poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 10/Epilog

Harry

Siedziałem z Louisem w naszym pokoju i rozmawialiśmy, śmiejąc się, kiedy do środka weszła bez pukania Cher.
- Co ty tu robisz, Cher?- spytał Lou.
- Wpadłam na pewien pomysł.- odpowiedziała, siadając naprzeciwko nas na łóżku po turecku.
- Jaki?- zapytałem, unosząc brwi i oczekując kolejnego głupiego pomysłu, do które i tak nas by przekonała.
- Nie patrz tak na mnie, tym razem to nic idiotycznego, a pomocnego.- odparła.
- O, to nowość! O co chodzi?- podparłem brodę o dłoń.
- Nie myśleliście o ujawnieniu się?- spojrzałem razem z Louisem na siebie zaskoczeni. Prawda, przed dwoma dniami przyznaliśmy się jej do naszego związku i przy okazji wyjaśniliśmy, o co chodziło z wybuchem Zayna, ale co jej strzeliło do głowy?
- Cher, odbiło ci? Co ty kombinujesz?- odezwał się mój chłopak, a ja z powrotem odwróciłem wzrok na brunetkę.
- Powiedziałam, że nic złego. Po prostu odpowiedzcie, bo wpadłam na pomysł, jak zakończyć Zerrie.
- A co my mamy z tym wspólnego?
- Matko, myśleliście o tym, czy nie?
- Tak i nie planujemy tego w najbliższym czasie.- wtrąciłem, patrząc na nią pytająco, czym dałem jej do zrozumienia, że chce wiedzieć, o co jej chodzi.
- Udam, że nie słyszałam drugiej części twojej wypowiedzi. Moglibyście to stopniowo robić, a Jade i Perrie jednocześnie robiłyby to samo. Początkowo publicznie okazywalibyście sobie małe gesty, które po jakimś czasie stawałyby się coraz śmielsze, a na końcu byście się przyznali w wywiadzie. Wtedy Sam nie miałby innego wyjścia, jak zakończenia tego fikcyjnego związku.
- Przystopuj. Perrie i Jade? Co ci odbiło?- Louis podniósł brwi w szoku.
- Cholera, to chyba jednak nie był tak dobry pomysł.- powiedziała pod nosem, chwile się zastanawiając, po czym wzruszyła ramionami i kontynuowała.- Trudno, jak już zaczęłam mówić, to skończę. Wczoraj wyciągnęłam z Jade i Jesy, że były razem do czasu tej ustawki, bo później Jade zerwała z Pers nie mogąc wytrzymać. Dała warunek Pezz, że mogą do siebie wrócić, jeśli skończy się ten "związek" z Zaynem. Wpadłam dzisiaj na ten pomysł i od razu tu przyszłam, bo wy byście mogli im pomóc.
Zapadła cisza, którą przerwał po dobrej minucie zaskoczony Lou:
- Czy ty właśnie powiedziałaś, że Jade i Pers były razem? Ale.. jak? To znaczy.. Matko, jakim cudem?
Cher przewróciła oczami i odpowiedziała:
- Normalnie. Po prostu dobrze się kryły. Ale nie o to mi chodziło. Co sądzicie o moim pomyśle? Bo teraz, to ja sama nie wiem.
- Wiesz, co? To nie jest głupie, czym jestem zdziwiony, bo ty rzadko nie wymyślasz czegoś idiotycznego, ale jednak powinnaś pogadać z Zaynem, Perrie i Jade. Najlepiej najpierw z Malikiem i Perrie, bo oni mogą ci powiedzieć, czy przez to nie będą mieli żadnych dodatkowych kłopotów. A obawiam się, że mogą.- powiedziałem, a ona się uśmiechnęła.
- Obydwoje tu niedługo przyjdą, tylko początkowo wolałam poznać waszą opinie.- stwierdziła.
- Namówiłaś Zayna do wyjścia?- oburzyłem się, bo przecież będąc pobitym był cały obolały i powinien siedzieć w domu.
- Daj spokój, Hazza. Sam chciał tu przyjść, gdy tylko usłyszał, że idę z wami porozmawiać o czymś, co może im pomóc.
- Idiota.
- Nieraz mi to uświadamiałeś.- w otwartych drzwiach pokazali się Mulat z blondynką.
