perrie.
- Tak. Sądzę, że się wystraszysz, bo możesz za takie odzywki mocno zapłacić.- zacisnął swój uścisk i wtedy mi się przypomniało, że taką samą taktykę zastosował, aby zmusić Pers do podpisania umowy. Nie powiem, poczułem strach, ale nie mogłem mu tego pokazać.
- Grozisz mi? Jesteś naszym menadżerem, a nie panem świata, który może nami dyrygować.- zauważyłem, ale zaraz tego pożałowałem, gdy poczułem jego pięść na twarzy. Pezz pisnęła cicho, cofając się o krok, a ja chwyciłem się przez ból za lewy policzek, w który oberwałem.
- Tu się mylisz. Mogę robić, co mi się żywnie podoba, a ty masz się do tego przystosować. A teraz wypieprzać mi stąd!- podniósł głos, co posłusznie zrobiliśmy.
- Co za skurwiel!- przekląłem ze złości i z trudem powstrzymałem się przed zrobieniem czegokolwiek, żeby dać jej ujście.
- Załóż kaptur, bo masz czerwony ślad. Lepiej, żeby nikt za bardzo się nie interesował.- do tej pory milcząca Perrie przed drzwiami wyjściowymi z budynku odezwała się.
Zrobiłem, co mówiła i oboje wyszliśmy.
- Gdzie idziemy?- zapytałem, uspokajając się do pewnego stopnia. Nie mogłem przecież w stosunku do niej okazywać negatywnych uczuć, które były skierowane tylko na tego dupka Samuela.
- Niedaleko jest mały park. Teraz będzie prawie całkiem pusty, więc nikt więcej ci nie zajdzie za skórę.- odpowiedziała, za dobrze mnie znając. Wiedziała, że wtedy łatwo było mnie ponownie zdenerwować i w takiej sytuacji mógłbym już się nie opanować.
- Nikt poza paparazzi nasłanymi przez Sama i już teraz łażącymi za nami.- powiedziałem, patrząc w kierunku jednej z kilku osób z aparatami stojących kilka metrów dalej i robiących nam zdjęcia.
- Nie zwracaj na nich uwagi, bo narobisz sobie jeszcze więcej kłopotów. A chyba na dzisiaj masz dość.- po tych słowach zamilkliśmy na następne dziesięć minut, aż nie doszliśmy do parku.
- Z kim piszesz?- spytałem, widząc, że wyciągnęła telefon, po tym jak dał znać o nowej wiadomości. Może było to trochę niekulturalne z mojej strony, ale chciałem jakoś zacząć rozmowę i w końcu przyjaźniliśmy się.
- Z moją.. Znaczy z Jade.- poprawiła się, przez co zdziwiony i zaciekawiony spojrzałem na nią, unosząc lekko jedną brew.
- Z twoją.. Kim?
- Przyjaciółką.- odparła i odwróciła wzrok, ewidentnie kłamiąc.
- Nie umiesz kłamać. Z kim?
- Och.. Z nikim. Nie bądź taki ciekawy.- widziałem, że z trudem powstrzymuje się przed przyznaniem prawdy, dlatego tym bardziej nie chciałem dać za wygraną. Swoją drogą dzięki tej rozmowie zupełnie zapomniałem o sytuacji z Samem. Przynajmniej na jakiś czas.
- No powiedz. Jesteśmy przyjaciółmi. Przyłapałaś Larry'ego i ci się przyznali, że są razem, choć nie chcieli. Powinniśmy być ze sobą szczerzy.- podałem pierwszy lepszy pretekst, aby bardziej ją nakłonić do wyjaśnienia, co takiego początkowo chciała powiedzieć.
Blondynka uśmiechnęła się, a jej policzki zrobiły się czerwone zapewne przez wspomnienie sprzed kilku tygodni, gdy razem z resztą dziewczyn przyszły do nas na grilla i przypadkowo weszła do kuchni, w której Harry całował się z Louisem.
- Nie przypominaj mi tego. Nie wiedziałam, jak się zachować. A jeszcze oboje zaczęli się tłumaczyć, bełkocząc pod nosem coś niezrozumiałego niczym dzieci w przedszkolu. Wtedy dopiero zgłupiałam.- przyznała, a ja się zaśmiałem, czego zaraz pożałowałem, bo policzek mnie zabolał.
- Au!- chwyciłem delikatnie bolące miejsce, a w tej chwili telefon Pezz zadzwonił.
Kiedy odczytywała wiadomość i uśmiechnęła się pod nosem nie umiałem się powstrzymać i wyrwałem jej z ręki komórkę, odczytując nadawce.
- Skarb? Zaraz.. Czy to nie jest numer Jade?- spytałem, rozpoznając znajomy ciąg cyfr.
- Oddawaj to!- Pers zdenerwowała się i wyciągnęła rękę, aby zabrać mi swoją własność.
- Najpierw mi wyjaśnij, o co chodzi. Czemu masz jej numer zapisany jako "Skarb"?- odpowiedziałem poważnie, chowając za sobą jej telefon.
- Kurwa, Malik, ale ty upierdliwy jesteś. Ja i Jade chodzimy ze sobą, ale nikt nie ma wiedzieć.- skapitulowała, a ja przeżyłem szok.
- Jak długo?- spytałem, dziwiąc się, że ani ja, ani reszta chłopaków nic nie zauważyliśmy.
- Ugh.. Od ponad roku. Oddawaj mój telefon!- oddałem jej, to co zabrałem, a ona gdy na mnie spojrzała zaśmiała się pod nosem.
- Gdybyś tylko widział swoją minę.- stwierdziła, a ja otrząsnąłem się z szoku.
- Jak wy to zrobiłyście, że nic nie zauważyliśmy?
- Wrodzony talent aktorski. Oprócz ciebie wiedzą tylko dziewczyny i tak ma zostać.- zastrzegła, na co skinąłem głową.- A ty masz kogoś z kim się ukrywasz?
- Teraz już nie.- spochmurniałem na wspomnienie swojej byłej dziewczyny.
- To znaczy? Ty wyciągnąłeś ze mnie prawdę, to tak samo zrobię ja.
- Przez dwa lata chodziłem z Kate. Nikt oprócz chłopaków nie wiedział o niej, bo nie była sławna i Sam zabronił nam się ujawniać, bo "to może źle wpłynąć na naszą karierę".- zacytowałem naszego menadżera, robiąc w powietrzu cudzysłów i kontynuowałem- Nawet nie wiesz, jak teraz żałuję posłuchania się jego.
- Dlaczego?
- Bo jej już nie ma. Miesiąc temu miała wypadek samochodowy i zginęła.- wyjaśniłem, ale nie chcąc ciągnąć dalej tego tematu od razu go zmieniłem.
Kilka godzin spacerowaliśmy, rozmawiając na luźniejsze tematy. Gdy zdecydowaliśmy się wracać odprowadziłem ją pod same drzwi. Pożegnaliśmy się, całując w policzek, bo paparazzi w dalszym ciągu nam towarzyszyli, po czym sam wróciłem do domu.
Rzuciłem swoją bluzę byle gdzie w korytarzu, bo nie chciało mi się iść do pokoju odnieść ją i wszedłem do salonu, gdzie wszyscy siedzieli, oglądając telewizje. Od razu cała czwórka zaczęła mi się przypatrywać ze zdziwieniem i pytaniem i wtedy przypomniałem sobie o uderzeniu od Sama. Mentalnie walnąłem się ze swojej głupoty w czoło. Przecież to było oczywiste, że zauważą ślad, który już miałem wcześniej, jeśli już nie utworzył mi się siniak. Jak mogłem o tym nie pomyśleć?
- Co ci się stało w twarz?- zapytał Liam, pokazując na swój policzek.
- Co? To? A to nic takiego.- zdecydowałem, że najlepiej będzie spróbować udawać głupa, co mi nie wyszło.