- Jak długo podsłuchiwaliście?- zapytała Cher, odwracając się do nich.
- Od "wpadłam na pomysł, jak zakończyć Zerrie".- odpowiedziała Pers.
- I co myślicie?
- Harry ma racje, możemy mieć przez to więcej problemów, ale ja jestem tym wszystkim zmęczony i mogę na to przystać.- zgodził się Malik, a Pezz się chwile zastanowiła przed odpowiedzią:
- To jest na pewno lepsze niż rozwiązywanie zespołów i jeśli ma oznaczać powrót do Jade, to również się zgadzam.
- Nie mogę uwierzyć, że ta mała pijawka zaledwie po dwóch dniach znania prawdy wymyśliła coś, czego my nie umieliśmy przez te kilka miesięcy.- Louis pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Ej! Żadna pijawka!- oburzyła się i lekko go trzepnęła w głowę, na co ja zmroziłem ją wzrokiem, a Zayn i Perrie uśmiechnęli się delikatnie.
- Oczywiście, że jesteś pijawką, krasnalu.- oznajmił Mulat.
- Masz szczęście, że mam serce i nie chce ci poprawiać, bo już byś dostał w łeb. Ciemny wielkoludzie.- słysząc jej określenie zaśmiałem się razem z Louisem, a pozostała dwójka uniosła brwi zaskoczona i rozbawiona.
- Ciemny wielkoludzie? Ale żeś się postarała. To go tak bardzo obraziło.- zakpiłem, na co pokazała mi środkowy palec.
- Muszę iść. A wy zamiast się ze mnie nabijać moglibyście być mi wdzięczni.- wstała i zaczęła się kierować do wyjścia.
- Choć raz ktoś się z ciebie nabija, a nie na odwrót.- mruknęła Pezz.- Ja idę do Jade i z nią pogadam, a wy porozmawiajcie z resztą. Koniec tajemnic i wszystko wyjaśniamy.- dziwnie spojrzała na Zayna, a on zdziwiony przytaknął z cichym:
- Wszystko?
- Tak.- odpowiedziała i wyszła, ciągnąc za sobą Cher.
- Jest coś, czego jeszcze nie wiemy?- spytaliśmy równo.
- Niestety tak. Idźcie po Nialla i Liama, a ja zadzwonię po dziewczyny.- oznajmił i usiadł na krześle pod ścianą, wyciągając komórkę z kieszeni spodni.

Perrie

- Bardzo ci się śpieszy?- zapytałam Cher, kiedy wyszłyśmy z domu chłopaków.
- Nie, wcale. Powiedziałam, że muszę iść, żeby dali mi spokój.- odpowiedziała, a ja westchnęłam.
- Powiedz mi, jak dużo wiesz?- zadałam pytanie, patrząc przed siebie.
- Sam trzy razy pobił Zayna, dwa ostatnie razy najgorzej, bo przy pierwszym tylko mu podbił oko. Wiem, że ciebie też ostatnio uderzył, czyli ogólnie wszystko, co wiedzą chłopacy. A po twojej dziwnej wymianie zdań z Malikiem sądzę, że jest coś jeszcze.
- Jest. Uderzył mnie jeszcze kilka innych razy i.. Obmacywał.- dokończyłam szeptem, czując na swoich policzkach rumieńce wstydu i zadrżałam na wspomnienie tego.
- Co?!- krzyknęła, zwracając na siebie uwagę osób stojących kilkanaście metrów przed nami.
- Nie krzycz, bo się sępy zbiorą.- zwróciłam uwagę, używając jej określenia na paparazzi.
- Ale, co ty kurwa powiedziałaś? Czy ja dobrze słyszałam? Nie no ja zdążyłam zauważyć, że wasz menadżer jest popierdolony, ale żeby był zboczeńcem? Matko.. Ile razy?- odpowiedziała zaskoczona.
- Dwa.- przyznałam, bawiąc się nerwowo bransoletką, która doskonale zakrywała moje blizny. Obiecałam, że tego dnia jest koniec tajemnic, więc musiałam jakoś się też do tego przyznać, choć nie umiałam tego zrobić na głos. Dlatego delikatnie odsuwałam ozdobę, pozwalając jej zobaczyć.
- Widziałam jakiś czas temu, ale się nie odzywałam, bo Zayn zdawał się znać prawdę i byłam pewna, że ci to wybije z głowy.- stwierdziła i westchnęła, zaciągając się papierosem, choć nie zauważyłam, kiedy go zapaliła.- To wszystko?- spytała, obejmując mnie jedną rękę, a drugą podsunęła mi pod nos, zachęcając do uspokojenia się używką, z czego chętnie skorzystałam, czując, że z trudem powstrzymywałam łzy w oczach.
- Tak, wszystko. Czy ty palisz te same, co Malik?- zmarszczyłam brwi, rozpoznając smak.
- A jak myślisz, kto mnie wciągnął w ten nałóg? Zayna poznałam jako pierwszego i mnie do tego zachęcił. Ciebie widzę też tego uczy.- wzruszyłam lekko ramionami zanim odpowiedziałam:
- Wiesz, każdy z nas ma jakiś nietypowy, dla niektórych uciążliwy, czy szkodliwy talent. Ty manipulujesz, ja zapominam o swoich obowiązkach, a on zachęca swoje otoczenie do palenia.- na moje słowa zaśmiała się, rozluźniając poważną atmosferę.
- Nigdy nie zapomnę jaki był dumny z siebie, że namówił swoją mamę i siostrę do tego, a nie zauważył, że Liam przysłuchuje się naszej rozmowie. Może nic takiego by się nie stało, ale Li chwile wcześniej się z kimś pokłócił i złość postanowił wyładować, dając Malikowi półgodzinny wykład.
- Mogę się domyślać, co mówił. Idziesz ze mną, czy wracasz do domu?- zapytałam, widząc, że zbliżałyśmy się do bloku, w którym mieszkała Jade.
- Oczywiście, że idę.- oznajmiła i po niecałych pięciu minutach siedziałyśmy w trójkę w salonie różowowłosej.
- Więc co was tu sprowadza?- po tym pytaniu przez najbliższe pół godziny opowiadałam jej wszystko, co się przydarzyło mi i Mulatowi przez tą ustawkę, a kolejne pięć minut Cher jej przedstawiała swój plan.
Po skończeniu zapadła między nami cisza, a zdziwiona Thirlwall ze zmarszczonymi brwiami się zamyśliła. W końcu się uśmiechnęła i spojrzała mi w oczy:
- Jeśli tak to ma wyglądać, a te ukrywające się przed nami osły mają nam pomóc i to będzie koniec twojego związku z Zaynem, to się zgadzam. Możemy się ujawnić.- niespodziewanie mnie przytuliła i kontynuowała, szepcząc do mojego ucha- Przepraszam, że się tak zachowywałam. Gdybym tylko wiedziała, że ciebie to, aż tak bardzo rani i dolewam oliwy do ognia.. Przepraszam, że przeze mnie cierpiałaś i posunęłaś się do cięcia.- nie odpowiedziałam nic, a w zamian za to odsunęłam ją od siebie i nawiązałam kontakt wzrokowy. Przez zaszklone oczy widziałam jej łzy spływające po policzkach i z delikatnym uśmiechem pocałowałam ją. Tak bardzo za tym tęskniłam, ona również, co mogłam poznać po intensywności wielu uczuć, które zostały zawarte w pocałunku.
- Koniec tych czułości, zakochańce!- Cher klasnęła w dłonie, przypominając o swojej obecności i zaśmiała się, słysząc nasze pomruki niezadowolenia.
- Zapomnieliście, że to jeszcze nie wszystko? Idziemy z powrotem do chłopaków. Trzeba ustalić szczegóły.- wstała ze swojego miejsca i zadowolona z siebie skierowała się w stronę wyjścia.
- Cher?- razem z Jade zatrzymałyśmy ją, podchodząc bliżej. Lloyd posłała nam pytające spojrzenie.- Dziękujemy.- dokończyłam, obejmując z szerokim uśmiechem ukochaną.
- Od czego ma się przyjaciół?- odwzajemniła uśmiech i wróciłyśmy w towarzystwie różowowłosej do domu chłopaków, po czym wspólnie zaczęliśmy ustalać, co i kiedy zrobimy, czy powiemy.