- Zaczynasz mnie już irytować. Od wczoraj chodzisz wkurwiony na cały świat, po czym znikasz na pół dnia i wracasz z obitą mordą. Z kim się biłeś i gdzie ty byłeś, do cholery?!- Harry podniósł głos, a w jego oczach zobaczyłem złość.
- Z nikim się nie biłem. A wyszedłem do Perrie.- wzruszyłem ramionami i rozsiadłem się na kanapie obok niego i Nialla.
- Taa.. Z nikim się nie biłeś.- blondyn przewrócił oczami i spojrzał na mnie, jak na idiotę, dodając- A siniak pod okiem sam się zrobił.
- Kurwa, dajcie mi spokój.- zirytowałem się.
- Nie, Zayn co się z tobą dzieje? Od wczoraj zachowujesz się, jak nie ty.- zauważył Louis.
- Nic się nie dzieje. Po prostu z kimś się pokłóciłem. Ale teraz serio dajcie mi spokój.- skłamałem, zakończając temat.
Widziałem, że chłopacy wymieniają się zrezygnowanymi spojrzeniami i byli na mnie źli, ale nie mogłem im nic powiedzieć. Nie chciałem po raz kolejny narazić się Samowi, bo byłem pewny, że gdyby chłopacy dowiedzieliby się kto mnie uderzył nie zostawiliby sprawy w spokoju, ale poszli do niego i zrobili awanturę. A w takim przypadku mógłby mi zrobić wszystko, do czego-jak się przekonałem- był zdolny. Do końca dnia nie wracali do tematu, co przyjąłem z ulgą.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Co sądzicie o dwójce? Proszę, skomentujcie, jeśli czytacie to opowiadanie. Chciałabym znać waszą opinie, zwłaszcza, że jest to nietypowe fanfiction. Dziękuję za komentarze pod pierwszym rozdziałem. Do napisania!

3 komentarze:

  1. Rozdział bardzo fajny. Dopiero dzisiaj odkryłam to fanfiction, i przyznaję że jeszcze takiego nie czytałam. Bardzo mi się spodobało. Ciekawi mnie tylko czy Zayn i Perrie poczują coś do siebie? Czekam na następny rozdział !!!
    Nati:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze to było świetne! Moja opinia jak zwykle pewnie wyjdzie beznadziejnie, więc już na początku cholernie za to przepraszam. Bardzo, ale to bardzo podoba mi się to opowiadanie. Jestem nim wręcz zachwycona! Jest nietypowe i to mnie właśnie do niego ciągnie z każdą chwilą coraz to bardziej. Kurcze no jest genialnie!
    Ale cholernie wkurza mnie Sam. Jak nigdy. Jprdl... Nienawidze go. Jeszcze uderzył Zayna! Mojago Zayna! Jak on w ogóle śmiał?! O.O
    Tak mi się nieprzyjemnie zrobiło w tym momencie. I w ogóle mam go dosyć. No po prostu nienawidze go o tyle. Bezduszny skurwiel...
    Perrie i Jade... Nie no super, że między nimi wszystko jest jak dawniej. Bałam się, że Jade może tego nie zrozumieć i zacząć robić Pezz awantury, ale jednak nie! I to się nazywa miłość *.*
    I fajnie, że Zayn tak naciskał na Perrie, to przynajmniej dowiedział się co jest między nią a Jade :D
    I w ogóle ciągle zastanawia mnie fakt, dlaczego chłopaki mają o niczym nie wiedzieć... Hmm... Ta niewiedza jest cholernie irytująca O.O
    I w ogóle głupiutki Zayn... Zdjął tą bluze a zapomniał że ma limo pod okiem xD Hahaha :D
    Nie no ogólnie to świetny rozdział!
    Chcę już kolejny :D
    Niecierpliwie czekam i mam nadzieję, że będzie szybko :*
    Buziaki :**
    Kocham,
    Twoja @LoveWithHarold

    OdpowiedzUsuń