Zayn

Kilka dni później mieliśmy pierwszy wywiad, podczas którego Harry i Louis wykonywali różne gesty ukazujące, że między nimi nie ma tylko przyjaźni, choć to nie było zbytnim szokiem, bo zdarzało im się to wiele razy wcześniej. W tym czasie dziewczyny w studiu obok również udzielały wywiadu, a Jade i Perrie robiły to samo. Wszystko obserwował Sam, który gdy tylko skończyliśmy zniknął gdzieś mocno zdziwiony i zamyślony.
Mieliśmy na tamten dzień już wolne, więc zdecydowaliśmy się poczekać na dziewczyny, co nie trwało długo, bo zaledwie parę minut. Dziewiątką pojechaliśmy do domu Cher, która zanim jeszcze zdążyliśmy podejść do drzwi stanęła w progu i podekscytowana stwierdziła:
- Wywołaliście niemałe zamieszanie w internecie. Już teraz rozpisują się o was, zwłaszcza o Pade. Dobry początek.
Przez następne trzy tygodnie stawali się coraz odważniejsi, czym frustrowali Samuela, ale zamiast z nami porozmawiać starał się, jak mógł obalić wszelkie podejrzenia o ich związku, aż w końcu sprawę przeważyło zdjęcie opublikowane przez dziewczyny. Przedstawiało splecione ze sobą dłonie Larry'ego oraz Pade obok siebie.
- Co to ma być?- po skończonej próbie mieliśmy jeszcze trochę czasu do koncertu, dlatego ja, Pers i Harry postanowiliśmy spędzić wolne chwile w garderobie, podczas gdy pozostała trójka gdzieś poszła, a nasz menadżer wleciał zły do pomieszczenia.
Słysząc jego szorstki i przepełniony negatywnymi emocjami ton głosu blondynka i ja zadrżeliśmy ze strachu i spięliśmy mięśnie. Hazza, zauważając nasze reakcje przepchnął się między nami i stanął krok przed naszymi osobami.
- O co chodzi?- zapytał, siląc się na spokojny ton głosu, choć szło zauważyć jego mocno zaciskające się palce na rękach, które splótł na wysokości klatki piersiowej. A to znaczyło, że bał się tak samo, jak my, bo miał świadomość do czego zdolny był Samuel.
- Jeszcze się pytasz? Doskonale wiecie, o co chodzi. Macie usunąć to zdjęcie, wszelkie wpisy z domysłami o istnieniu waszych związków i od dzisiaj nie chce widzieć i słyszeć o żadnych nowych. Dwuznaczne wypowiedzi też mają się skończyć. Nie będzie żadnego Pade, ani zasranego Larry'ego. Żadnego ujawniania. Zrozumieliście?- zmierzył nas po kolei złym i zirytowanym wzrokiem. Przełknąłem głośno ślinę, kiedy nasze spojrzenia się spotkały, nie kryjąc strachu, a jak przeniósł go na Pezz, ta chwyciła mój prawy łokieć, wbijając w niego paznokcie, starając się nie okazywać na twarzy emocji.
- A co jeśli się nie posłuchamy?- odpowiedziała pytająco, a ja jeszcze boleśniej poczułem jej przydługie paznokcie na swojej skórze.
- Myślę, że doskonale znasz odpowiedź na to pytanie, Edwards.- zmroził ją wzrokiem.
- Ale ja nie znam.- w drzwiach stanął Liam z Louisem i Niallem u boku.
Skrzyżował ramiona i oparł się plecami o ścianę, poważnie lustrując twarz menadżera. Sam spojrzał na niego i nie komentując nic więcej wyszedł, rzucając samo:
- Zróbcie to, co mówiłem.
Zaraz po jego wyjściu odetchnęliśmy z ulgą, a Pers mnie puściła.
- Co on od was chciał, bo słyszeliśmy tylko ostatnie dwa zdania zanim weszliśmy?- zapytał blondyn.
- Chciał, żebyśmy przestali się ujawniać.- odparł Harry.- Czego oczywiście nie zrobimy. Ale na koncercie przystopujemy, by się uspokoił.- dodał, na co Lou skinął głową, a my za nim.
Cztery godziny później po koncercie zbieraliśmy się do powrotu do domu, gdy całkowicie spokojny menadżer poprosił mnie i blondynkę na bok. Poszliśmy na drugi koniec pustej już hali porozmawiać. Chłopacy byli wraz z resztą ekipy kilkanaście metrów dalej, więc byliśmy spokojni, że nic się nie stanie.
- Przez wasze idiotyczne numery nie daje rady uciszyć tych cholernych plotek, więc obydwoje wyjedziecie na kilka dni do rodziny Malika. Macie pokazać, że to wasz związek jest prawdziwy, a nie Pade.- oznajmił, nie czekając, aż my się odezwiemy.
Westchnąłem i oboje wymieniliśmy spojrzenia, a następnie ja skierowałem lekko spanikowany wzrok na Liama, który od razu z Niallem, Hazzą i Lou stali się czujni i zaprzestając rozmów obserwowali nas.
- Nie. Nie jesteśmy w żadnym związku, Pezz jest zajęta przez Jade i nie będziemy więcej tego ukrywać. To koniec tej ustawki, czy ci się to podoba, czy nie. Mamy dość.- powiedziałem, przybierając na twarz maskę pewności siebie, ukrywając strach jaki czułem. Z powrotem spojrzałem na resztę, gdy zobaczyłem, że złość znowu kryje się w jego oczach i cała czwórka zaczęła iść w naszą stronę.
- Chyba sobie żartujecie. Pomyśleliście o zespołach, do cholery?!- warknął.
- Uzgadniali to z nami.- wtrącił za mną Niall.
- Co wy sobie myślicie?! Macie, kurwa robić, co każę, a nie, co wam się podoba, czy też nie!- krzyknął i kilka osób na nas zerknęło, ale od razu wróciło do swoich zajęć.
- Nie, jeśli chodzi o nasze życie osobiste.- oznajmiłem, czując złość, która zaczęła się mieszać ze strachem, dlatego pociągnąłem Pers ze sobą i czym prędzej w dwójkę wyszliśmy z budynku. Rzadko jeździłem swoim samochodem, ale tego dnia przyjechałem nim, zamiast z resztą podstawionym autem, bo od rana załatwiałem sprawy na mieście, a następnie mieliśmy próbę i koncert. Razem z przyjaciółką pojechaliśmy do domu.
Ulice ze względu na późną porę były prawie w całości opustoszałe i chciałem odreagować, więc jechałem szybciej niż to było dozwolone. Perrie nawet na to nie zwróciła uwagi, będąc zamyśloną i piszącą SMS-y. Domyśliłem się, że pisze z Cher i Jade, zdając im relacje z kilku ostatnich godzin. Po kilku minutach zadzwonił mój telefon, więc odebrałem, nie patrząc na wyświetlacz.
- Gdzie jesteście?- po głosie poznałem Liama.
- Wra..
- Zayn, uważaj!- krzyk Pezz mi przerwał, a mi zmroziło krew, kiedy zobaczyłem kogoś wbiegającego na ulice. Puściłem komórkę na podłogę i hamując skręciłem, chcąc ominąć tego kogoś, ale w efekcie straciłem kontrole nad samochodem. Ostatnie, co usłyszałem to krzyk siedzącej obok blondynki, po nim huk i poczułem ból, a następnie straciłem przytomność.

Harry

- Zayn?- staliśmy pod halą wraz z Louisem i Niallem, rozmawiając, kiedy usłyszeliśmy podniesiony głos Li oddalonego kilka kroków. Podeszliśmy do niego ze zmarszczonymi brwiami, bo miał tylko zadzwonić do Malika, a był zdenerwowany.- Zayn, odezwij się! Co się stało, do cholery?! Kurwa, Malik!- krzyknął i odsunął komórkę od siebie, po czym wybrał numer i znowu zadzwonił, nie zwracając uwagi na nasze zaniepokojone spojrzenia. Po kilkunastu sekundach zły przeklął pod nosem, a pojedyncza łza spłynęła mu po policzku.
- Co jest, Li?- spytałem.- Liam! Co się stało?!- podniosłem głos, gdy mnie zignorował i nie odpowiedział.
- Nie wiem. Odebrał, ale nie zdążył mi powiedzieć gdzie są i Perrie krzyknęła, żeby uważał. Później słyszałem kolejny krzyk z piskiem i coś walnęło. Chyba mieli wypadek, tylko gdzie są?
- Nie mieli daleko do domu, więc na pewno niedaleko. Jest jedna najkrótsza droga i Zayn pewnie ją wybrał. Idziemy!- spanikowany Niall podniósł głos, gdy mnie wmurowało i pociągnął mnie, podczas gdy Li i Lou zaczęli biec. Otrząsnąłem się z szoku, bo płaczący Louis rzucił mi się w oczy i rzuciliśmy się w bieg za nimi. Po dziesięciu minutach, bardzo blisko miejsca zamieszkania Pers i Malika zobaczyliśmy światła syren policyjnych i karetki. Stanęliśmy i zaczęliśmy obserwować wszystko, co się działo.
- Samochód Zayna.- szepnął przerażony Louis, a ja rozejrzałem się, szukając dwójki przyjaciół.
I znalazłem. Nieprzytomna Perrie na noszach była zabierana do karetki. Mulat leżał na chodniku, a nad nim kilku ratowników coś wykrzykiwało. Zacząłem się tam zbliżać, ale będąc kilkanaście kroków od nich jeden z policjantów mi zatorował drogę.
- To są moi przyjaciele. Niech mnie pan przepuści.- powiedziałem, czując łzy spływające po policzkach.
- Dziewczynę właśnie zabierają do szpitala, a u mężczyzny nastąpiło zatrzymanie akcji serca. Nie możesz tam podejść. Reanimują go.- odpowiedział, posyłając mi współczujący wzrok.
- Jezu, nie! On musi żyć!- podniosłem głos, a Lou zaraz do mnie się przytulił.
Nie wiem ile trwaliśmy w swoim uścisku, płacząc, a Niall i Liam nie ruszali się z miejsca, ani nic nie mówili, ale w końcu krzyknięto, że się udało i szybko zabrano Zayna do drugiej karetki. Li zdążył tylko podbiec i się dowiedzieć do jakiego szpitala go zabierali i odjechali. Payne, nie skrywając łez spływających wzdłuż twarzy pociągnął nas i jako, że nie było daleko, bo zaledwie kwadrans drogi poszliśmy do szpitala. W recepcji Liam będąc bardziej od nas opanowanym zapytał o dwójkę naszych przyjaciół, ale kazano nam czekać i wskazano krzesła na korytarzu.
Blondyn nie odzywał się i wpatrywał w jeden punkt nie wiem, czy to przez szok, czy przez strach. Nie płakał, w ogóle nic nie robił. Li chodził w tą i z powrotem, pozwalając spływać łzom po policzkach, a ja i Lou dalej w siebie wtuleni płakaliśmy. Po jakieś godzinie zadzwonił telefon Nialla, ale ten nie zwracał uwagi na niego, więc wyciągnąłem go z kieszeni jego bluzy i spojrzałem na wyświetlacz. Przełknąłem ślinę i wziąłem uspokajający oddech zanim odebrałem:
- Jade, Malik i Edwards mieli wypadek.- powiedziałem, nie czekając na to, żeby się odezwała.
- Słucham?- spytała cicho, w tle usłyszałem głos Jesy, ale nie zrozumiałem, co mówiła.- Co ty pieprzysz? Jaki wypadek?
- Samochodowy, nie wiem co z nimi. Wiem tylko, że Zayna reanimowali.- odpowiedziałem i podałem adres szpitala, po czym się rozłączyłem.
Odłożyłem telefon z powrotem do kieszeni niekontaktującego blondyna i schowałem twarz w dłonie, czekając. Czułem opartego o prawe ramie mojego chłopaka, który dalej płakał. Sam też to robiłem. Nasz szloch i nerwowy chód Liama przerywał cisze do czasu, aż do szpitala nie wbiegły dziewczyny.
- Co z nimi? Jak to się stało?- zapytała Jade, a Li przystanął. Nikt się jednak przez chwile nie odezwał, więc ja to zrobiłem:
- Nic nie wiemy. Jedynie to, że to się stało, kiedy Zayn odebrał telefon od Liama.
- Wszystko będzie dobrze, Jade.- Cher przytuliła rożowowłosą, a Thirlwall zaczęła płakać w jej ramionach.
Przez kilka godzin nie odzywaliśmy się więcej do momentu, w którym nie wyszedł lekarz.
- Nie będę pytał, czy jesteście z rodziny, bo wiem, że nie. Ale zrobię wyjątek i ze względu na waszą przyjaźń powiem prawdę.- powiedział od razu smutnym głosem.- Pan Malik prowadził za szybko, do tego oboje nie mieli zapiętych pasów i ktoś wbiegł na ulice, jak zdążyła ustalić policja. Kiedy uderzyli w słup pan Malik wyleciał z auta przez przednią szybę, a pani Edwards cudem zatrzymała się w pojeździe. Przykro mi, ale u obojga akcja serca została zatrzymana. U pana Malika nastąpiło to drugi raz i niestety nie udało nam się jej przywrócić, tak samo u pani Edwards.
- NIE! PERRIE MUSI ŻYĆ! NIE! DLACZEGO ONA?!- przeraźliwy krzyk wydarł się z piersi Jade i opadając na podłogę zaczęła na przemian wrzeszczeć i płakać, wyrywając sobie włosy.
- Jade, uspokój się! Słyszysz? Cii..- Jesy zagarnęła ją w ramiona, próbując uspokoić, a my nie wiedzieliśmy, czy jesteśmy bardziej przerażeni i zszokowani jej zachowaniem, czy informacją od lekarza.
Po chwili przestała krzyczeć i wtulona w brunetkę zanosiła się płaczem, z trudem nabierając oddechu. Jakaś pielęgniarka podeszła i szepcząc coś do brunetki dała Thirlwall zastrzyk, a lekarz odszedł, posyłając nam ostatnie współczujące spojrzenie.
Opadłem na krzesło i ponownie wybuchnąłem płaczem, gdy dotarło do mnie, że Perrie i Zayna nie ma i nigdy już nie będzie wśród nas. A przecież wreszcie miało się wszystko ułożyć. Ustawka miała się zakończyć, Pade miała się ujawnić i oni mieli mieć wreszcie spokój od Sama. Po kilku miesiącach mieli być szczęśliwi. Czy dla losu to tak dużo, że musiał im odebrać tą szanse? Czy naprawdę w tak młodym wieku śmierć musiała ich zabrać ze sobą z powierzchni Ziemi?
- Gdybyśmy go zatrzymali nic by się nie stało. Widzieliśmy, że jest zdenerwowany, a zajęliśmy się Samem. Kurwa! A teraz nie żyją!- Niall po raz pierwszy od paru godzin się odezwał i podniósł głos, po czym z płaczem odszedł, kierując się do wyjścia.
Nie mogłem się nie zgodzić z jego słowami, które dobiły nas jeszcze bardziej, ale gdzieś z tyłu głowy miałem myśl, że nie była to tylko nasza wina. Perrie i Zayn mogli zapiąć pasy, Mulat mógł nie jechać za szybko, albo nie wsiadać za kierownice, bądź pieprzyć ten cholerny telefon i nie odbierać, ale odpychałem ją, bo nie umiałem ich winić. Najwyraźniej tak miało być, tylko dlaczego to spotkało naszych przyjaciół? Osoby, które były nam bliskie i je kochaliśmy? Czym oni sobie zawinili? Pragnieniem uwolnienia się spod władzy największego sukinsyna i szczęścia?
- Nasz miłość była, jest i będzie sekretem, Perrie. Na zawsze.- szepnęła przez płacz Jade, odsunęła się od Jesy i wyszła. Tamtego dnia każdy z nas poszedł w inne strony i przygoda ze śpiewaniem, sławą i wspólnym życiu się dla nas skończyła. Bez tej dwójki nic nie było takie same.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto smutny koniec tej historii. Jak mówiłam Pade do siebie wróciła, ale nie zdążyła się ujawnić. Sami sobie dopowiedzcie, kto jak sobie poradził ze śmiercią Zayna i Perrie. Nie wiem, co jeszcze napisać, więc po prostu dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia i liczę, że ostatni rozdział również zostanie skomentowany. Z góry dziękuję też za to :)

6 komentarzy:

  1. Ten rozdział jest..... Aż brak mi słów żeby go opisać. Nareszcie uwolnili się od Sama , a tu taka tragedia, aż się płakałam ;( Nie mogę uwierzyć, że to już koniec tej historii, jakże smutnej. Nie dziwię się, że oba zespoły się rozpadły, bo bez nich, to już bynie były te same super zespoły.
    Dziękuję Ci za tak wspaniałego bloga i cieszę się , że przypadkiem na niego trafiłam, bo było warto. Masz talent i mam nadzieję, że jeszcze będę miała okazję poczytać inne historię Twojego autorstwa :)
    DZIĘKI <3
    ~ Sara

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem kim jesteś, jeszcze nie zaczęłam pisać, ale kocham Cię za uznanie - przynajmniej w opowiadaniu - Zerrie za ustawkę! :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam
    To chyba jedyne co mogę teraz powiedzieć. I chyba to jest jedyne słowo które z mojej strony wypadałoby teraz powiedzieć... Naprawdę... Pomijam fakt, że jest mi cholernie głupio z racji, że komentuję to dopiero po prawie trzech miesiącach, ale naprawdę nie miałam siły ani czasy robić czegokolwiek... Teraz dopiero powoli wracam do funkcjonowania, bo życie tego po prostu ode mnie wymaga. Dlatego też pierwsze co zrobiłam jak tylko zaczęłam nadrabiać wszystkie blogi, to weszłam właśnie tutaj. Wiedziałam, że będę miała masę do czytania i nadrabiania a tu wchodzę i... Jeden rozdział i epilog. Nie powiem. Zrobiło mi się cholernie smutno. Uwielbiałam tą historię i naprawdę jest mi cholernie szkoda ze to się akurat skończyło. Jeszcze zakończyłaś to w ten sposób... Przykro mi się zrobiło. To takie smutne... Naprawdę. Nie spodziewałam się takiego zakończenia. Serio to ja myślałam, że prędzej Sam coś im zrobi, a nie że to będzie śmierć przez typowy wypadek samochodowy przez jadącego pod wpływem emocji Zayna... Naprawdę zaskoczenie totalne i do tego tak cholernie smutne... No ale co można poradzić... Ogólnie to wiesz, że bardzo mi się podobało, co więcej mogę powiedzieć... No ale i tak ciekawi mnie mimo wszystko jedno pytanie... Dlaczego to zakończyłaś? Dlaczego 10 rozdział okazał się epilogiem? Nie rozumiem, dlaczego skończyłaś tą historię. I nie umiem sobie na to wszystko udzielić odpowiedzi. Niestety... :c
    No ale co więcej... Szkoda. Po prostu szkoda.
    Jeszcze raz kochanie cholernie cię przepraszam... Naprawdę :c
    Chcę tylko żebyś wiedziała, że ja ciągle jestem. Cały czas ^^
    Mam nadzieję, że pojawisz się tutaj niedługo z czymś nowym i całkowicie zaskakującym jak zawsze *.*
    Kocham i całuję <3
    Twoja Pezza ^^
    Potocznie znana również jako @LoveWithHarold
    xx

    OdpowiedzUsuń
  4. O ja rycze jak nienormalna. Piękny blog!

    OdpowiedzUsuń
  5. szkoda że tak to się zakończyło... Nie myślałaś nad 2 częścią ? : )
    http://secret-hill.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięka historia, taka inna. Ktoś inny zmienił by bieg tej hidtori i sprawiłby że Zayna i Pezz połczyła by miłośc...przereklamowane,,,,
    Ty jednak uparcie tkwiłaś przy tym co czuły do siebie dziewczyny, było to bardziej realne niż to o czym napisałam wcześniej xd
    Co do samej postaci Zayna, czuje niedosyt. I jeszcze ten nie do końca rozwinęty wątek z Kate...
    Ale dobrze że wszystko dobrze się skończyło... czekaj.... nie. Zrobiłaś to co sama robić uwielbiam, z kolei nienawidze czytać (tak wkem jestem hipokrytką).... smutne zakończenie..... I to było takie nie spodziewane, mogłaś na luzie przeciągnąć to opowadanie o kilka rozdziałów a tu bum, telefob, nie zapięte pasy, człowieczek na horyzącie i kżyrzyk na drogę. Uważam jednak że każdy autor sam potrafi znaleść odpowiedni momęt na urwanie biegu wydarzeń, tym samym pozostawiając u odbiorcy pewnego rodzaju nie dosyt, który przynajmnjej mi załatwi bezsenną noc Xd

    OdpowiedzUsuń